piątek, 3 czerwca 2011

Handel - Organ Concertos Op. 7 - Johannes-Ernst Kohler & Richard Egarr [2-3 czerwca 2011]

Coś z cyklu "Muzyka na Bezludną Wyspę" ... Fenomenalne koncerty organowe Handla z Opusu 7 - bez dwóch zdań lepszego od - i tak cudnego - Opusu 4.




Kohler - wiadomo - dla mnie legendarne wykonanie. Dokładnie ta płyta - wydana przez Eternę na winylu, z genialną okładką (to chyba był obraz Velazqueza ... jak na edycji Haydna były rysunki Rembrandta). Niestety - re-edycja na CD wydana przez Berlin Classics wygląda, jak widać ...  Żal. Ale to wykonanie nic a nic się nie zestarzało. Orkiestra może gra w sposób lekko "niedzisiejszy", ale naprawdę gra dobrze, do niczego nie sposób się przyczepić. Kohler gra na całkiem innym instrumencie niż Egarr - jest zdecydowanie głośniejszy, mocniejszy, bardziej "metaliczny". Ale jak on gra .... Ciarki przechodzą po plecach. Niektóre partie "ad libitum" ma naprawdę zachwycające. Wielka rzecz!


Płyty Egarra z Kohlerem w zasadzie nie da się - i nie powinno się - porównać. Mimo wszystko to są dwa inne światy, dwie inne epoki. Z jednej strony enerdowscy prekursorzy "dawnego" grania, z drugiej - ci, którzy na nim zęby zjedli - jako orkiestra; a pod kierunkiem Egarra na powrót wchodzą do ścisłej światowej czołówki. To jest płyta przepiękna pod każdym względem. Egarr gra na małym, kameralnym instrumencie - to brzmi całkiem inaczej niż u Kohlera. "Intymnie" wręcz. Kwestia "lepiej czy gorzej" w zasadzie tutaj nie istnieje - po prostu: gra inaczej. To jest "inna" interpretacja. Taki 'model' angielski vs. niemiecki - idąc na skróty.

2 komentarze:

  1. Znam koncerty organowe Geniusza Baroku z innych wykonań - pod Koopmanem i Harnoncourtem. Koncerty pod Koopmanem wypożyczyłem sobie w bibliotece - było to moje pierwsze spotkanie z tą genialną muzyką. Orkiestra Koopmana brzmiała dość lekko - tutaj nie mam zastrzeżeń, bo to nie opera, lecz utwory pisane dla rozrywki. Wielkim atutem tych concerti było brzmienie organów oraz ornamentacje i improwizacje mistrza Koopmana. W Koncercie op. 4 nr 6 słychać nawet efekty perkusyjne. Podczas wycieczki do Paryża na pamiątkę kupiłem zestaw op. 4 i op. 7 pod Harnoncourtem. Orkiestra zdecydowanie lepsza - barwna, nasycona, zdaje się większa niż pod Koopmanem. Dźwięk organów także bogatszy w alikwoty. W op. 7 improwizowane części są istnym strumieniem rozkoszy - brzmią jak dobrej klasy utwory Handla. Mam jedynie zastrzeżenia do części wariacyjnych takich, jak Larghetto z op. 7 nr 5 zagrane w tempie Allegretto i Andante z op. 7 nr 1 również o wiele za szybkie. Harnoncourt śpieszy się z tymi utworami, przez co trudno jest się nimi delektować i umykają pewne niuanse.

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Tomaszu!
    Serdeczne dzięki za wszystkie komentarze! To zaszczyt i przyjemność mieć takiego czytelnika i komentatora. Ja nagrań Koopmana słuchałem po Kohlerze - Harnoncourta pewnie mam w jakiejś cyfrowej wersji (gra tam Tachezi jeśli dobrze pamiętam?); muszę poszukać. Egarr chyba utrafił w moją nutę (piszczałkę!) To wykonanie Op t chyba mi najbliższe. Serdecznie pozdrawiam, PJ.

    OdpowiedzUsuń