czwartek, 9 listopada 2017

Biber - Missa Alleluja, Nisi Dominus - Ars Antiqua Austria, St. Florianer Sangerknaben, Gunar Letzbor [8- listopada 2017]


Tę płytę będę równie długo opisywał co i słuchał.
Pierwsze wrażenia - znakomite - chociaż i odrobina konsternacji. Chłopięce soprany niemal w roli głównej... A po doświadczeniach m.in. z kantatami Bacha pod Harnoncourtem starałem się chłopięcych chórów na płytach unikać. Na moje szczęście ich jest tutaj tylko trzech ... i trzeba przyznać, że są znakomici. Muzyka - jak to niemal zwykle w utworach sakralnych HIFB - majestatyczna i monumentalna. Brzmi to wszystko - fantastycznie. Będzie jedna z lepszych płyt roku... 

{Słuchanie wydłuży się nieco ponad rozsądną miarę - diabli w końcu wzięli słuchawki do J3, muszę podjechać po nowe; wyłącznie gdy nie będzie pogody na rower!}

Bach - Musikalisches Opfer - Bach Collegium Japan, Masaaki Suzuki [8- listopada 2017]


Ależ płyta...
Kompletnie się tego bo MS nie spodziewałem. Z drugiej strony - co było JSB do nagrania z orkiestrą to w zasadzie już nagrał... Ale żeby sięgać po MO? Zrobić to w takim składzie i w taki sposób?? I nagrać taką fantastyczną płytę???

Haydn & CPE Bach - Cello Concertos - Steven Isserlis, the Deutsche Kammerphilharmonie Bremen [8-9 listopada 2017]


"Co mnie podkusiło?" Cały czas się zastanawiam jak tylko wyciągnąłem tę płytę z koperty...
Dwa koncerty HAYDNA? Ja?? 
No, ale trudno, stało się.
Dobrze Hyperionowi robi nieobecność na Spotify, dzięki temu ma i takich klientów jak ja.
Świadomie, po odsłuchaniu na S., pewnie bym tej płyty nie kupił.
Nie lubię Haydna. I to mimo tego, że na symfoniach londyńskich (w przepięknej winylowej edycji Eterny!) wychowałem się muzycznie. Ale na tych kilkunastu symfoniach, Mszach ... w zasadzie moja chęć przyswajania jego muzyki się kończy. Ale to chyba nie całkiem JH wina - podobnie jest z Mozartem i im współczesnymi. Klasycyzm nie dla mnie i już.

Ciekawie, ciepło i dowcipnie pisze o tych dwóch koncertach sam Isserlis - świetny jest ten jego tekst w książeczce. Ma talent także do pisania, nic dziwnego że sporo pisze i wydaje. Jest znakomitym muzykiem - nie ma dwóch zdań. Ale ani jego słowa ani to wykonanie - nie przekonują do tezy, że to jedne z najlepszych koncertów na wiolonczelę. I gorzej - ten bajeczny  koncert CPE słyszałem przynajmniej dwa razy w lepszej wersji ... Czegoś mi tu brakuje ... Czego - kto ciekaw niech posłucha jak to nagrał choćby Hidemi Suzuki. Za bliskie to wszystko sobie, zbyt podobne, zbyt ... haydnowskie. Może to 'zasługa' filharmoników z Bremy? 
Ładna i przyjemna płyta ... ale kompletnie nic po niej w głowie nie zostaje. Szkoda.


środa, 8 listopada 2017

Johann Heinrich Schmelzer - Sonatas - Le Concert Brise, William Dongois [7-8 listopada 2017]


Ta-dam! Proszę Państwa - oto moja płyta roku!
A przynajmniej Top3.
Płyta po prostu re-we-la-cyj-na! Od pierwszych taktów Sonaty Nr 2 z cyklu Sonatae unarum fidium - w powalającej aranżacji na kornet i organy.
I jeszcze ta przecudowna Alice Julien-Laferrière, którą miałem szczęście widzieć i słyszeć na scenie FN!
Bajeczne instrumentarium! Kornet (Dongois przez wielu uznawany jest za najwybitniejszego kornecistę naszych czasów), te skrzypce ... :) cudnie gra AJ-L, naprawdę.dawno nie słyszałem tak kapitalnej gry! Trąbka! 'Naturalna'! Rewelacja! Puzon bo bo chyba to jest najtrafniejsze polskie określenie 'suckbut'; dulcian (jakżesz on tutaj brzmi! I te kapitalne organy!
I to wszystko w genialnych aranżacjach i kombinacjach! Uczta przepyszna po prostu!
I każde z tych muzyków tak gra, że ciarki po plecach przechodzą. Kończą się poszczególne sonaty i natychmiast ma się ochotę słuchać każdej od początku!

wtorek, 7 listopada 2017

Bach & Telemann - Sacred Cantatas - Philippe Jaroussky, Freiburger Barockorchester [6-7 listopada 2017]


Postawię sprawę jasno - nigdy nie należałem do wielbicieli talentu PhJ, zwanego przez miejscowych fanów "Żarusiem". Nie przepadam za tym głosem - dzisiejszym, 'niepoprawianym' męskim altem, kontratenorem itp. Francuskie 'haute-contre' to zupełnie inna bajka, i to jest coś, co mnie rzeczywiście kręci.
I za pierwszym razem specjalnie mi się ta płyta nie podobała... niemal w całości - śpiew i gra.
Dzisiaj rano - gdy zacząłem słuchać ponownie - od kończącej ją kantaty GPT, i apiat' od początku - gra freiburczyków już zaczęła wciągać  i zaciekawiać.
W programie cztery kantaty - Bach i Telemann na przekładkę: 'Vergnügte Ruh' BWV 170; 'Der am Ölberg zagende Jesus' TWV 1 364; 'Ich habe genug' BWV 82;  i 'Jesus liegt in letzten Zügen' TWV 1 983. I jak te Bacha są świetnie znane i do bólu często nagrywane, tak kantaty Telemanna to nadal gratka dla prawdziwych koneserów. Zestawienie nieco ryzykowne, bo te dwie bachowskie to naprawdę są arcy-kantaty; jak przy nich wypadają telemannowskie? Nie aż tak efektownie ale przy uważnym słuchaniu - intrygują i dostarczają dużo wrażeń.
W sumie - po kolejnym razie - warto, ale .... 
Ale te dwie kantaty Bacha słyszałem już w znacznie lepszych wykonaniach. A 82-gą wolę w wersjach na bas czy sopran. Mam wrażenie, że PJ nie daje daje rady, nie potrafi sprostać ich ciężarowi. Kantat Telemanna też chciałbym posłuchać w innym wykonaniu. Wiebiciele będą zachwycenia - ja nie mogę się przekonać.

piątek, 3 listopada 2017

Respighi - Concerto in Modo Misolidio; Fontane di Roma - Olli Mustonen, Finnish Radio SO, Sakari Oramo [2-3 listopada 2017]


Olli Mustonen! Chyba nigdy o nim tutaj nie pisałem!(?)
Aż dziwne ... bo który pianista zdobywa Gramophone Award swoją debiutancką płytą? Na dokładkę - niemal mój rówieśnik! :)
Winyl Supraphonu (a może Pantonu..) z rzymskimi poematami OR to byłą jedna z moich pierwszych płyt, oczywiście - jedna z tych najbardziej słuchanych i lubianych. Chociaż z całego tryptyku Fontanny chyba najmniej lubiłem.


wtorek, 31 października 2017

"Handel in Rome 1707" - Ghislieri Choir & Consort, Giulio Prandi [29-31 października 2017]


Uwaga, uwaga! Chyba mam kolejny ulubiony zespół grający głównie barok!
Świetna płyta!
Kantaty zachwyciły mnie od samego początku, przy pierwszym przesłuchaniu Dixit Dominus, miałem odrobinę wątpliwości (ten stary Parrott!). Kolejne je całkowicie rozwiało! Znakomita płyta w każdym szczególe, od początku do końca.

Bach - Partitas BWV 2825 & 826, English Suite BWV 808 - Rudolf Buchbinder [30-31 października 2017]


Kolejna płyta, po którą sięgam trochę za późno i trochę przez przypadek (jesienne porządki), a która zostaje na J3 na dłużej. I która zachwyca już od samego początku.
Wiadomo, że Bach jest najskuteczniejszym lekarstwem na niemal wszystkie dolegliwości, szczególnie na płyty słabe, na wykonania bez polotu, na kompozycje mierne. 
I tutaj jest wszystko - Wielki Bach w trzech naprawdę niezwykłych kompozycjach, w interpretacji mądrej, szlachetnej i niezwykle pięknej.

Tchaikovsky & Sibelius - Violin Concertos - Lisa Batiashvili, Staatskapelle Berlin, Daniel Barenboim [30 października 2017]


Koncertu Czajkowskiego nie słyszałem lata całe! A jaki jest piękny! Kwintesencja jego twórczości, naprawdę taki "Tchaikovsky in a Nutshell" :)
Akurat czytam bardzo ciekawą powieść, w której muzyka (wreszcie!) jest niemal pierwszoplanowym bohaterem - "Orfeo" Richarda Powersa. Bohater 'ludzki' powieści jest kompozytorem, wychowanym, wyuczonym w latach 60-tych ubiegłego wieku. Wykształconym na muzyce Cage'a, Adamsa, Stockhausena i podobnych. Podobnych m.in w tym, że tworzyli muzykę jakby wbrew samej muzyce, wbrew jej naturze. Niemal dokładnie wbrew temu wszystkiemu, czemu poświęcili się i Czajkowski, i - kilka dekad później - Sibelius. Koncert PC powstał w 1878 roku, Sibeliusa - w 1904. Ćwierć wieku niemal jak mgnienie w dziejach muzyki. Bez porównania z ćwierćwieczem kolejnym ....
Obydwa koncerty - bez cienia wątpliwości - jedne z najwybitniejszych jakie kiedykolwiek zostały napisane (https://www.gramophone.co.uk/feature/top-10-violin-concertos).
Lisa Batiashvili gra je wyjątkowo pięknie, na swój sposób odmiennie (te bajeczne cygańskie motywy u PC!) a n swój - podobnie: jakby szukała wspólnych treści, motywów, wspólnego 'ducha'. Ja sam go tam znajduję, chyba LB też się to udało :)
I jak mam różne opinie o nagraniach Barenboima - pianisty; tutaj, w roli dyrygenta - i jeszcze tej bardzo dobrej orkiestry - żadnych uwag. Partnerstwo niemal kompletne i idealne. Piękna płyta.

poniedziałek, 30 października 2017

Sibelius - Symphonies 3, 5, 6 & 7 - Minnesota Orchestra, Osmo Vanska; Halle Orchestra, Mark Elder [27-30 października 2017]

 

Dwie bardzo dobre płyty - spokojnie mogą stanąć obok siebie. 
Nagrania OV z orkiestrą z Lahti to niekwestionowana klasyka, sibeliusowski wzorzec metra. Dla mnie samego sporym zaskoczeniem był cykl kolejny, z nową orkiestrą - nadal wydawany przez BIS!
Ale jest w tym przecież i metoda. Wiadomo, że pierwszy cykl sprzeda się od ręki w Europie, zaś na drugi - bez najmniejszego problemu - znajdzie się nabywców w Ameryce. Tym sposobem, jeden i drugi kontynent będzie się cieszył "najlepszym nagranym kompletem symfonii Sibeliusa"! :)
Nie ma co kryć, że Mark Elder, chociaż "Sir", sławą cieszy się głównie na Wyspach. Jak zresztą i orkiestra, którą prowadzi, jedna z prekursorek wydawania płyt z własnych koncertów! 

{Warszawska Filharmonio Narodowa! A ty kiedy???}

W takim poręcznym pakiecie dostajemy trzy z najlepszych symfonii Sibeliusa (6-ta - moim zdaniem - jest nieco "mniej lepsza"), i okazję porównania jak zabrzmi w różnych wykonaniach, ostatnia, siódma. Te trzy symfonie to chyba także absolutna czołówka gatunku, stworzona w XX wieku; pierwsza "10-ka"? Jak dla mnie - bez wątpienia.

"Transcendental. Danil Trifonov plays Franz Liszt" [27 & 30 października 2017]


I jakim to cudem DT nie wygrał tego chopinowskiego konkursu???
Kolejna jego płyta, która dobitnie stawia to pytanie... Chyba nie tylko mój faworyt, młody pianista, który już wtedy miał wszystkie zadatki na nieprzeciętnego artystę światowego formatu.
Chyba już regułą stało się, że im bardziej kogoś to jury krzywdzi - tym lepiej dla niego.

Do Liszta mam ogromny szacunek i respekt - choć ani trochę 'kompleksowy', wyjątkowo wręcz wybiórczy. A! Płyta z Preludiami i Rapsodiami to też jeden z moich pierwszych, ulubionych i najbardziej 'zasłuchanych' winyli! Kompozycje FL na orkiestrę fascynowały mnie zawsze. I przeżyłem prawdziwy szok, jak ogarnąłem (jeszcze bez słuchania!) jaką masę utworów skomponował, przetranskrybował i prze-komponował! To oczywiście przy okazji tej pomnikowej edycji Hyperionu z Leslie Howardem. 
A wzorcem w muzyce fortepianowej niemal natychmiast stał się dla mnie Jorge Bolet, do którego przymierzałem wszystkich kolejnych pianistów.
Nie przemawia do mnie Liszt bombastyczny - brawurowo-popisowy - Liszt-mistyk natomiast, czy Liszt-podróżnik/pielgrzym - już jak najbardziej. 
Na tej płycie słychać trochę jednego i trochę drugiego. A Trifonov interpretuje to po prostu wybitnie.
Bez dwóch zdań, jest tutaj kilka takich 'transcendentalnych' momentów.
Jeśli to DT narzuci ton repertuarowym 'programistom' z DG, nie oni jemu, jeśli dalej tak będzie się rozwijał ... będzie z niego pianista na miarę Boleta.


piątek, 27 października 2017

"Arias for Domenico Annibali" - Flavio Ferri-Benedetti, Il Basilico [27 października 2017]




Ale niespodzianka! Jak miło obserwować (i słuchać!) jak pysznie rozwija się kariera przesympatycznego FFB! :)
Bardzo dobra, kapitalnie zaśpiewana i ciekawie skomponowana płyta!

Perełka w jakiej już znakomitej kolekcji!
http://fbenedetti.es/?page_id=296

Jesienne porządki - (m.in.płyty których trzeba unikać) [27 października 2017]



Na początek fonograficzny koszmarek: "The Art of Bach" w wykonaniu Anderson & Roe Piano Duo - płyta wydana przez Stainway & Sons.
Każdy, podkreślam: każdy komu Bach jest cokolwiek drogi - powinien obejść tę płytę możliwie najszerszym łukiem. Słuchanie oryginałów JSB - i wyłącznie ich! - to antidotum na koszmarne przeżycia wywołane choćby krótką ekspozycją na takie produkcje. Przewidywalnie banalny program, transkrypcje kilku fragmentów Pasji wg. św. Mateusza niemal jak 'elevator music' lub fragmenty składanek typu 'feed your little baby's brain".... Zgroza.
Na otarcie łez, na samiutki koniec - całkiem ciekawe opracowanie 3 Koncertu Brandenburskiego. Wreszcie coś się dzieje, wreszcie są jakieś emocje, wreszcie jest jakakolwiek "kreacja".

I jak się dziwić Angeli Hewitt, że przesiadła się ze Steinwaya na Fazioli ...?


"Revive" - Elina Garanca & Orquestra de la Comunitat Valenciana, dyryguje Roberto Abbado.
Głos EG ma piękny, aparycję .... nie dziwota, że swego czasu postawiono ją obok Anny Netrebko i mieliśmy dwa archetypy Współczesnej Divy :)
Ale - niestety - wśród naprawdę nielicznych rzeczy jakie wydarzyły się w muzyce klasycznej - opery XIX-wiecznej nie toleruję, nie przyswajam. Oczywiście - nigdy, przenigdy PK się do tego nie przyznam!
Niemal przegląd największych hitów: Mascagni, Berlioz, Massenet, Verdi, Leoncavallo ...
Dla wielbicieli gatunku - gratka nie lada; dla takich jak ja - naprawdę niewytrzymalnie trudna godzina słuchania...

wtorek, 24 października 2017

Ferdinand Ries - Piano Concertos - Christopher Hinterhuber, Uwe Grodd [24-... października 2017]

Ależ niespodzianka! Przy okazji jesiennych porządków na dysku (czyli usuwania rzeczy mniej niż "bardzo dobrych" i dostępnych na Spotify) znalazłem prawdziwe perły. Cztery płyty - wydane przez Naxos - z koncertami Ferdinanda Ries'a, wykonywanymi przez Christophera Hinterhubera, z towarzyszeniem czterech (!) różnych orkiestr, ale wszystkich prowadzonych przez jednego dyrygenta - Uwe Grodda. Nagrania z lat 2005-2008. I teraz tzw. "dobre pytanie": czemu ja tych płyt nie słyszałem wcześniej, jakim cudem o nich nie słyszałem? Nazwisko FR obiło mi się o uszy - chociaż (i to naprawdę ciekawe!) w katalogu szwedzkiego (!) BISa nie ma ani jednej płyty z jego muzyką; podobnie w Hyperionie - który od lat odkrywa romantyczne koncerty fortepianowe....
A ta muzyka jest naprawdę znakomita - jak na ucznia Beethovena (!) przystało! Słychać w niej i tego Wielkiego Mistrza, i Hummla, i - co najciekawsze - wręcz zapowiedź koncertów Chopina!







poniedziałek, 23 października 2017

"Charpentier !" - Le Concert Spirituel - Herve Niquet [22 października 2017]

Co to była za niedziela! "Armida" Lully'ego pod Roussetem i zaraz po niej ten znakomity box od Glossy z muzyką Charpentiera! Wszystko razem - marzenie!
Le Concert Spirituel - to od lat jeden z moich ulubionych francuskich zespołów. LAF, MdL, LTL, Symphonie du Marais ... od niemal 20 lat. Genialne "Semele", "Proserpine" i "Callirhoe", kolejne (ciągle dla Glossy) znakomite płyty z muzyką Desmarest'a, Campry, Rameau .... i rzecz jasna - Charpentiera. Tego Charpentiera - bo nagrali także Gustawa!

Box to oczywiście reedycja wcześniejszych nagrań; mamy tutaj 'Te Deum' ("to" - H. 146), trzy Motety H. 202, 291 i 365, Mszę dla Monsieur de Mauroy, Lecons de Tenebres i Medytacje.  Nagrania z lat 1999-2001.
Wśród wykonawców - Patrick Cohen-Akenine na pierwszych dwóch płytach, Michel Chapuis na drugiej, a na trzeciej - Francois Lazarevic!
Za każdym razem gdy słucham muzyki Charpentiera i ja zadaję sobie pytanie: co by było gdyby ten hiper-utalentowany zbój Lully nie zmonopolizował muzyki na królewskim dworze? Gdyby poza "Medeą" skomponował kilka innych tragedii lirycznych? Więcej dzieł o zdecydowanie świeckim charakterze?



Rachmaninov - Music for Two Pianos - Martha Argerich et al. - [22 & 30 października 2017]


Wielka, przepiękna płyta. Czapka z głowy przed Wielką Martą, bezapelacyjnie najwybitniejszą pianistką i i jedną z najciekawszych muzycznych osobowości naszych czasów.
Artystce, która towarzyszy mi w zasadzie od samego dzieciństwa, a której ani razu ni widziałem / słyszałem na żywo! Jedna z pierwszych (i bardzo niewielu) płyt, jakie miałem w domu to właśnie kronika konkursu chopinowskiego, który MA wygrała...

W "Tańcach Symfonicznych" Op. 45 MA towarzyszy Nelson Goerner; w Suicie g-moll z Op. 5 - Lilya Zilberstein (to jest magia w powietrzu!), w Suicie z Op. 17 - Gabriela Montero, w 6 Duetach z Op. 11 - znowu słyszymy LZ, do której dosiadają się jej dwaj synowie Daniel i Anton Gerzenbergowie - wspólnie graja Romancę i Walc A-dur; kończącą płytę Rosyjską Rapsodię e-moll gra ponownie LZ ale tym razem towarzyszy jej Alexander Mogilevsky. Nagrania z różnych lat. od 2003 do 2009.
Płyta - może i dlatego, że nagrana na żywo - wręcz stworzona do słuchania przez słuchawki. Zarówno piękno gry, jak i piękno samej muzyki docierają lepiej, głębiej. Miejscami ma się wrażanie wręcz uczestniczenia w tych koncertach. Niezwykle ciekawa rzecz.

Bach - Goldberg Variations - Angela Hewitt [...środek października 2017]


Byłby wstyd ... o mały włos a zapomniałbym  jednej z ciekawszych płyt ostatnich tygodni.
A może i miesięcy...?
Drugie podejście Angeli Hewitt do GV - nagranie z 2015 roku.
Poprzednie - też dla Hyperionu - głośne i uznane (i świetnie mi znane) z 1999 roku. Zagrane na Steinwayu. To - na Fazioli. Sama AH zachęca do porównań, odnajdywania podobieństw i różnic.
W arcyciekawym i niezwykle osobistym tekście, z naprawdę rewelacyjnej książeczki, pisze o roli GV w swoim życiu. Niezwykłej roli. Szkoda, że opisując różne miejsca na świecie w których je grała, nie wspomina koncertu na warszawskim Zamku Królewskim :) (Chociaż głowy już nie dam, czy aby na pewno grała GVs a nie WTK... w każdym razie - autograf mam na pierwszym WKT!)

Tak bardzo mi się ta płyta podoba, że chyba zaraz napisze do Music Island i zamówię CD!
Tym bardziej, że AH jest autorką naprawdę niezwykłego eseju (w którym wariacja po wariacji gruntownie całość analizuje) - i to wszystko razem po prostu trzeba mieć.
Oczywiście nie pamiętam nagrania poprzedniego. W ostatnich kilkunastu miesiącach słuchałem różnych GVs - granych zarówno na klawesynie, jak i na fortepianie. Najnowszych i nieco starszych - głównie nagrań bardzo dobrych (bo na inne szkoda czasu).
Jest coś niezwykle intrygującego w tym wykonaniu. Bardzo spokojnym i zrównoważonym (czy aby po prostu nie: "mądrym"?) AH pisze o znaczeniu melodii tanecznych w muzyce Bacha, o radości jak ją przenika. O tym, jak często - wbrew obiegowym opiniom - przychodzi ona z wiekiem. I to słychać. Taką dojrzałą radość.
Nie wspomina AH ani słowem o Couperinie - a ja dałbym głowę, że przygoda z jego muzyką gruntownie zmieniła jej pojmowanie także muzyki Bacha. Bo gra go tak nieco po "couperinowsku" :)
Lekko, śpiewnie, niemal nieustająco w tanecznym rytmie.
Piękna płyta.

Charles Ives - Symphonies 1 & 2, Symphony 'New England Holidays' ... - Melbourne Symphony Orchestra, Andre Davis [22 października 2017]

 

"Mit Ives'a" dotarł i do wschodniej Europy. "Niemal samouk, prekursor awangardy, piszący do szuflady, ignorowany i wręcz za życia zapomniany.
Może poza tymi ostatnimi - sporo z tego to tak nie do końca prawda. Na pewno nie samouk - bo wykształcony był naprawdę solidnie; z prekursorstwem też sporo przesady. Warto sobie przypomnieć co się działo w muzyce na przełomie XIX i XX wieku, co pisano przez I Wojną i tuż po niej. A Ameryka nie leżała wtedy na jakichś cywilizacyjnych antypodach. Kto zdobył sławę na scenach Europy, ciupasem płynął za Atlantyk, by zamienić ją na szeleszczące, zielone dolary.
Dwa dni temu słuchałem w warszawskiej FN V symfonii Sibeliusa - skomponowanej w 1915 roku.
Nie zamieniłbym jej za te dwie symfonie Ives'a! Chociaż jest w nich kilka dużej urody miejsc (śliczny temat z Adagia i Allegra z pierwszej).

Dwie pierwsze symfonie Ives'a pochodzą dokładnie z przełomu XIX i XX stulecia - pisane na przestrzeni kilku lat, przerabiane i modyfikowane. Obydwie - jakież przeciwieństwo do wykonywanego natychmiast Sibeliusa! - wykonane pół wieku później! Nie wiem co Sibelius sądził o dziełach Mahlera, czy i jak je cenił; ale dam głowę, że w wielkim poważaniu miał je Ives. Bo jego dwie pierwsze symfonie są wręcz do szpiku kości 'mahlerowskie'.  Dzieje się w nich naprawdę mnóstwo. Cytaty, zapożyczenia, zmiany tempa, nastrojów niemal jak na kolejce górskiej! I niemal jak na jarmarku .... Czy to nie jest echo tych wszystkich parad orkiestr dętych, których młody Charles słuchał w dzieciństwie na rynku w Danbury? Jedną z nich prowadził jego ojciec; zdarzało się, że umiejscowione w różnych rogach placu, grały równocześnie ... co innego. Słyszę te orkiestry w muzyce Ives'a. I moim zdaniem, wcale to jej nie wychodzi na dobre. Dokładnie z tego samego powodu nie przepadam za symfoniami Mahlera... 
Nie da się jednak ukryć, że te gęsto powplatane w partytury popularne amerykańskie melodie, jesli wyłapane, potrafią sprawić sporo radości. Ot choćby "O! Tudadej" z zamykającego drugą Allegra :)

Nienumerowana symfonia "New England Holidays" otwiera drugą płytę. Tutaj zabawa cytatami rozwija się już na całego! I nawet trudno się dziwić Amerykanom, że jak już CI odkryli, to się nim do bólu wręcz zachwycają. (Czy mają cokolwiek lepszego...?) Ale ja cały czas mam uczucie takiego ciężkiego 'nadmiaru' - pomysł goni pomysł ... i cały czas te przekrzykujące się orkiestry z różnych stron.... 'The Fourth of July" wręcz idealnie to ilustruje - amerykańska megalomania w kilkunastu taktach.  "Three Places in New England" mają wszystkie grzechy "Holidays"; ale nie da się ukryć, że króciutkie "The Unanswered Question" to utwór po prostu kosmiczny ....

Obydwie płyty - i całą inna masa różnych nagrań Ives'a - są na Spotify ... robię zatem miejsce na dysku.


piątek, 6 października 2017

Misz-masz październikowy (wbrew pozorom całkiem spójny) [1-8 października 2017]


Trzy bardzo ciekawe płyty, całkowicie przypadkowo dobrane. Lubię porządki na dyskach, bo zwykle nie pamiętam kiksów - płyt słabych i 'do zapomnienia', a zawsze mam sporą radość z takich zestawów. 



Wiele szumu narobiła Decca przy okazji pierwszych płyt BG, czyniąc z niego pianistyczne objawienie naszych czasów. Sporo trzeba dystansu to zabiegów wytwórni, która podpisała kontrakt z Valentiną Lisitsą .... Ale Grosvenor to jednak inna liga - I Bogu dzięki. Nagrywa bardzo spójne i konsekwentne płyty. Składa swoje programy w naprawdę intrygujący sposób. I co najważniejsze - robi to bardzo odważnie, nie bojąc się mierzyć z dziełami naprawdę wielkimi, za które wielu pianistów, nawet bardziej od niego doświadczonych, wciąż boi się zabrać.
Niezwykłej urody jest bachowska Chaconne 1004 w transkrypcji Busoniego. Jak ich zwykle nie lubię - i transkrypcji JSB w ogóle, a Busoniego wręcz najmniej - ta zawsze mnie urzeka. Znakomite są Preludium, Chorał i Fuga Francka - ale tych mógłbym słuchać w kółko, boję się że wspomniana VL też mogłaby mnie zachwycić... I przecudowana Barkarola Chopina! Kończący płytę zbiór Venezia e Napoli Liszta zagrany jest przednio ale wolałbym by to Franck kończył płytę, coś mi tu umyka, coś burzy zbudowany misternie nastrój. Pytanie tylko: Liszt czy Grosvenor?
(Preludia i Fugi w transkrypcji Menelssohna mi się nie podobają.)



The Parley of Instruments to jeden z moich ulubionych zespołów. W tamtych czasach - płyta jest z 1999 roku - brałem ich nagrania w ciemno. To, co wtedy robił Hyperion, jakie płyty nagrywał, czyje(!) i ile(!!), naprawdę przechodziło wyobrażenie. Czasy już nie wrócą - złota era płyty CD bez wątpienia dobiegła końca. Hyperion nadal idzie nieco na przekór rynkowi, zobaczymy co z tego wyjdzie (ale to na inny wątek).
Dla popularyzacji muzyki powstałej w XVII i XVIII wieku na Wyspach chyba mało kto zrobił tyle, co Peter Holman i grupa jego przyjaciół.
Ta płyta to 46-ta (!!!) cześć znakomitego cyklu English Orpheus. Dyskografię w samym Hyperionie mają imponującą; szkoda że się z nim rozstali, Chandos od jakiegoś czasu muzykę tworzoną przed XIX wiekiem traktuje nieco 'per nogam'. Cisza w katalogu, cisza nawet na stronie samego PoI. Szkoda, jeszcze raz szkoda :(
Zostaje przetrzepywać te stare nagrania i cieszyć się tym, co jest. A to i tak całe dni słuchania!
Viola to jeden a instrumentów, na punkcie którego Brytyjczycy dostali w pierwszych dekadach XVII wieku kompletnego hopla - rzecz jasna: ci "szlachetnie urodzeni"! Całej ogromnej niemuzykującej większości takie fanaberie nie były nawet w głowie! Drugim - był flet prosty - że tańszy o niebo - ten trafił niemal pod strzechy. Violi basowej jest poświęcona ta płyta. Występuje w różnych konfiguracjach - solo, w duecie i w tercecie viol! I w bardzo rozmaitym towarzystwie - głównie organów, teorbanu i lutni, w sonatach Handla dołącza się klawesyn. Utwory pochodzą o kompozytorów świetnie znanych - GFH, Purcell, Corelli; znanych 'umiarkowanie' - Draghi i Finger; a kilka nazwisk całkiem nowych - Hely, Gorton, Conti czy Bocchi.
Postacią numer jeden płyt jest dla mnie Gottfried Finger, urodzony w Ołomłyńcu rodak ... Petra Wagnera, który niedawno nagrał przepiękną płytę z muzyką GF!) Uczeń Bibera (!), muzyk nadwornej kapeli króla Jamesa II, po kilkunastu latach pobytu w Londynie, dotknięty do żywego porażką w muzycznym turnieju na skomponowanie Sądu Parysa, urażony opuszcza wyspy.
(Jak niemal zwykle - esej w książeczce czyta się z wypiekami na twarzy. A Sonaty i Suity Fingera słuchałbym na okrągło!



Umiarkowanie mi mi się ta płyta do tej pory podobała - wyłącznie za przyczyną programu: tak sobie przepadam za tą formą i już. W baroku lubię skrajności - solowy instrument z jednej strony - duży zespół z drugiej.
I chodzi mi tylko o ten okres, o tych kilka dziesięcioleci na początku XVIII stulecia - dokładnie: najlepsze lata w twórczości tej Wielkiej Trójki - Bacha, Handla i Scarlattiego. Ten ostatni pojawia się tutaj nieco jak wisienka na torcie - można wciąż spekulować na ile intencją kompozytora była właśnie taka forma. Ale dzięki takim spekulacjom kolejne pokolenia muzykologów wciąż mają na chleb.
Nie sposób przejść mimo nagrania, nad którym wspólnie pochylili się Steven Isserlis i Richard Egarr.
I słuchając tej płyty po raz kolejny w ostatnich dniach - wrzucam ją na weekend ponownie na J3 - słucham w spokoju. Wiele na to wskazuje, że wszystko to, co napisałem na początku, powinno mieć już formę czasu przeszłego ...

{22 października 2017}
I odszczekuję - piękna, ciepła płyta; w sam raz na taką jesień jaka za oknem. Znakomicie grają, Isserlis na wyraźnie pierwszym planie (muszę sprawdzić co to za instrument - brzmi znakomicie); Egarr nieco w tle, w takim lekko zdystansowanym akompaniamencie. Pod palcami - także i on - ma znakomicie brzmiący instrument! Inna sprawa - robota nagraniowców - znakomita!


czwartek, 7 września 2017

Chpin - Piano Concertos - Krystian Zimerman, Los Angeles Philharmonic Orchestra, Carlo Maria Giulini [7-... września 2017}


A jak! A czemu nie!? Taki sympatyczny staroć tuż przed kanikulną przerwą.
I będzie ciąg dalszy - bo w tej chwili zapis głównie 'na pamięć'. 
KZ gra cudnie ale LAPO ... na pierwsze słuchanie - tak sobie...
Dlatego wrócę do tej płyty pod koniec września :)

I wróciłem - na początku października :)
Cały czas mam wrażenie, że kalifornijczycy prowadzeni przez samego CMG nieco młodziutkiemu Zimermanowi przeszkadzają. Rzecz jasna - warto mieć / znać/ słuchać / tę płytę, także i po to, by zaraz potem sięgnąć po tę niezwykłą, nowszą, z Polską Orkiestrą Festiwalową. Bardzo jestem ciekaw, "co by było" gdyby menadżerowie DG posadzili KZ przed inną orkiestrą, obok innego dyrygenta? Spotify ma tylko jedną płytę CMG z muzyką Chopina ... tę właśnie.
Nie porywa - ale piękne wspomnienie jest ....

wtorek, 5 września 2017

Rameau - "Pygmalion" - Les Talens Lyriques, Christophe Rousset [2-5 września 2017]


Staram się coraz bardziej panować nad sobą... ale czasem to z trudem przychodzi. Przy niektórych nagraniach to człowiek jest po prostu bezradny - z zachwytu. Już teraz to moja kandydatka na płytę roku. Ależ to zaśpiewane, zagrane! Jak nagrane!

{22 października 2017}
Cudo. Piękna jest wcześniejsza "Armida" - chociaż i "Roland", i "Perseusz" - jako nagrania - podobały mi się bardziej; ale ten "Pigmalion" jest po prostu rewelacyjny. Nadzwyczajny.
I aż boję się konfrontacji jaka mnie czeka za kilkanaście dni - WOK wystawi i "Armidę", i "Pigmaliona" - tego z zapewne tylko fragmentami "Dardanusa". Niestety - wszystko co w ostatnim czasie działo się wokoło WOKu  - nie napawa większym optymizmem. Żeby chociaż granie sprawiało tym muzykom połowę tej radości co ekipie Rousseta; o publice nie wspomnę.

piątek, 1 września 2017

Bach Keyboard Suites - Fabrizio Chiovetta [27-31 sierpnia 2017]


Jak Chopin Freire'a na 1000 był uroczym i symbolicznym zbiegiem okoliczności, podobnie jest z płytą 1001. Bach - chyba kompozytor dla mnie najważniejszy (a już przynajmniej dla mojej głowy! :)) I Chopin - dla mojego - powiedzmy: serca (i płuc!)

Znakomita płyta na nowy początek! Nazwisko do koniecznej obserwacji! Świetny pianista!

http://www.fabriziochiovetta.com/

Chopin - Piano Concerto No. 2, Ballade No.4 Berceuse ... - Nelson Freire, Gurzenich Orchester Koln, Lionel Bringuer [27-31 sierpnia 2017]


Ha! Ciekawie się złożyło - '1000' miał być Handel i nagranie Water Music z AAMB. Ale było o nim 10 miesięcy temu ... :)
Zatem kolejna płyta, której słuchałem w ciągu kilku ostatnich dni. Kolejna bardzo dobra i bardzo ciekawa płyta.
I numer '1000' trafia do Chopina! I Nelsona Freire.
Zanim NF zagra z prowadzoną przez Bringuera Gurzenich Orchester z Kolonii, słuchacza czeka bardzo sprytnie dobrany program-przystawka.
Bo z jakiegoś powodu w/w nie zdecydowali się nagrać obydwu koncertów za jednym przysiadem.
Zatem słyszymy po kolei: Impromptu No. 3, Balladę No. 4, 3 mazurki z Opusu 50 i Poloneza As-dur.
Jest NF jednym z ciekawszych pianistów naszych czasów. Nie na darmo to Wielki Przyjaciel Marthy A. :)
Słychać to w tych 'drobiazgach' ....Piękna Ballada, cudne, omdlewająco impresjonistyczne Berceuse .... przechodzące w jeden z najpiękniejszych (trochę nokturnowych) cykli Mazurków. Skocznych, pokręconych, jak należy a jednocześnie lirycznych, niespiesznych.
(Mistrzu, dlaczego Mistrz gra tak wolno?? Bo umiem ...) Od razu mi się przypomina ta anegdota.... Kapitalnie panuje NF i nad klawiaturą, i nad swoimi emocjami .... gra tak (a nie inaczej) bo umie ....
Jak pięknie rozwija Mazurka cis-moll, stopniowo budując jego dramaturgię.... "Mistrz" - po prostu.
W Polonezie wręcz rozrywa w pierwszej części serce pazurami, by znienacka przejść w ten dynamiczny-motoryczny motyw (niemal jak Pacific 231 Honeggera!) ... wraca i słychać znowu tę całą tragiczną polska historię. Której już nikt potem po Chopinie nie był w stanie tak oddać muzyką ....
Koncert ... nie bardzo wiem, co o nim napisać. Mam dwa ulubione nagrania koncertów Chopina - Argerich z Dutoit i Zimermana z jego Polską Orkiestrą Festiwalową. Każde inne - każde po prostu wybitne. Poza tym kilka innych - zbierze się przynajmniej 10-15 naprawdę znakomitych nagrań. Starszych, nowszych, całkiem najnowszych. Z gorszymi czasem orkiestrami, które nie dość, że nie pomagają, to czasem przeszkadzają soliście. GOK jest akuratna - inna sprawa - na pewno nie mam jej nagrań na płytach, chyba nigdy wcześniej jej nie słyszałem. Błąd do naprawienia. Sporo nagrań na Spotify. Od Haydna, przez Mahlera i Czajkowskiego po Schonberga i Prokofiewa.
Pięknie gra Freire ... nie przebija moich ulubieńców ale to niezwykle solidna pozycja. Już czekam na kolejną płytę z z pierwszym koncertem.

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

"Exploring Time with My Piano" - Sergei Kasprov [27 sierpnia 2017]



Teodorico Pedrini - Complete Violin Sonatas Op. 3 - Nancy Wilson, Joyce Lindorf [27 sierpnia 2017]


Wybór niemal jak Mozart MAHa - ale tym razem nie ze względu na poprzednie zasługi wykonawcy, co raczej w uznaniu za doprowadzenie do końca tego równie ambitnego, co ciekawego, przedsięwzięcia. Ja słyszałem raptem jedną płytę z muzyką Pedriniego - i jakimś cudem tego Białego Kruka mam na półce. Tak jest - to nagranie Auvidis z roku 1996 z XVIII-21 Musique des Lumieres pod wodzą Jean Christophe Frischa. Na nim sonaty TP przeplecione są kapitalnymi chińskimi 'divertimentami'. (JCF jest niezwykle ciepło wspomniany w książeczce.)
Kilkakrotnie, na przestrzeni aż 7 niemal lat! - spotykały się te dwie artystki w auli seminarium teologicznego w Princeton, by nagrać komplet tych sonat. Wydała je niezwykle ciekawa austriacka wytwórnia Paladino Music (www.paladino.at).
Obydwie panie - niezwykle zasłużone na amerykańskiej scenie - grają tę intrygującą muzykę naprawdę znakomicie. A trzeba wiedzieć, że klawesynistka Joyce Lindorff, dla naszej recepcji muzyki Pedriniego zasłużyła się jak mało kto.
A cóż to była za postać ten Pedrini, jakaż z jego podróżą i pobytem w Chinach wiąże się historia!
I co to za koncept, by ewangelizować Chińczyków za pomocą ... sonat Arcangelo Corellego z opusu 5!
Jest rok 1711 (!), Perdini, osobiście wybrany przez papieża Clemensa XI, opływa Przylądek Dobrej Nadzieji, przez Chile, Peru, Gwatemalę, Meksyk, (dzisiejsze) Filipiny i Macau dociera na cesarski dwór. Jak zaznacza sama Joyce Lindorff, podróż trwała niemal dokładnie tyle, co nagrywanie płyty! Aż do śmierci w 1746 - Pedrini jest nadwornym muzykiem, obdarzonym względami i przyjaźnią samego cesarza Kangxi i jego następców! Ale nie była to li tylko sama sielanka. Rzecz jasna, obecność na cesarskim dworze Europejczyków różnych nacji i religijnych obrządków, nie mogła zakończyć się niczym dobrym. Gdy Chińczycy postanowili w końcu ukrócić te kuriozalne cudzoziemskie waśnie, ofiarą "porządków" padł sam Pedrini - solidnie obity i uwięziony.
Szkoda wielka, że z samą płytą wydawca nie dostarcza zbyt wielu informacji, czy o samym Pedrinim, czy o azjatyckich 'peregrynacjach' europejskiej muzyki ery baroku. Na szczęście, uprzejmy udostępniacz dołączył do nagrania kilkunastostronicowy tekst JF i Petera Alsoppa - "Teodorico Pedrini: The Music and Letters of an 18th-century Missionary in China", wydany w roku 2008 przez DePaul University.

środa, 23 sierpnia 2017

Mozart - Piano Sonatas - Marc-Andre Hamelin [23 sierpnia 2017]



M-AH zasłużył sobie na miejsce w tej '10' przynajmniej kilkunastoma poprzednimi płytami.
Jeśli to już nie wręcz - kilkadziesiąt - skoro sam mam ich ponad 30 ....
To nagranie nie jest wyjątkowe - głównie dlatego, że mnie muzyka Mozarta po prostu nigdy nie poruszała. Rośliny ponoć przy niej rosną lepiej, krowy dają więcej mleka ... na mnie - nie działa. I to niemal od zawsze, od pierwszego kontaktu. A nie był on zły - jeśli się nie mylę była to winylowa płyta z ostatnimi symfoniami, wydana przez radziecką 'Melodię'.
I nie ma co kryć - poza wybranymi kompozycjami - znam muzykę WAM słabo. Relatywnie - bo słyszałem najważniejsze opery, znam (i mam) koncerty fortepianowe, komplet sonat i wariacji (Brautigam), Requiem znam w kilkunastu wykonaniach ... itd., itp. Ale mnie ta muzyka nie porusza. I już.

Ale uwielbiam Hamelina, jego autograf na Rzewskim zostawię wnukom w spadku, a moment gdy tę płytę mi podpisywał będę zawsze pamiętał. Nie dość, że to Pianista wybitny, to i Człowiek nietuzinkowy, o ciepłej i ujmującej osobowości.

No i co tu zrobić? Jasne, wolałbym posłuchać jak MAH gra sonaty Beethovena ... może Schuberta. Bo wolę je od tych WAM .... nie pomaga mi wiedza, że bez tych drugich nie byłoby pierwszych...
Wystarczy posłuchać uważnie (na wskroś 'beethovenowskiej') sonaty F-dur K332 ...
Że i pewnie Chopina sonaty byłyby inne .... można tak długo. Mam chyba na pieńku z całym tym okresem w historii muzyki - i tyle. Ofiarami nie są jedynie Mozart i Haydn (chociaż widać tutaj mój brak konsekwencji - nagrania MAHa sonat Haydna mam na płytach, Mozarta - tylko w plikach), żniwo jest większe, obrywa się i młodemu LvB, i wielu jego rówieśnikom.
Płyta zebrała ciepłe recenzje, raczej bez szału, wielkim bestsellerem też nie była. W kwietniu 2015 płyta dotarła do '10' miejsca na brytyjskich listach. A najnowsza płyta z kompozycjami Mortona Feldmana - w tym miesiącu jest na miejscu '3'...

Wybór i sonat, i 'encores' dopełniających obydwie płyty, jest naprawdę przedni. To niemal sonatowe 'the best of WAM'.

wtorek, 8 sierpnia 2017

Handel - "Water Music" - Les Musiciens du Louvre - Marc Minkowski {7-8 sierpnia 2017}


Nie pisałem tutaj o tej płycie??? Widać nie, bo wpisu ani śladu...
Ale kończąc drugie odsłuchiwanie - dokładam ją raczej przez sentyment do MM i jego orkiestry, bo ... słyszałem chyba ciekawsze wykonania 'Muzyki na wodzie' ... (dobrze, że PK tego nigdy nie przeczyta, bo by mnie zadźgał piórem i zerwał znajomość). Ale jakkolwiek trudno w to uwierzyć - nawet MM ma słabsze chwile, słabsze koncerty i słabsze nagrania. Ot, choćby jak Msza h-moll, która niespecjalnie mi się podobała....
I to był chyba jeden z nich. Brakuje mi tutaj celebry, spektakularności, werwy! Minkowski, który tyle razy pokazywał, jak kapitalnie potrafi się bawić wykonywaną muzyką, tutaj jakby stracił pazur, zgubił wenę ... jakby czymś się męczył. A może - kolejny raz przyglądając się okładce płyty - może zrobił to specjalnie. I zamiast nagrać 'MnW' na królewską wycieczkę, od oglądania której stojącym na brzegach Tamizy gapiom pospadają kapelusze, nagrał taką 'Muzykę do moczenia nóg'...?
I to wszystko bardzo zaskakuje ... Bo kto jak kto, ale MM zęby zjadł na muzyce, która powinna go wręcz doprowadzić do Wykonania Idealnego 'Mnw' - opery handlowskie, opery Rameau i Lully'ego. I - moim zdaniem - tę najbardziej z francuskich z charakteru kompozycji GFH, Minko położył....
Trzy suity - na dokładkę uwertura i orkiestrowe drobiazgi z "Rodrigo" z moją ukochaną 'Tra le fiamme' wplecioną w temat Passacagli ...- ale jak nie poruszała, tak nie porusza.
Chyba pora zapodać dla porównania nagranie AAM z Berlina!

poniedziałek, 7 sierpnia 2017

"I Mercanti di Venezia" - Bande Montreal Baroque, Eric Milnes [6 sierpnia 2017]



Handel - "The Complete Solo Sonatas for Wind Instruments" - Barthold Kuijken, Peter Van Heyghen, Marcel Ponseele [5 sierpnia 2017]


Płyta w '10' oczywista. Przez repertuar i wykonawców. A poza trójką bohaterów-solistów z okładki, grają tutaj: Robert Kohnen i Wieland Kuijken (sonaty na flet poprzeczny), Kris Verhelst (sonaty na flet prosty), Ewald Demeyere i Richte Van Der Meer (sonaty obojowe).
Płyta to re-edycja - sonaty na traverso Kuijkenowie nagrali 1991 roku, a Van Heyghen i Ponseele swoje na przełomie 1998 i 1999. 
Jak gra Barthold Kuijken to każdy wie - gra bajecznie. Robert Kohnen i brat Wieland - tworzą kapitalne continuo, nieco wycofane - ale bez dwóch zdań intencją Handla (czy raczej ówczesnych londyńskich wydawców) było stawianie instrumentu solowego na piedestale.
Pytanie bowiem całkiem do rzeczy: "co tu jest grane?" Czy raczej: "KTO tu jest grany?"
Ale tego pewnie się nigdy już nie dowiemy. Autorstwo GFH jest niewątpliwe jedynie przy nielicznych sonatach, reszta to mogą być równie dobrze kompilacje z innych jego sonat - tworzone właśnie na zlecenie wydawców. Londyńskie towarzystwo w pierwszych dekadach XVIII w. miało całkowitego hopla na punkcie fletów prostych;  a nieco później - fletu poprzecznego (traverso, czy jak go wtedy nazywali 'fletu niemieckiego' {Boże! jak go wykorzystywał Bach!}). Skrzętnie zapobiegliwy Walsh potrafił czynić wydawnicze cuda!
Swoją droga, to i sam Handel sprawy nie ułatwiał: mało kto mógł mu dorównać w sztuce 'muzycznego recyclingu' - zarówno dzieł własnych, jak i cudzych. Ale jak tu się dziwić!?
Dzięki temu właśnie słuchanie tych sonat to taka przyjemność - i śledzenie, i wyłapywanie pojawiających się tematów, a potem słuchanie ich w ... koncertach organowych z opusów 4 i 7.
Bo jeszcze więcej tych smakowitych kąsków na płycie drugiej - z sonatami na flet prosty.
I Marcel Ponseele na zakończenie - w jakże niesłusznie za rzadko nagrywanych sonatach obojowych.
Gra cudnie - jak zawsze - chociaż te sonaty są jednak nieco słabsze od poprzednich.
Tak czy siak - płyta wręcz pomnikowa.

"Bach for Viola" - Esther Apituley [5 sierpnia 2017]


Całkiem nieoczekiwanie - pierwsza z płyt (ułożonych na J3 w alfabetycznej kolejności) okazała się idealną kandydatką na pierwszą z tej symbolicznej '10' do tysiąca.
Niezwykle ciekawa, niezwykle piękna płyta.
Fragmenty: sonat na skrzypce 1001 i 1003, partity 1004, suit na wiolonczelę 1009, 1010, 1011 i 1012. Niezwykle intrygująco przeplecionych i ułożonych. Początek - Adagio z sonaty 1001 i koniec - Chaconne z partity 1004 - to naprawdę niezwykła klamra.
I niezwykła jest ta płyta. Zachwycająca. Długo można by pisać ... ale szkoda w sumie czasu.
Trzeba tego często i dużo słuchać! Piękne czasy - co kilka lat pojawia się kolejny muzyk, który czyta i gra Bacha po swojemu. Który dokłada malutką cegiełkę do tej, wydawałoby się dawno temu ukończonej, budowli.

Warto przeczytać, co o jej nagrywaniu napisała sama EA:
(http://www.challengerecords.com/products/14557966537288/)
Piękne i mądre słowa.
I tamże, nieco dalej, o artystce: http://www.challengerecords.com/artists/118278370460/

wtorek, 4 lipca 2017

Sibelius - The Symphonies - Lahti Symphony Orchestra, Okko Kamu [4-.. lipca 2017]


O, o, o! Świetna kandydatka na tę dziesiątkę-do-tysiąca.
Całkiem świeże wydawnictwo - symfonie nagrane na przestrzeni od maja 2012 do maja 2014 - box wydany w 2015. 
Orkiestrę symfoniczną z Lahti prowadzi Okko Kamu, następca Osmo Vanska. Oszałamiający wprost cykl symfonii Sibeliusa z OV prowadzącym tę orkiestrę BIS wydał w analogicznym komplecie w 2001 roku, w poprzednich latach wydając je pojedynczo. I właśnie ledwo co skompletował kolejny cykl - tym razem w wykonaniu orkiestry z Minnesoty. Wielki cykl! Już jeden z krytyków mianował go 'wzorcem na XXI wiek'. Tylko patrzeć ... boxu!

I wygląda na to, że kluczowym pytaniem tego wpisu będzie: "Co to nagranie ciekawego wnosi?
Bo polityka wydawnicza BIS to wyłącznie zmartwienie właścicieli. Jeśli orkiestra z Lahti zdobyła nap. dobrego sponsora - 2-3 tysiące takich boxów spokojnie znajdą nabywców choćby w samej Finlandii. Koszty pewnie się BIS zwrócą ... ale co wartością tego wykonania?

Tutaj nieco z Gramophone na ten temat:
https://www.gramophone.co.uk/features/focus/sibelius-revisited

Kończę słuchać drugiej płyty - czyli za mną symfonie 1, 4, 2 i 5 - czytam stopniowo dołączony tekst - bardzo ciekawy. I ... i nie wiem. Ani 1-sza, ani 2-ga nie należą do moich ulubionych, ale żeby 4-ta tak przeleciała niemal bez echa? Problem - i to spory - pojawił się przy mojej ulubionej 5-tej. Która miejscami brzmi wręcz dziwacznie (co tam "zaskakująco"!). I teraz muszę poczytać (i ponownie posłuchać!) - czy to kwestia wybranej do nagrania edycji, czy samego grania?


---------------------------------------------------------------
Tym razem Gramophone recenzuje cały cykl od OK:
https://www.gramophone.co.uk/review/sibelius-complete-symphonies-3

I dwie recenzje z Music-Web:
http://www.musicweb-international.com/classrev/2015/Sep/Sibelius_sys_BIS2076.htm
i
http://www.musicweb-international.com/classrev/2015/Oct/Sibelius_sys_BIS2076.htm

I na koniec David Hurwitz w ClassicsToday:
https://www.classicstoday.com/review/kamus-partially-successful-sibelius-cycle/

ciekawa lektura, miejscami przezabawnie rozbieżne opinie, z takimi kwiatkami m.in. "(...) pointless, in-progress and generally disappointing Vänskä in Minnesota.(...) [Hurvitz]

czwartek, 29 czerwca 2017

10 płyt do 1000 {29 czerwca 2017]



{wpis 'techniczny'}

10 płyt/wpisów do pełnego 1000+1. Taki-sobie jubileusz ale każda okazja dobra by wyszukać 10 płyt, które szczególnie zasługują, by je w tym miejscu (i czasie) opisać. Płyt - o których tutaj wcześniej nie pisałem!
Nie będzie to proste - słabe kandydatki będą lądowały w komputerowym koszu (przy okazji kolejnych porządków) - bo sam wybór może nieco potrwać. Ale skoro kanikuła, żar leje się z nieba ... zgodnie z dewizą slowly but surely ... zaczynam. I chyba już mam pomysł na wpis 991 (bo ten się nie liczy!)

{drugi wpis 'techniczny'}

Lada chwila upłynie miesiąc od powyższej (chyba zbyt pochopnej) deklaracji ...
Do głowy mi nie przyszło, że w lipcu przypłynie fala nie-klasyczna, że najzwyczajniej zwycięży mój własny rock'n'rollowy Mr. Hyde. Jest jakaś nadzieja na poprawę w sierpniu...

czwartek, 22 czerwca 2017

Misz-masz kompletny: Brahms, Tchaikovsky, Bach (aranżowany); Beethoven & Schubert .... [22 & 27czerwca 2017]




Nie będę ukrywał, że z dwóch wykonywanych na tej płycie symfonii, 4-tą Brahmsa stawiam ponad 5-tą Czajkowskiego. To jest moja symfoniczna top 5, jeśli nie top 3...
Nagrania z różnych epok wręcz - Brahms z maja 1961, Czajkowski - z listopada 1982.
Praga Digital dołożyła podtytuł: "The Accomplishment of the Romantic Symphony 1885-1888".
Klasycznie 'sowiecki' miał Mrawiński żywot.Genialnie wyedukowany, oszczędzony w kolejnych czystkach i rozprawach z nieprawomyślnymi elitami, z zakazem wyjazdu do śmierci Stalina. "Odkryty" - wraz z leningradzką orkiestrą - przez świat w kolejnych latach. Zachwyt, szok, niedowierzanie, skok do dyrygenckiego Panteonu. I legenda za życia.
Na pewno słyszałem ciekawsze, czy - bardziej porywające - 'czwarte'; ale to dobre wykonanie. W parze z Czajkowskim (nawet jeśli ten porusza umiarkowanie) - warto mieć.



Ooo.... od pierwszych minut tej płyty wyobrażam sobie uśmiech na twarzy (nieodżałowanej!) Elżbiety Chojnackiej... I wcale nie tę przekorno-zadziorną (i intrygującą!) okładkę mam na myśli!
Właściciel tego trzewika w drugim planie jest - wraz z JSB - współ-bohaterem płyty - współ-kompozytorem. To, kompletnie mi do tej pory nieznany, Edouard Ferlet.
"Claviers croisses' ... 'skrzyżowane klawiatury'?
Bardzo ciekawa jest ta płyta i kapitalnie się jej słucha. Rewelacyjnie współbrzmią te dwa instrumenty. I te dwie muzyczne epoki! Ferlet nie 'psuje' Bacha, znajduje wspólny nurt, nawet jeśli co chwila zdaje się od niego odrywać.
Intrygująca, bardzo ciekawa płyta.


Szukałem w plikach czegoś ... 'nieoczywistego'. Żadną miarą nie można uznać z takie obydwu sonat ... Beethoven z Op. 110; Schubert - Nr 21, D960 - ale chyba nigdy wcześniej nie słyszałem Menahema Presslera...
Czyli - wybór niemal idealny....
Kolejny niezwykle ciekawy życiorys. Urodzony w 1923 roku w Magdeburgu, jakimś cudem uciekł z Niemiec w 1939 (!!), przez Włochy trafił do Palestyny. Najbliższą rodzinę niemal całkowicie mu wymordowano. Wygrał konkurs Debussy'ego w San Francisco w 1946, zaraz potem grał z orkiestrą filadelfijską po Ormandym. Założyciel Beaux Arts Trio (ups...), w którym jako jedyny grał do samego końca ... przez niemal 55 lat. Do Niemiec przyjechał dopiero w 2008. Rok później został honorowym obywatelem Magdeburga, a w 2012 ponownie obywatelem Niemiec...
Mam w domu jakiś komplet kaset magnetofonowych z BAT (chyba prezent od Karin). Czyli nie aż tak kompletnie 'nieznana' ta postać. Miałem prawo zapomnieć, tym bardziej, że kompletnie jakoś mnie nie wciąga muzyka kameralne XIX stulecia.
Siedem lat oddziela te dwie wielkie sonaty - 1821 i 1828. A łączy, między innymi, to że były jednymi z trzech ostatnich tych kompozytorów. Dla Schuberta wręcz ostatnią.
I ten nokturn cis-moll Chopina na koniec ... Piękna ta płyta. Zgadza się, że to jeden z najwybitniejszych pianistów ostatnich kilku dekad.

Płyta nagrana późną zimą 2012 roku w Potton Hall w Westleton (Anglia) {Google pokazuje jakąś uroczą wieś!}
Znakomity, dogłębny i ciekawy esej Malcolma MacDonalda - świetne nagranie - standard dla BIS. 
Chyba mam drugą płytę z tej trójki, jakiej wkrótce będę musiał (i chciał) posłuchać w lepszych warunkach (J3!).


środa, 7 czerwca 2017

"Viaggio a Venezia" czyli muzyczna podróż w czasie do Wenecji w trzech odsłonach [2-14 czerwca 2017]




Na początek kolejny z moich ulubionych zespołów - Rare Fruits Council pod wodzą Manfredo Kraemera. Nagranie z września 2010 roku, wydane w roku następnym przez Editions Ambronay.
Zaczynam nieco wbrew chronologii - płyta kolejna powinna raczej być na tym miejscu - ale, co tam, niech i tu będzie ekstrawagancko. Bohaterów jest trzech - niemal sprawiedliwie obdzielonych miejscem na płycie - Rosenmuller, Stradella i Legrenzi. Wszystkie utwory powstały niemal w tym samym czasie - na przełomie 8 i 9 dekady XVII wieku.
Piękna, niezwykle refleksyjna, miejscami wręcz melancholijna, muzyka, która tutaj znajduje sobie najlepszych możliwych wykonawców. Lekkość grania i jednoczesna niezwykła, wielowymiarowa głębia interpretacji - jak znaki rozpoznawcze MK i kolejnych składów, którym przewodzi.


Zapowiada się nieco dłuższy od planowanego pobyt w tej Wenecji. Po znakomitej płycie RFC przyszła pora na równie dobrą i chyba jeszcze ciekawszą. A kolejna z tej serii - "Viaggio a Venezia" - wcale od tych dwóch nie odbiega, a swoim programem rewelacyjnie całość domyka. Zanosi się słuchanie do końca weekendu....
Pora na kilka słów o przedniej płycie renesansowego wcielania Capriccio Stravagante "Venezia Stravagantissima. Balli, canzone e madrigali 1550-1630". Tytuł precyzyjnie opisuje zawartość, można sobie wyobrazić, że właśnie wchodzimy na bal o Doży, władającego Wenecją w czasach - niemal idealnie - Monteverdiego (1567-1643).
Ze wstydem sobie przypominam, jak fatalnie odebrałem pierwszą usłyszaną płytę Skipa Sempe - tę 'wersalską', gdzie jeszcze więcej można było usłyszeć, obecną tutaj śladowo, Guillemette Laurens.
Wtedy, oj, ze 20 już chyba to lat, po prostu jej nie zrozumiałem. Jeszcze do niej, i chyba tej muzyki, nie dojrzałem :)
Dostajemy fantastyczny przegląd form, stylów, nastrojów; utwory tych dobrze znanych - jak Orazio Vecchi czy Giovanni Gabrieli; ja i tych mniej - Giorgio Mainerio, Giovanni Picchi czy Floriano (nomen omen) Canale. Niezwykle ciekawa rzecz - i charakterystycznie dla Alphy - wydana wręcz misternie!


To otwierająca płytę handlowska Sinfonia - niczym żywcem przepisana z manuskryptu jednego z koncertów na fagot Vivaldiego! Ależ cudo!
Ale cała ta płyta to cudo! Naprawdę znakomita! I pomyśleć, że kompletnie nie kojarzę tych wykonawców .... A grają przednio!
Handel na (bardzo) dobry początek, a potem dosłownie korowód znakomitych koncertów, sinfonii i uwertur - Albinoniego, Porpory, Caldary, Benedetto Marcello, Gaspariniego i Hasse'go.
Trzy - jakże różne płyty - a łączy je jedno (poza Wenecją, rzecz jasna!): że zaraz po kolejnym odsłuchaniu, mam ochotę puścić każdą z nich od początku!
Co ciekawe, bo z instytucją Ospedale zwykł się kojarzyć przede wszystkim Vivaldi, pracowali w nich także Gasparini (w tym samym co AV), Porpora (O. di Gesu) i Hasse (O. di Santa Maria dei derelitti). Naprawdę, świetna płyta. I niezwykle ciekawy tekst w środku pióra samego Molardi'ego.
I - last but not least - te wiole! (Ale tego trzeba posłuchać!)

piątek, 2 czerwca 2017

"Venezia, 1625. Sonate concertate in stile moderno" - Maurice Steger & Ensemble [2-7 czerwca 2017]




No dobra, skoro się rzekło, trzeba sprawdzić te podobieństwa i różnice.
Sprawdzanie - nadzwyczaj wnikliwe - zajęło mi dobrych kilka dni!
Znakomita, błyskotliwa i kapitalnie zagrana płyta. A kto tutaj nie gra??
Hille Perl, Lee Santana, Sergio Ciomei - z ewidentych gwiazd pierwszej wielkości :)
W programie - identycznie gwiazdorskim - Fontana, Uccellini, Storace, Merula, Rossi, Castello.
Wenecjaninem z urodzenia wśród nich wszystkich był tylko Castello. Można śmiało powiedzieć, że postali Wenecjanami się stali za swoje niepoślednie muzyczne zasługi. Inna sprawa, że w tamtym czasie niemal wszystkie działa muzyczne drukowane były w Wenecji (ot, choćby działa bohaterów niedawno opisywanych "zygmuntowskich" nagrań The Sixteen).
Płyta jest niemal autorskim przedsięwzięciem Stegera - to on dokonał instrumentacji i opracował wybrane utwory. A było co opracowywać, bo spora część z kompozycji w oryginale była przeznaczona na skrzypce!
Zestaw instrumentów na których sam gra jest imponujący! Tenorowe, sopranowe, sopranina - doliczyłem się ośmiu! Większość to kopie inspirowane instrumentami Silvestro Ganassi'ego. Ale nie on jeden przebiera i wybiera w instrumentach - Naoki Kitaya gra na pozytywie i dwóch różnych klawesynach; niemal podobnie Sergio Ciomei; Thomas Boysen - na teorbanie i gitarze; Sabrina Frey - na trzech a Stefan Temmingh - na dwóch różnych fletach prostych; Christian Beuse obsługuje trzy dulciany!
Dzieją się na tej płycie rzeczy naprawdę znakomite; co kilka minut mam ochotę kolejnego utworu wysłuchać od początku - przepyszna zabawa. Pereł i perełek na tej płycie to wprost jedna za drugą.
Zjawiskowe nagranie dla każdego zakręconego na punkcie fletów prostych, pozycja obowiązkowa dla każdego.
{i ta szalona Ciaccona wplatana tu i ówdzie, niemal jak motyw przewodni :)}


Alessandro Scarlatti - Toccate per cembalo - Rinaldo Alessandrini [2-7 czerwca 2017]



Ho! Ho! Ale niespodzianka! Niezwykle ciekawa płyta!
Chociaż raczej dla tych, którzy niejeden już klawesyn słyszeli...
To bardzo specyficzny instrument, bliższy jednak klawikordowi niż klawesynom francuskim czy flamandzkim. Trzeba wziąć głęboki wdech i jakoś znieść ten niemal tupot w tle. Który czasem przeszkadza w słuchaniu. Warto, bo muzyka jest bardzo ciekawa i hojnie wynagradza wszelkie "niedostatki" techniczne.
To nagranie z czasów gdy Rinaldo Alessandrini znany był głównie jako klawesynista a nie dyrygent Concerto Italiano - jednego z najlepszych zespołów ostatnich lat. Płyta jest reedycją (2010) oryginalnego wydania z 1992 roku! Ten nieco 'nieszczęsny' instrument to klawesyn Franciscusa Debbonisa z roku 1678.
Scarlatti Ojciec całe wieki pozostawał w cieniu swojego syna. Rzeczywiście, dopiero ostatnie lata przyniosły renesans jego twórczości. Ponad 100 oper! 800 kantat!!! Nawet jak na standardy epoki - liczby zwalają z nóg. Miał AS szczęście do prawdziwych mecenasów - objęty patronatem panujących w Toskanii Medyceuszy (Ferdynanda) nie musiał zbytnio troszczyć się o byt. A mirem wśród współczesnych mu muzyków cieszył się olbrzymim.
Próbował AS swych sił na różnych muzycznych polach - także komponując na klawesyn. Instrument już wtedy (przełom XVII i XVIII wieku - co za czasy!) - przez niektórych uznawany za nie tyle może 'przestarzały' co raczej 'ograniczony'. Na instrumentalny piedestał wspinały się bowiem skrzypce.
Klasycznie włoski, nawiązujący do tradycji wielkiego Frescobaldiego, można by powiedzieć: "konserwatywny" ... ale jak słucham kolejny raz początkowej toccaty 'd'ottava stessa' to wszystko słyszę ale nie jakikolwiek konserwatyzm! Ileż tam pomysłów, karkołomnych łamańców, zmian temp, nastrojów! O wplecionych w nią wariacjach na temat La Folia nie wspomnę!

Fantastyczna ta neapolitańska odnoga większej muzycznej wyprawy do Wenecji - kopie manuskryptów tych dzieł odnalezione zostały w jednej z bibliotek tego miasta.
Znakomita i arcyciekawa płyta!

środa, 31 maja 2017

"Recordare Venezia" - Ingeborg Christophersen, Barokkanerne [27-31 maja 2017]


Kapitalna, przeurocza i niezwykle inspirująca płyta!
Bardzo sprytnie dobrany i ułożony program (na wiosnę 2018 jedziemy do Wenecji!), w lwiej części utwory kompozytorów weneckich, lub z bardzo blisko Wenecją związanych.
Wszystkie nazwiska dobrze znane ale jak bardzo warte odświeżenia! Marini, Uccellini, Castello, Legrenzi, Bassano, Galuppi! Dwa tygodnie przesłuchiwania bibliotek Spotify!
I - postać numer jeden płyty - Vivaldi.

Niebezpiecznie podobny pomysł na płytę, jak u Maurice'a Steger'a i jego "Venezia 1625" (Harmonia Mundi). MS jednak mógł sobie pozwolić na jeszcze więcej repertuarowej odwagi - supergwiazd jak AV na jego płycie nie ma. (Powinienem to nagranie gdzieś mieć - poszukam, posłucham i napiszę.)

Barokkanerne zasłużenie dołącza do grona moich ulubionych (w miarę) nowych i młodych zespołów.
Pięknie grają, LAWO znakomicie to nagrało - w flety proste to chyba najtrudniejsze do nagrywania instrumenty.

środa, 24 maja 2017

Johann Kuhnau, Vincenzo Albrici - Sopran Cantatas - Barbara Christina Steude, concerto con voce, Jan Katzschke [2025 maja 2017]




Johann Hermann Schein - "Ich will schweigen" - InAlto, Lambert Colson [20-31 maja 2017]


Łatwym życiem los JHS nie poszczęścił ... (https://en.wikipedia.org/wiki/Johann_Schein) wręcz przygnębiająca jest ta krótka lektura...

Za to ta płyta jest jedną z najciekawszych i najpiękniejszych, jakie w ostatnich tygodniach słyszałem!
Tak dobrą, tak intrygującą, że będę do niej wracał kilka razy w ciągu najbliższych dni. (Z J3 już ją skasowałem - bo niczego innego bym nie słuchał!) I przez nią - dzisiaj od południa słucham na Spotify Scheina! A jest tych płyt naprawdę całkiem sporo!

A! Gwoli ścisłości - nie sam jeden Schein na tej płycie! Ma w końcu tytuł "Johann Hermann Shein and the Leipzig Stadpfeifer Tradition"! Zatem mamy pojedyncze utwory kompozytorów reprezentujących następne pokolenia - Johanna Kriegera (1652-1735), Heinricha Bacha[!] (1615-1692), Gotfrieda Reiche (1667-1734), Johanna Schelle (1648-1701), Heinricha Scheidemanna (1595-1663) ... i jeszcze jednego Bacha na koniec - Johanna Sebastiana!

poniedziałek, 22 maja 2017

Bach - Cantatas, Vol.19 (BWV 86, 37, 104, 166) - Bach Collegium Japan, Masaaki Suzuki [20-31 maja 2017]


Program wg. Croucha: BWV 86 - 2+; BWV 37 - 2+; BWV 104 - 1*; BWV 166 - 2+.
Czyli można by pomyśleć, że zawartość 19-ki słabsza od 18-ki ...

Liturgicznie i kalendarzowo jesteśmy na przełomie kwietnia i maja 1724 roku.

Ma pecha ta płyta, bo jaka by nie byłą kolejność mojego słuchania - zwykle albo muszę przerwać w połowie, albo brakuje dla niej czasu - zatem dzisiaj (26.05) wieczorem zacznę od niej i na niej się skupię.

Kilka kolejnych razy i odnoszę wrażenie, że tych dwóch płyt najlepiej się słucha właśnie jedna po drugiej - tak jak Bach te kantaty pisał i wykonywał. Spójna całość, niezwykle różnorodna muzyka. nawet te 'słabsze' kantaty (86, 37 i 166) zaczynają nabierać blasku. Poza tym - tam są tak kapitalne części - szczególnie z partiami skrzypiec solo - że chce się ich słuchać za każdym razem od początku!

I znowu oceny SC wydają mi się w tych przypadkach zaniżone ....