czwartek, 28 lipca 2011

Chopin - Piano Concertos 1 & 2 - Argerich, Dutoit [28 lipca 2011]



Ha! Chyba mamy lidera w tym szybkim wakacyjnym konkursie. Perahia i Mehta byli fantastyczni ale tutaj jest tak nieprawdopodobna chemia, tyle temperamentu i tyle liryzmu! Niekiedy aż skrzy - taki słychać argentyński zadzior; ale w częściach lirycznych jest taka olśniewająca śpiewność. Są takie chwile, że aż się strzyże uszami ze zdumienia - nikt tak nie grał, nigdy tego się nie złyszało. I czysto, klarownie... Zjawiskowa interpretacja

Britten - Piano Concerto, Diversions, Young Apollo - Steven Osborne, BBC Scottish SO, Ilan Volkov [28 lipca 2011]

Click album cover to view larger version

Ha! Ale siurpryza! Kiedyś, kiedyś słyszałem koncert Brittena w radio - natychmiast zapisałem sobie, by koniecznie kupić jakieś dobre nagranie (pewnie z Richterem...)... i o tym zapomniałem. A to jest rzecz bez dwóch zdań wybitna - jeden z ciekawszych koncertów XX wieku. Płyta - fantastyczna - zasłużony zdobywca Gramophone Award w kategorii "Koncert" za rok 2009.
Koncert ma niezwykle ciekawą konstukcję - Osborne postarał się o dodatkową atkrakcję - zagrał część z której przy kolejnej redakcji Britten zrezygnował!
Nie mniej ciekawe są 'Diversions' na lewą rękę - utwór skomponowany na zamówienie "tego" Paula Wittgensteina, który prawą rękę stracił na froncie rosyjskim w I Wojnie. Koncerty napisali dla niego: (uwaga!) Josef Labor - jako pierwszy, Korngold, Strauss, Martinu, Franz Schmidt, Ravel, Prokofiev, ... i Britten. A! Partyturę 4. koncertu Prokofieva Wittgenstein kompozytorowi odesłał, pisząc, że nie rozumie w nim ani jednej nuty!
'Diversions' miały premierę 16 stycznia 1942 roku - orkiestrą filadelfijską dyrygował Eugene Ormandy...

Tveitt - Piano Concerto No.5, Variations on a Folk-song from Hardanger - Bjelland, Mortensen, Stavanger SO, Ruud [27 lipca 2011]



To jest chyba ta płyta, której wcześniej nie mogłem namierzyć! Ewidentnie to od niej musiało się zacząć!
5. koncert jest fantastyczny - podobnie, jak Wariacje na dwa fortepiany. Tu jest to wszystko, co w muzyce Tveitta urzeka - solidny i nieprzesadzony eklektyzm - różnych wpływów się nie wstydzi ale tak kapitalnie je przetwarza, podlewając norweskim sosem, że nie tak prosto je wyłapać. I nagranie jest bajeczne - to jedno z tych, które pokazują, jak daleko w tyle - pod wym względem - BIS zostawiło konkurencję. Grają fantastycznie.

środa, 27 lipca 2011

Geirr Tveitt - 100 Folk-tunes from Hardanger, Suites 1 & 2 - Stavanger SO, Ruud [27 lipca 2011]



Hmm... to chyba nie była "ta" płyta, od której zaczęło się moje szaleństwo na punkcie Tveitta. Choć to pierwsza płyta z serii wydanej przez BIS ... czyli wszelkie znaki ... itd.
Ale naprawdę - mimo kilku znakomitych miejsc - jakoś w całości aż tak nie zachwyca. Czegoś tu brak.

wtorek, 26 lipca 2011

Geirr Tveitt - Piano Concertos Nos 1 & 4, "The Turtle" - Bjelland, Austbo, Stavanger SO, Ruud [26 lipca 2011]


Wczorajsza płyta - a może bardziej informacje o poglądach Johansona - sprowokowała mnie poszukania w sieci czegoś więcej. Ale już o Tveitt'cie. Znalazłem bardzo ciekawy artykuł w kompletnie nieciekawym miejscu: http://www.alternativeright.com/main/the-magazine/geirr-tveitt/
Rzut oka na wpisy w części "komentarze" jeży włos podobnie, jak cytat z listu Tveitta. Ale odsyłając takie przypadki do psychiatry - wracam do muzyki. Tveitt to moje wielkie odkrycie sprzed kilku lat - pewnie zaczęło so od pierwszej płyty BIS - 100 Folk-tunes from Hardanger. Nazbierało się aż 12 płyt z jego muzyką - niemal kompletna dyskografia!
Pierwszy koncert jest urzekający - od samego początku, jak tylko pojawia się temat. Urokliwy.
Opowieść o żółwiu z "Gron gniewu" Steinbecka - muzycznie mało ciekawa.
Czwarty koncert - choć czasem ucho strzyże na bardzo ciekawe wykorzystanie instrumentów perkusyjnych - jakoś nie przekonuje.

poniedziałek, 25 lipca 2011

David Monrad Johansen, Johan Kvandal - Piano Concertos - Havard Gimse, Oslo PO, Eggen, Ruud [22 i 25 lipca 2011]

100. płytą miały być koncerty Chopina w nowym nagraniu Barenboima... Coś mnie jednak w piątek po południu zmusiło do wciśnięcia "play" na tej właśnie płycie. Po powrocie do domu te przerażające wiadomości z Oslo. A te naprawdę najgorsze dopiero miały nadejść. Każdy naród ma swoich Griegów i Breivików, Bachów i Himmlerów. Tym drugim zależy na tym, by o nich mówić, by bać się ich i pamiętać. Pamiętać - tak - głównie o ich ofiarach, pamiętać - by nie dopuszczać, by pojawiali się kolejni. Ale mówić już wyłącznie o tych pierwszych - o Griegach. Niech Norwegia kojarzy się dzisiaj z Griegiem, Tveittem .. czy właśnie odkrytymi Johansenem i Kvandalem.
Chociaż ... może Grieg w zupełności wystarczy. Johansen - jak się okazuje - był norweskim nazistą; aktywnie kolaborował z rządem Quislinga - nawet był członkiem Rady Kultury. Tveitt też kryształową postacią nie był http://www.aftenposten.no/fakta/verdenskrig/article674978.ece
Johansen i Kvandal to ojciec i syn! Ta płyta jest zatem jeszcze bardziej wyjątkowa - obydwa koncerty mają tutaj swoją premierę! Kvandal swój skomponował ledwo na rok przed śmiercią - że koncert ojca aż tak długo czekał na swoją .. to chyba wyjaśnia jego wojenny epizod.
A to bardzo ciekawa muzyka - od razu mi się skojarzyła z Tveittem. Jakby z tego samego nurtu czerpana. Grieg w takim ekspresjonistycznym sosie - trochę Strawińskiego, trochę Bartoka - okraszone norweskim folkiem.

czwartek, 21 lipca 2011

Shostakovich - Symphony No. 7 - Kirov Orchestra, Valery Gergiev [21 lipca 2011]



Sława VII Szostakowicza przebrzmiała chyba już zaraz po wojnie. Nie jest to jego najlepsza symfonia - inna sprawa - że skomponował przynajmniej o pięć za dużo. Gdy wybrzmiał jej propagandowy i czysto emocjonalny aspekt - z muzyki pozostało nie tak wiele. Niebywałe wrażenie nadal robi pierwsza część - podobnego przykładu tak budowanego napięcia, tak genialnie nadciągającej grozy - w temacie Inwazji - trudno znaleźć. Nie dziwi długotrwały związek Szostakowicza z teatrem i (zwłaszcza!) z filmem. Co prawda Prokofiev z "Aleksandrem Newskim" byłchyba pierwszy (muszę sprawdzić). Gergiev prowadzi znakomicie swoją orkiestrę - bardzo dobra interpretacja.

Shostakovich - Symphonies No. 5 & 6 - Kirov Orchestra, Valery Gergiev [20-21 lipca 2011]


Ależ ja symfonii Szostakowicza dawno nie słuchałem! I pomyśleć, że mam ich komplet (niemal) na radzieckich winylach w piwnicy .... i że słuchałem ich kiedyś na okrągło...
Dobry moment na powrót. O specjalną oprawę postarała się aura ... gdy słuchałem V symfonii, niebo nad Warszawą wyglądało tak:
Burza widziana ze Starego Miasta. Zdjęcie od czytelniczki
jeszcze nie padało, z jednej trony te chmury i - póki co - bezgłośne błyskawice; z drugiej - niemal słoneczne niebo. Niemal jak symbol ... może bardziej pasujący do VII, ale jeśli przestudiować los DS w czasie, gdy pisał V, los Rosjan ... chwyta za gardło.
V jest genialna, po prostu zapierająca dech w piersi. I to jest świetne wykonanie.
VI jest całkiem inna w wymowie - wierzyć się nie chce, że powstała jesienią ... 1939 roku... pierwsze wykonanie miała w listopadzie. Ciekaw jestem co Szostakowicz myślał o ówczesnym aliansie sowiecko-niemieckim ... jak go odbierał, czy oczekiwał wielu lat pokoju i promiennego rozwoju swojej sowieckiej ojczyzny? czy miał nadzieję, że Stalin poluzuje, że Rosjanie będą mogli w końcu normalnie żyć?
Bo trochę tych oczekiwań w VI słyszę ... i stąd pewnie wstrząs znany z pierwszej części VII "Leningradzkiej"...

Les Grandes Eaux Musicales de Versailles 2008 - Les Talens Lyriques, Christophe Rousset [19-20 lipca 2011]


Perełka - i szkoda wielka, że tylko składanka. Wybór z "Perseusza" i "Rolanda" Lully'ego, "Venus i Adonis" Desmarest'a; plus zakończenie z Porpory. Tyle na mojej cyfrowej wersji - na CD ponoć pojedyncze utwory Rameau, Glucka. Tam 28 - u mnie 25 .... Chyba ... chyba, że na wersji cyfrowej z czterech otwierających uwertur (m.in "Nais" i "Zais") zrobiono jedną! A ja - gamoń - nie rozpoznałem...
Inna sprawa - ni cholery nie pamiętam SKĄD ja to mam ... może to wcale nie zakup ... choć za zakupem przemawia okładka.
Piękna płyta - treściwie pokazuje drogę, jaką Rousset doszedł do "Bellerophon'a" - mojej płyty roku bez dwóch zdań.

poniedziałek, 18 lipca 2011

Dvorak - Symphonies Nos 7 & 8 - Antal Dorati, London Symphony Orchestra [15-18 lipca 2011]

Wybitne! Wielkie! Polecone przez nieocenionego PK - strzał w samo serce. Nagrania historyczne niemal - 59. i 63. rok - ale brzmi rewelacyjnie! Granie całkiem nie z tej ziemi - szczególnie w 7. symfonii. Robota techników - zarówno nagrywających oryginalne "master tapes", jak i tych, którzy przenosili je na CD - bajeczna. Cudo nie płyta.


piątek, 15 lipca 2011

Chopin - Piano Concertos 1 & 2 - Murray Perahia, Zubin Mehta [14-15 lipca 2011]



Wielka płyta! Nagranie na żywo - z Mann Auditorium w Tel Avivie z  lutego 1989 roku - Mehta prowadzi Israel Philharmonic Orchestra. Perahia ma 42 lata ... wcześniej słuchany KZ - 22.... Inna sprawa - na okładce MP wygląda też na 22 :)
Gra cudnie - obydwa koncerty! Z tyłu głowy mam tę bajeczną płytę Argerich z Dutoit (po weekendzie) - do tej pory chyba mój ulubiony komplet koncertów. Perahia & Mehta są tuż obok. Tutaj nie sposób się do czegokolwiek przyczepić - absolutny wzorzec!

czwartek, 14 lipca 2011

Bach - English Suites BWV 806-811 - Carole Cerasi [13-14 lipca 2011]

Między Chopinem Bach pasuje jak ulał! A to jest chyba jedna jedyna płyta Carole Cerasi, jakiej nie mam. Inna sprawa, że nie ma jej także na oficjalnej stronie artystki http://www.carolecerasi.com/discography.html
CC jak meteor wdarła się na absolutny szczyt współczesnych klawesynistów - od pierwszej - fenomenalnej - płyty z utworami Jacquet de La Guerre. I szczerze przyznam, że nie nagrała do tej pory płyty choćby "dobrej" - wszystkie są "bardzo dobre", wyjątkowe, raz za razem pojawia się płyta genialna.
Na moje ucho ta jest bliska ideału - pod każdym względem. Metronome naprawdę wie, jak nagrywać klawesyn - jest idealnie. Fantastyczna płyta, którą MUSZĘ mieć w oryginale!

środa, 13 lipca 2011

Chopin - Piano Concertos 1 & 2 - Krystian Zimerman, Carl Maria Giulini [13 lipca 2011]

Dwa razy w Los Angeles w listopadzie - e-moll w 1978, f-moll w 1979. Los Angeles Philharmonic Orchestra. E-moll na żywo, co - niestety - bardzo słychać. I chyba najbardziej słychać trzaskającą nutami na pulpitach orkiestrę. Głupio - bo cała magia koncertu gdzieś pryska. Młody (22-23 lata!) KZ wygrał właśnie (1975) Konkurs Chopinowski. Gra bez dwóch zdań świetnie, pal diabli beznadziejną orkiestrę i słabe nagranie za pierwszym razem - gra KZ ani trochę się nie zestarzała. Tego można słuchać w kółko.
Odwrotnie niż u Rubinsteina - tutaj lepiej wypada koncert f-moll. Technicznie jest bez zarzutu - nic dziwnego, że to właśnie wykonanie DG umieścił w edycji "Complete Chopin" - a e-moll podmienił na o rok późniejsze nagranie z Kondrashinem z Amsterdamu.

wtorek, 12 lipca 2011

Chopin - Piano Concertos 1 & 2 - Artur Rubinstein, Skrowaczewski, Wallenstein [11-12 lipca 2011]



Bardzo ciekawa płyta ... koncert e-moll ze Skrowaczewskim to rzecz przecudowna! Rubinstein gra po prostu magicznie.  Orkiestra - New Symphony Orchestra of London - gra bardzo dobrze, nagranie jest świetnie zremasterowane - brzmi naprawdę 'współcześnie'. Ewidentnie taśmy z koncertem f-moll były gorszej jakości - to słychać od razu. I gorszą orkiestrę też słychać od razu... I słabsze nagranie - do bani skontrastowany fortepian z orkiestrą - raz za dużo fortepianu, raz za mało. Balans do luftu. Rzępolą koledzy z Symphony of the Air pod dyrekcją Alfreda Wallensteina.
Śmieszna sprawa - nagrania dzielą ledwie 3 lata (e-moll z 1961. f-moll z 1958) a brzmią naprawdę jak z różnych epok. A już całkiem śmieszne jest to, że esej z książeczki niemal słowem się na zająkuje o koncercie e-moll, stwierdzając, że f-moll jest "generally regarded as the superior of the two" i poświęcając dużo miejsca historii młodzieńczej miłości do Konstancji ... 
A guzik! Ja wolę e-moll! I to nagranie tylko to potwierdza.

środa, 6 lipca 2011

Handel HWV 14 - "Floridante", Il Complesso Barocco, Alan Curtis [5-6 lipca 2011]


Pierwsze wrażenie najlepiej oddaje nieoceniony NewOlde: "Musically, Floridante is one of Handel's finest operas, but the only previous recording was one of McGegan's weakest." I to od pierwszych taktów niezwykle pięknej uwertury.
(Teraz okazało się - jak ładowałem okładkę - że słuchałem "Floridante" 31 maja ... i wcale mi się nie podobało!!)
Ale może trzeba było "Muzio" i "Sulli" by ją docenić? Najwyraźniej. Na McGegana nie będę tracił czasu ale własne zdanie zweryfikować nieco trzeba. Zarówno co do samej muzyki, jak i obsady. Na pierwszej płycie naprawdę dzieje się sporo i obiecuje ona wiele. Druga w zasadzie obietnicy nie spełnia - choć nie rozczarowuje.
OK - odszczekuję - jak dla mnie "Floridante" to jedno z lepszych handlowskich nagrań Curtisa. W głowie mi kołacze jako najlepsze "Deidamia" .. być może to jest drugie. Philippe Gelinaud, który na gfhandel.org dał tylko 4 ... ma chyba jakiś problem z Mijanovic. Ja nie mam - wcale mi nie przeszkadza.
Bardzo przyzwoita rzecz.

wtorek, 5 lipca 2011

Bach - Suites francaises - Blandine Rannou [4-5 lipca 2011]


Fantastyczna płyta! Pierwsza sprawa - świetny instrument: klawesyn zrobiony przez Anthony Sidey'a - kopia instrumentu Ruckers'a. Nośny i niebywale wyraźny dźwięk - fantastyczne brzmienie. Klarowne w częściach wolnych i szybkich - żadnej "ściany dźwięku" charakterystycznej dla złych - instrumentów lub nagrań. Bo jakość nagrania to tutaj osobna historia - majstersztyk!
BR nieco wodzi słuchacza za nos - miesza kolejność Suit - 5, 1, 3, 4, 2 i 6. Ale można jej to darować - niezwykłą grą wszystko rekompensuje.
Bach genialnie nauczył się lekcji zadanej przez Wielkiego Couperina - dołożył nieco swojej architektonicznej polifonii .. i wyszły cuda. Wielkie nagranie.

niedziela, 3 lipca 2011

Handel HWV 13 - "Muzio Scevola" - Brewer Baroque Chamber Orchestra; Rudolph Palmer [3 lipca 2011]


"Ciekawostka" i ... niewiele ponad to. Sam pomysł - w zasadzie przedni i bardzo dobrze ukazuje, jak w tamtym czasie do gatunku podchodzono. Jak bardzo nie na serio operę traktowano. Trzech różnych kompozytorów dostaje zadanie napisania po jednym akcie do wspólnego libretta - poza Handlem i Bononcinim jest to jeszcze Filipo Amadei. O muzyce tego trzeciego pies z kulawą nogą już nie pamięta.
O Bononcinim ... swego czasu jednym z największych rywali Handla - podobnie chociaż pojawia się coraz więcej nagrań.
Palmer kompletnie pominął akt I, z II zostawił uwerturę i ledwie kilka numerów - natomiast Handla wykonał w całości. By opisać to nagranie - autor strony NewOlde używa jednego słowa ... "ponure" (by nie powiedzieć - żałosne). Jak to z ciekawostkami - nie ma co się czepiać. Ważne, że jest.
Swoją drogą - dziwna sprawa - 20 lat temu cały ten handlowski revival zaczął się w zasadzie w Stanach! McGegan, Palmer .... A dzisiaj co z tego zostało? Dlaczego w kraju o takim potencjale nie ma choćby jednej, na stałe grającej(!), orkiestry wykonującej "muzykę dawną"? Gdzie są te setki absolwentów najlepiej finansowanych uczelni muzycznych na świecie??






Handel HWV 10 - "Silla" - London Handel Orchestra, Denys Darlow [2 lipca 2011]


Pora na dwie, prawdobodobnie najrzadziej wystawiane i nagrywane, opery Handla.
"Silla" to tzw. 'pièce d'occasion' - rzecz wystawiona tylko raz - nawet nie bardzo wiadomo gdzie.
Historia wielkiego rzymskiego wodza i dyktatora Sulli - podana tutaj w sosie dosyć klasycznym. Sulla to krwawy i rozpustny tyran - dokładnie tak go postrzegano przez następne stulecia. A że wódz był z niego znamienity, władca pierwszorządny, solidny prawodawca... Jak dziś, tak i za czasów Handla takie historie nie najlepiej się sprzedawały.
Ciekawe, że sporo z tej muzyki Handel wykorzystał w "Amadigi" - ze zdecydowanie lepszym skutkiem. Opera jest krótka i zwięzła ale jakaś mało spójna - całego tego dramayu nie sposób się tutaj domyślić. Handel jeszcze się uczył 'opera seria' i to jest jeden z tych mniej udanych kroków ku mistrzostwu. Nagranie Darlowa - przyzwoite - zrobione na żywo, ale technicznie jest bez zarzutu. Taki porządny 'średniak' - ale tutaj to i Minkowski by niczego nie wskórał.