piątek, 30 marca 2012

Bach – Passio Secundum Johannem - La Chapelle Rhénane, Benoit Haller [29-30 marca 2012]


Muszę pchnąć maila do PK za polecenie tej płyty. Wydawało mi się, że żadna interpretacja Bacha już mnie nie zaskoczy, że już słyszałem wszelkie możliwe podejścia, opcje i ekstrema.
Ale nie .... to wykonanie wtłacza wprost w ziemię od samego początku, przyciąga uwage, jak mało które!
Natychmiast pojawia się pytanie: "zaraz, zaraz! czy to aby na pewno bachowska Pasja wg. św. Jana???" ten sam tekst, te same nuty??!!
Genialne nagranie - kolejna "płyta roku" - nie mogę się oderwać ....
No i okazuje się - konieczne było sięgnięcie do książeczki - że to faktycznie ta sama Pasja. Choć nie do końca...
Haller postanowił odtworzyć piątą wersję SJP (zachowaną w ledwo rozpoczętym rękopisie)  i najzwyczajniej zmiksował drugą z czwartą! Bach nigdy takiej Pasji nie napisał! BH zakłada więc, że gdyby miał szansę, to tak właśnie by zrobił....
Ryzykowne ale efekt mówi sam za siebie - to arcyciekawy pomysł i naprawdę przednie wykonanie. Genialne potraktowanie klawesynu i organów; kontrabasów(!!!) Wybitna rzecz.

czwartek, 29 marca 2012

Bruckner - Symphonies No. 7 & No. 8 - Berliner Philharmoniker, Gunter Wand [28-29 marca 2012]

  

Trochę ryzykowne przedsięwzięcie z tym Brucknerem - w tej sytuacji, ale sprawdził się nad podziw dobrze.
To są tak wielkie, tak dobrze napisane i tam mądrze wykonane symfonie, że pasują na każdy możliwy nastrój - i na doła, i na euforyczną górkę.
7. już tu była - nic dziwnego, że ją zostawiłem na J3 - to bez wątpienia jedna z tych Największych symfonii.
8. robi na mnie nieco (ale tylko 'nieco'!) mniejsze wrażenie - chociaż to akurat nagranie w zasadzie jednomyślnie jest uważane za wybitne, wielkie itd. Bo takie jest - szczególnie nogi się uginają przy słuchaniu finału.
Jest w Brucknerze jakaś mistyczna surowość i moc, a zarazem prostota i szczerość przekazu. I wielka muzyczna wyobraźnia ... i jak to wszystko zestawiać z przegadanym i nudnym Wagnerem?
Interpretacje Wanda odzierają tę muzykę ze wszelkich fałszywych interpretacji - to jest klarowny, arcyludzki - by nie powiedzieć 'humanistyczny' - przekaz. Dwie płyty po prostu Ogromne.

wtorek, 27 marca 2012

Bach - Cantatas vol 10 - Bach Collegium Japan, Suzuki [27 marca 2012]



Vol 10 wg. Croucha: BWV 105 - 1*, BWV 179 - 2, BWV 186 - 2+.
Do ekipy MS dochodzi przeurocza Miah Persson ... i aż się wierzyć nie chce, że nagra z Japończykami jeszcze tylko jedną płytę; za to jaką! - "Magnificat" w działami JSB, Kuhnaua i Zelenki.
Do tego kolejny raz Blaze, Sakurada i Kooij.
Crouch ocenia kantatę 105 niezwykle wysoko - '1*' to jego najwyższa możliwa ocena - i szczerze powiem, niezbyt rozumiem dlaczego. Na '1' zgoda. Dwie pozostałe kantaty są średnie - vol. 9 robi w sumie lepsze wrażenie.

poniedziałek, 26 marca 2012

Bach - Cantatas vol 9 - Bach Collegium Japan, Suzuki [26-27 marca 2012]



Vol 9 wg. Croucha: BWV 24 - 2, BWV 76 - 1, BWV 167 - 2+.
Znacząca płyta przede wszystkim ze względu na debiut w serii Robina Blaze'a - który zagościł w niej na dobre, stając się 'flagowym' wręcz kontratenorem. I dobrze, bo to znakomity śpiewak, obdarzony miękkim, ciepłym głosem - nie tak może 'efektownym' jak np. Jarrousky, ale niezwykle dobrze sprawdzającym się w Bachu. A czy PhJ sprawdziłby się w Bachu? Wątpię ...
Poza nim - Midori Suzuki, Gerd Turk i Chiyuki Urano - znana ekipa.
Kolejność kantata na płycie nieco inna - najpierw monumentalna, dwuczęściowa 76., potem 24. i na koniec 67.
Tu nie ma jakichś niebywałych fajerwerków - ale jest kilka takich miejsc, że ręka odruchowo sięga po przycisk 'powtórz'. Takich typowych bachowskich muzycznych uniesień, takich wycieczek w stronę absolutu ... Miejsc, które z każdym taktem potwierdzają, że Bach ... a potem jednak dosyć długo nic. Sinfonia otwierająca drugą część kantaty 76 z nieziemskim dialogiem wioli z obojem, finałowy chorał kantaty 167 'Sei Lob und Preis...' z tak fenomenalnym, roztańczonym akompaniamentem! Cuda prawdziwe!

środa, 21 marca 2012

Gluck - "Armide" - Les Musiciens du Louvre, Marc Minkowski [21-23 marca 2012]



Rewizyta u ChWG w celu porównania jego arcydzieła z pierwowzorem Lully'ego - słuchanym niemal symultanicznie w wersji na żywo, jaką William Christie poprowadził w Paryżu 18 października 2008 - wypada dla gospodarza tak sobie ...
Gluck wybornie bawi się orkiestrą, rozumie, jak używać chóru, jak mało który mu współczesny, nie ma żadnych - na pierwszy 'słuch' - problemów z melodyką francuskiego .... ale to nie jest ten przez stulecia poniewierany Lully. Tu miejscami nie ma żadnej tragedii! Są chwile w pierwszych aktach, które na myśl przywodzą Mozarta ("Uprowadzenie...", czy "Wesele..."), bardziej się kojarzą z komicznym 'singspielem' niż tragedią liryczną. Ale ciesząc w przerwach ucho Lullym - wrócę po południu do Glucka. Nie da się bowiem ukryć, że jest to jedno z najlepszych nagrań MM.
Sama historia powstania wersji Glucka jest niezwykle ciekawa - chyba ciekawsza od samego dzieła ....
Philippe Quinault napisał libretto dla Lully'ego w roku 1686, za źródło biorąc "Jerozolimę wyzwoloną" Torquato Tassa. Wszystkie te późniejsze Orlanda, Rinalda czy właśnie Armidy - w tym dziele miały początek. Ot, kilka - tylko tych wielkich! - nazwisk - Monteverdi, Rossi, Ferrari, Campra, Handel, Vivaldi czy Albinoni ...
Gluck wystawił swoją Armidę niemal 100 lat po oryginale - paryska premiera odbyła się 23 września 1777 roku. O kilka lat wcześniejsza próba Mondonville'a uwspółcześnienia 'Thesee' zakończyłą się totalną klapą - widownia domagała się wystawienia oryginału! Inna sprawa, że Armida JBL od chwili wystawienia uważana była we Francji za dzieło kultowe! No i się zaczęło ....tradycjonaliści starli się z modernistami aż pierza leciały! To były polemiki! Nie takie miałkie i letnie dyrdymały, jak dzisiaj. Tak czy owak - wersja Glucka wyznaczyła kierunek, jakim podążała francuska opera w nastepnych dekadach. A moda na przeróbki - zwane dzisiaj 'sequelami' - rozlazła się jak zaraza... Piccinni przerobił 'Rolanda' i 'Atysa', Philidor - 'Persee' a Gossec - 'Thesee'.
.... Wolę jednak "Armide" Lully'ego - tamta mnie porusza i zachwyca. Od początku do końca. Gluck - tylko miejscami. Za często pojawiają się akcenty 'lekkie', by nie powiedzieć - komiczne. A to mi do tej historii nie pasuje. Ale przyznać trzeba, że Delunsch po prostu błyszczy, pozostali śpiewacy w niczym jej nie ustępują (Ea Podleś!), orkiestra gra fenomenalnie. Wszyscy robią, co mogą i robią to na najwyższym poziomie. Chyba tylko Gluckowi tej 'iskry' zabrakło...

poniedziałek, 19 marca 2012

Johann Mattheson - "Der grosste Kind" (Christmas Oratorio) - Kolner Akademie, Michael Alexander Willens [19 marca 2012]


O tym absolutnie fenomenalnym nagraniu John Wall pisze:
"This is the best Mattheson recording to date that I have heard. It's a OVPP performance of a festive oratorio with trumpets, horns and timpani on the same libretto as Keiser's Dialogus von der Geburt Christi. For a refreshing change, the only keyboard continuo instrument is the harpsichord, consistent with the score which is marked "cembalo."
I dodałbym od siebie, że jest to jedno z ciekawszych dzieł tego gatunku z tej epoki...
Pochodzące z 1729 roku ARCYDZIEŁO - to jeden z rękopisów JM, który po wojnie "odnalazł" się w bibliotece Akademii Nauk w .. Erawaniu (!) by w 1998 roku wrócić na dobre do Hamburga.
Nagranie wydane w cyklu 'Musica sacra Hamburgensis 1600-1800' (już 7. płyta! koniecznie poszukać poprzednich!!).
Słucha się tego od początku do końca naprawdę - jak ciele - w niemym zachwycie. Śmiało można to nagranie postawić na półce obok "Mesjasza" czy bachowskich Pasji i oratoriów. Może bardziej oratoriów -wielkanocnego i bożonarodzeniowego - bo to jednak o coś zupełnie innego chodzi, niż w pasjach. Nie o głęboki, trzymający za gardło dramatyzm, co o docierającą do kościelnych sklepień wielką radość. Może bliżej to do Handla... Wykonanie - pod każdym względem - wybitne! Moja płyta roku numer 2.

piątek, 16 marca 2012

Marchand & Rameau : Œuvres pour clavecin - Christophe Rousset [16, 27-28 marca 2012]

Hmmm... górę wzięła słabość do ChR i kupiłem tę płytę w ciemno.
A trzeba było chwilę się wstrzymać i przypomnieć sobie ... że nie bez powodu Marchand dał drapaka przed Bachem, a Rameau w utworach klawesynowych ani na moment nie jest Wielkim Couperinem...
Chociaż Rousset grał tegoż Couperina wprost bajecznie ... i nie tylko jego. I naprawdę nie wiem, w czym tkwi mój problem z tą płytą, że od pierwszego słuchania mi nie pasuje... Słucham dalej ...
Problem był wydumany - minął po kilku dniach.
Marchand ... faktycznie nie był Bachem, Rameau - Couperinem - co miało się potwierdzić, potwierdziło. Ale to jest bezsprzecznie piękna muzyka i bardzo dobra płyta.
Muszę tylko poczytać o instrumencie i ekipie nagraniowej - moim zdaniem brzmi to trochę za mocno, za 'twardo'. Okazuje się bowiem, że w tych utworach Marchanda jest całe mnóstwo cudownej nostalgii i melancholii. Herezja - ale miejscami to ciekawsze niż Rameau! Bo szczerze przyznam - do Marchanda miałem chęć po kilka razy wracać, a do JPR tak ledwo-ledwo... Głównie by porównać z poprzednim nagraniem Rousseta, i - przy okazji - z Blandine Rannou.

Le triomphe de l'amour - Airs d'opéras français des XVIIe et XVIIIe siècles - Sandine Piau, Les Paladins, Jerome Correas [15 marca 2012]

Ależ cudo! Wybitna płyta! Marzec ledwo w połowie a ja mam już swoją pierwszą "Płytę Roku".
Jakież tutaj są perły: i świetnie znane, i często nagrywane arie (i utwory instrumentalne) z oper Lully'ego, Rameau. Campry i Charpentiera; jak i takie cuda, jak utwory Gretry'ego, Rebela, Favart'a i Sacchini'ego.
Nieprawdopodobnie mocna odpowiedź na dwie pierwsza płyty z serii "Tragediennes" Gens i Rousset'a. Absolutnie w niczym tamtym płytom nie ustępująca.
Sandrine Piau jest śpiewaczką tego samego formatu co Veronique Gens, bez większego sensu byłoby wyszukiwanie przewag jednej nad drugą.
Correas i jego orkiestra nie osiągneli może jeszcze statusu Les Talens Lyriques i jesz szefa ... ale tak grając .... wkrótce to zrobią.

wtorek, 13 marca 2012

Handel HWV 28 - "Poro" - Europa Galante, Fabio Biondi [13-14 marca 2012]

Od pierwszych taktów słychać, że to jest inna jakość niż cały Curtis razem wzięty! Tutaj czuć, jak przeskakuje iskra między partyturą i wykonawcami. W obsadzie Banditelli, Bertini, Fink, Lesne; orkiestra - nie ma co mówić ... I zbrodnią niesłychaną jest fakt, że nie dano Biondiemu czegokolwiek więcej Handla nagrać... Recydywą zaś polityka nagraniowa EMI - sprowadzająca sięw praktyce do tego, że FB nie wychodzi poza Vivialdiego.
'Poro' to nie jest wielka opera - liczba nagrań najlepiej o tym świadczy. Ale trafiło akurat niemal na koniec tego twórczego 'dołka' - dwa lata później pisze "Orlando", a pięć - "Ariodante" i "Acinę".

poniedziałek, 12 marca 2012

Handel HWV 30 - "Fernando" ("Sosarme") - Il Complesso Barocco, Alan Curtis [11-12 marca 2012]


"Sosarme, Re di Media" bądź właśnie "Fernando, Re do Castiglia", jak w pierwszej wersji opera się nazywała. A by było jeszcze ciekawiej - oyginalne libretto autorstwa Antonio Salvi'ego nosiło tytuł ... "Dionisio, Re di Portogallo"! By nie drażnić portugalskiego sprzymierzeńca i nie wywoływać politycznych awantur, Handel zmienił i miejsce akcji - przenosząc je na Środkowy Wschód, i imiona wszystkich bohaterów.
Opera, napisana w 1719 dla Royal Academy of Music, w zasadzie w dziejach muzyki jakimś bardziej wyraźnym śladem się nie zapisała. Najlepszym dowodem liczba nagrań - prehistoryczne pod Anthony Lewis'em - z Alfredem Dellerem w roli głównej! (jedno jedynie kompletne nagranie opery Handla AD...); jakieś amerykańskie kuriozum pod Somarym ... i Curtis. John Wall z miejsca odrzuca to nagranie jako niekompletne - krytykując EMA, że z oszczędności znacznie przycięło rozmiary dzieła. ("yet another shameful example of EMI's greed at the expense of artistic integrity")
Dla 'kompletystów' to zbrodnia - święta racja; ale kto wytrzymałby jeszcze jedną godzinę tej dosyć miałkiej opowieści - bez względu na to, że Handlowi zdarzają się naprawdę piękne chwile?!
Nagranie AC pochodzi z 2007 roku - niezła obsada - Zazzo, Cangemi, Cencic.
O Sosarme/Fernando bardzo ciepło pisze PK ... ciekawe o jakich nagraniach czy wykonaniach myślał pisząc tę właśnie notkę. Nie da się jednak ukryć, że muzycznie jest to ciekawsze dzieło niz 'Poro' - choć wykonań jako takich nie sposób porównywać.

sobota, 10 marca 2012

Handel HWV 31 - "Orlando" - Academy of Ancient Music, Christopher Hogwood [10 marca 2012]


Różnica między "Orlandem" a "Eziem" jest mniej więcej taka, jak między Hogwoodem a Curtisem.
Ezio nagrany w 2009 roku, Orlando w 1991! I idę o zakład, że Curtis nidy takiej płyty nie nagra. Nigdy jego orkiestra tak nie zagra, jak stara Academy, James Bowman, Arleen Auger, Emma Kirkby. Catherine Robbin i David Thomas ... tworzą tutaj niezwykłe rzeczy. Słucha się tego z rozkoszą. A jak ta orkiestra gra! Aż się chce popatrzeć do książeczki, jaki był jej skład.

piątek, 9 marca 2012

Handel HWV 29 - "Ezio" - Il Complesso Barocco, Alan Curtis [8-10 marca 2012]


Kolejny hit tamtych czasów, ale Metastasio - autor libretta - pobił w tym względzie chyba wszelkie możliwe rekordy. Opery do tego samego libretta skomponowali Porpora, Hasse, Jommelli, Traetta, Sacchini. Gluck (dwukrotnie!) - by poprzestać na tych największych. Bo historia ciekawa - kogo nie porusza postać Aecjusza. "Ostatniego Rzymianina"? Na premierze w roku 1732 Ezia śpiewał sam Senesino, Fulvię - Strada, a Vara wielki Montagnana.
Opera okazała się spektakularną porażką - pięć wystawień i spadła ze sceny.
U Curtisa najbardziej przeszkadza mi Ann Hallenberg w tytułowej roli ... Znakomicie pasują i takoż śpiewają Karina Gouvin i Sonia Prina ale AH mnie po prostu razi. Ezio altem? Prawdę jednak mówiąc - czy taki Cencic bądź Jarrousky byłby bardziej wiarygodny? Wątpię.
Ale słychać na każdym odcinku, że ta zgrzytająca maszyneria Curtisa działa coraz lepiej - dobiera coraz lepszych śpiewaków, wyciska z nich coraz więcej ... i gdyby jeszcze ta orkiestra lepiej grała. Gdyby to nie było takie płaskie...

czwartek, 8 marca 2012

Handel HWV 57 - "Samson" - Concentus Musicu Wien, Nikolaus Harnoncourt [7-8 marca 2012]


Dziwna sprawa z tym "Samsonem" - jedno z lepszych oratoriów, a dobrych nagrań co kot napłakał, w tym dwa (nie licząc K&K) na historycznych instrumentach. I obydwa już w zasadzie leciwe - Christophers z 1996, Harnoncourt z 1992 roku. Harnoncourt pozostaje w zasadzie pionierski, choć raczej przegrywa z Christophersem. O przysłowiowy 'błysk szprychy', o jakiś niuans, o to coś w powietrzu - bo to niezwykle dobre wykonanie.

środa, 7 marca 2012

William Alwyn - Elizabethan Dances, Oboe Concerto - Jonathan Small, Royal Liverpool Philharmonic Orchestra, David Lloyd-Jones [7 marca 2012]


Niezwykle ciekawa płyta. I słowo daję - po Handlu, po "The Rest is Noise" (bo to kolejny "projekt") będzie więcej muzyki Alwyna. Po lub pomiędzy.
"Tańce elżbietańskie" są znakomite. Nawiązanie jest naprawdę dalekie - to fantastyczne, współczesne kompozycje. Bo jak się okazuje, to są tańce obydwu Elżbiet na brytyjskim tronie - I i II ! Wpływu Beatlesów nie słychac bo kompozycja pochodzi z 1957 roku! Świetny jest "The Innumerable Dance"i koncert na obój, harfę i smyczki - ten skomponowany w czasie wojny.
Fantastyczna płyta!

wtorek, 6 marca 2012

Bruckner - Symphony No. 7 - Berliner Philharmoniker, Gunter Wand [6 marca 2012]



Fenomenalna płyta ... Nie ma co pisać - trzeba słuchać. Genialna symfonia, zwalająca z nóg niemal, w kongenialnym wykonaniu. Bruckner = Wand ... mądre, głębokie, porywające wykonanie. Inna sprawa, że orkiestra z najwyższej półki i w najlepszej formie. Nic z sensem naprawdę nie sposób o tym nagraniu napisać - słów brak; by pisać bez sensu - szkoda miejsca.

Bruckner - Symphony No. 00 "Study Symphony"; "Volksfest" (1878) Finale to Symphony No. 4 - Royal Scottish National Orchestra, Georg Tintner [5-6 marca 2012]

Zaczynamy taki mini-cykl z symfoniami Brucknera, nagranymi przez nieodżałowanego Georga Tintnera. Jeden z ciekawszych cykli wydanych przez Naxos - chwała tej wytwórni i za to.
Bruckner 39-letni (!) pisze swoje pierwsze dzieło symfoniczne, którego nawet sam za pierwszą symfonię nie uważa! AB jeszcze wtedy studiował sztukę kompozycji! Co trafnie opisuje znakomity artykuł na MusicWeb
http://www.musicweb-international.com/classrev/2009/Apr09/Bruckner_Symphonies_Article.htm
to jest najmniej 'brucknerowska' symfonia ze wszystkich, które napisał, w głębokim cieniu twórczości Schumanna. 1863 rok ... w sumie nic dziwnego. Ale to bardzo ciekawa 'wprawka' - ciekawsza niż nie jedna 'pełnowymiarowa' symfonia napisana w tamtym czasie.
Genialny jest natomiast dodatek - wersja finału 4. z roku 1878 - pośrednia między wcześniejszą o 4 lata wersja pierwotną, a ostateczną, jaką powszechnie się wykonuje. Smakowite!

poniedziałek, 5 marca 2012

Handel HWV 27 - "Partenope" - Early Opera Company, Christian Curnyn [5-6 marca 2012]





PK "Partenope" bardzo przypadła do gustu ..., mam jednak wrażenie, że w uszach miał stareńkie nagranie Kuijkena z 1978 roku! Za jakiś czas przyjdzie i na nie pora.
Handel zmienia radykalnie - jak na tamte czasy - stylistykę i komponuję niemal operę komiczną. A raczej - jak celnie zauważa autor notki na Wiki - pierwszą "niepoważną". Pierwszą operę, która nie idzie wytartym szlakiem opera seria. Libretto ponoć poznał w czasie pobytu w Wenecji - oglądając operę skomponowaną przez Caldarę (całkiem popularny to był tekst). Już w roku 1726 GFH próbował zainteresować nim Royal Academy of Music - bezskutecznie - manager RAM napisał, że był to jeden z najgorszych tekstów, jakie w życiu czytał. A jego popularność we Włoszech była jedynie rezultatem powszechnej deprawacji tamtejszej publiczności ...
No i ... mam problem z kolejną operą GFH; bo 'Partenope' bezsprzecznie jest lepsza niż kilka poprzedniczek ze schyłkowej Akademii, to ani mnie jej komizm nie bawi, ani muzyka - w tym wykonaniu nie porusza. Bez znajomości włoskiego, jasna sprawa, ni cholery nie da się pojąć o co w tej zawiłej historii chodzi. A EOC & Curnyn ... no to - przy wszystkich chęciach z jednej i staraniach z drugiej strony - to nie jest jakaś porywająca kombinacja. Brak tego czegoś...

piątek, 2 marca 2012

Handel HWV 58 - "Semele" - English Baroque Soloists, John Eliot Gardiner [1-2 marca 2012]

 

Arcydzieło, bezsprzecznie, tylko czemu JEG naśladuje Harnoncourta i korzysta z chłopięcych sopranów!
Strasznych! Jeśli to cena 'autentyczności' wykonania, to aż tyle zdzierżyć ja nie jestem gotów.
PK nad "Semele" się rozpływa - to jeden z dłuższych opisów, jeden z tych napisanych z największą pasją. Bo to jest niedzło naprawdę niezwykłe i zachwycające; pod wieloma względami pionierskie. Nie mogę jednak zrozumieć, dlaczego żaden ze współczesnych wielkich dyrygentów nie nagrał nowej "Semele" na płycie! Sporo wykonań koncertowych, a jakże - do zdobycia dla pasjonatów. Zwykli melomani muszą zadowalać się kolejnymi reedycjami już nieco leciwego wykonania Gardinera. Chyba że wolą Nelsona ...
W czerwcu 1743 Handel bierze na warsztat libretto Williama Congreve'a, napisane niemal 40 lat wcześniej dla Johna Eccles'a. Ta opera na pewno zawita tutaj w marcu! Słowo!. I handel też w zasadzie operę skomponował - chociaż do dzisiaj trwają na ten temat dyskusje. Intencją Handla było bowiem wystawienie "Semele" w ramach cyklu przedstawień oratoryjnych. Marketingowcem był w końcu GFH wybornym! Ale tym razem rozminął sięz oczekiwaniami londyńskiej publiki. Zamiast jakiegoś podniosłego patriotycznego oratorium, zakorzenionego w Starym Testamencie i kolejny raz wskazującego na Dumny Albion jako dziedzica tamtych czasów i bohaterów, Handel sięga do greckiej mitologii, a temat jaki wybrał zatrząsł współczesnych z oburzenia. Niemoralne, sprośne, wulgarne! "Sprośna opera", jak napisał Charles Jennens. Cztery przedstawienia i na 200 lat "Semele" znika ze scen.
I co bardzo ciekawe - to właśnie "Semele" była pierwszą europejską operą barokową wystawioną w Chinach - w październiku 2010 w Pekinie wystawił ją Christophe Rousset.
A samo nagranie Gardinera? Słucham jeszcze raz!