czwartek, 31 grudnia 2015

"The Art of Melancholy" (Songs by John Dowland) - Iestyn Davies, Thomas Dunford [31 grudnia 2015]


Piękności...
I nawet jeśli 'Come again..' sprzed kilku tygodniu w wykonaniu samego Thomasa Dunforda, tego cudownego wieczoru w sali kameralnej FN, podobało mi się bardziej (co tenor to nie kontratenor!), płyta jest śliczna. I zostawiam na J3 na dłużej. Na zakończenie starego i rozpoczęcie w dobrym nastroju nowego roku - jak ulał.
Wierzyć się nie chce, że ta muzyka powstała ponad 400 lat temu, niemal dokładnie wtedy, gdy Szekspir pisał swoje sztuki... (w to akurat trochę łatwiej mi uwierzyć).
To są niezwykłej urody melodie i harmonie, przepyszne pomysły, miejscami jak najbardziej 'współczesne'!


Ivan Moravec plays Chopin (Mazurkas Waltzes, Polonaises) [30 grudnia 2015]


Oczywiście że pisałem już o tej płycie ... lada dzień będzie równo 5 lat :)
I okładka się w tym czasie znalazła!

Jest to absolutnie wyjątkowa płyta i taką zostanie. Lortie jest znakomitym pianistą ale raczej nie będzie Moravcem. Który był pianistą po prostu nie z tej ziemi.


środa, 30 grudnia 2015

Louis Lortie plays Chopin vol. 4 (Waltzes, Nocturnes) - Louis Lortie [30 grudnia 2015]


Nokturnów tylko 5. Reszta - walce - rozmieszczone ewidentnie wedle uznania LL (lub producenta).

"Les Premiers Operas Francais" - Cambert - "Pomone"; Lully - "Les Fetes de l'Amour et de Bacchus" - La Simphonie du Marais, Hugo Reyne [29-30 grudnia 2015]


Dwa bardzo szczególne dzieła - bez dwóch zdań "Pomone" Camberta należy się palma pierwszeństwa, co do prezentowanego tutaj dzieła jego zięcia Jana-Baptysty sam mam wątpliwości ...jeśli nie uznamy za operę skomponowaną w tym samym 1671 roku "Psyche" (a niby czemu nie?).
Obydwie rzeczy HR z zespołem wystawił w ... święto polskiej niepodległości! W teatrze Aleksandra Dumas'a w Saint-Germain-en-Laye w roku 2003.
Warto przy tej okazji posłuchać jak dwa fragmenty "Pomone" śpiewa Celine Scheen na tej nieporównywalnej ścieżce do "Le Roi Danse" ... przygrywa MAK pod Reinhardem Goeblem ...
Ech ... tak mogłoby to brzmieć ... A nie brzmi. "Pomone" to pastorale w 5 aktach - tutaj mamy zaledwie drobny fragment - ledwo dwa pierwsze akty (40 pierwszych ston partutury!), które zachowały się do naszych czasów.

Cambert napisał swoją operę na inaugurację  Królewskiej Akademii Opery, które miało miejsce 3 marca wspomnianego roku.
Sukces był wręcz olbrzymi - przez ponad pół roku wystawiano "Pomone" niemal codziennie!

Z tego skrawka, jaki się dla nas zachował, ciężko cokolwiek serio wyrokować, sam wrażenia mam jak autor poniższej recenzji (szczególnie wzmocnione przez te dwie arie z Celine Scheen...)

http://www.operatoday.com/content/2005/02/lully_les_ftes_.php 

Pastorale w 3 aktach - "Święta Miłości i Bachusa" - do tekstów Moliera i Quinault - uświetniły zaś początki wielkiej kariery samego Lully'ego. Właśnie otrzymał królewski monopol na wystawianie oper i to właśnie dzieło naprędce sklecił na otwarcie Królewskiej Akademii Muzyki ... 11 listopada 1672 roku. Rok później Lullu pisze "Cadmusa", dwa - "Alceste", trzy - "Thesee". Zaczyna się wielka seria - pisanych niemal rok w rok - genialnych tragedii lirycznych. Tutaj mamy - niemal niczym w pigułce - zapowiedź tego wszystkiego, czym Lully będzie czarował i zachwycał. 
Bardzo ciekawe, niezwykle pouczające nagranie ... szkoda tylko że z książeczki ostały mi się jedynie strony z kalendariami i listą wykonawców ...



środa, 23 grudnia 2015

Rameau - Pieces de clavecin - Mahan Esfahani [23-29 grudnia 2015]

CDA68071/2 - Rameau: Pièces de clavecin

O! To jest muzyka na Święta! (Ale dam też szansę Laytonowi z zespołem i ich bachowskiemu oratorium!)
Esfahani to bez wątpienia jedno z odkryć ostatnich kilku lat - pojawił się niczym meteor i jak mówią: "pozamiatał". Trzy kolejne płyty - i albo zdobywa Gramophone Award albo się o nią mocno ociera.
"Otarł się" tą właśnie kapitalną płytą!

(28-29.12)
Laytonowi raczej już w tym roku szansy nie dam...
I tak zręcznie to wyszło, że zamykam rok niekwestionowanie genialnym Rameau na klawesynie!
W zasadzie - niemal, niemal - identycznie, jak go rozpocząłem:
(http://j3travels.blogspot.com/2015/03/rameau-balbastre-royer-airs-dopera.html)

Esfahani gra w sposób zjawiskowy - muzyka Rameau jest bajeczna! Francuskich klawesynistów słuchałem bardzo wielu, w bardzo różnych wykonaniach - takich szczegółów w ozdobnikach nie słyszałem chyba nigdy. Jakaś specjalna nagroda należy się całemu zespołowi nagraniowców.
[Przy okazji: nagrań dokonano w dwóch podejściach w listopadzie 2013 i lutym 2014, w Hatchlands Park w Surrey. Inżynierem nagrania był David Hinitt, producentem Tim Oldham - to oni nagrali płytę z sonatami CPEB]
I pytanie, jakie sam sobie zadaję słuchając tej płyty: jak szefowie Hyperiona mogli pozwolić ME na zmianę barw, jak mogli go puścić ... I to jeszcze do DG, gdzie albo się zmarnuje, albo ... pójdzie gdzieś indziej.

Trudno odkleić się od tej płyty ... zatem słucham jej kolejny dzień (ale już na pewno w tym roku ostatni!).
ME gra na pochodzącym z 1636 roku klawesynie Ruckersa, z drugą klawiaturą dobudowaną w 1763 roku! Instrument z fascynującą historią - szczegóły (także dotyczące stroju) bardzo ciekawie opisane przez Milesa Hellona, który go do tego nagrania przygotował. To już trzeci ... czwarty kandydat do nagrody! Wybitnie brzmi ten instrument!

poniedziałek, 21 grudnia 2015

"Fire Burning in the Snow" - Ex Cathedra, Jeffrey Skidmore [18-21 grudnia 2015]

CDA67600 - Fire burning in snow

Ależ ten czas leci ... Wydaje się, że mam tę płytę od całkiem niedawna... A to nagranie z 2007 roku (kościół św. Pawłą w New Southgate w Londynie).
Bohater - powiedzmy - "zbiorowy". Większość kompozycji to utwory Juana de Araujo, przeplecionych utworami nieznanych autorów. Płyta całkiem inna od niedawno słuchanej "brazylijskiej". To przede wszystkim dzieła o przynajmniej epokę (lub i dwie) wcześniejsze. Do tego stopnia przesycone lokalnym kolorytem, indiańskimi wpływami, iż trudno uwierzyć, że de Araujo urodził się w Hiszpanii, a nie w Boliwii czy Peru.

piątek, 18 grudnia 2015

Arensky & Bortkiewicz: Piano Concertos - Stephen Coombs, BBC Scottish Symphony Orchestra, Jerzy Maksymiuk [18-22 grudnia 2015]



Genialna płyta ... Jedna z najciekawszych w tej i tak niewyobrażalnie rewelacyjnej serii.

Kilka dat - bo bez nich naprawdę można się pogubić słuchając tych koncertów.
Swój jedyny koncert fortepianowy , 22-letni (!) Anton Arensky publikuje w 1883 roku, (zapija się na śmierć w fińskim sanatorium w 1906...); Bortkiewicz swój pierwszy komponuje będąc 10 lat starszym - w roku 1912; Rachmaninow swoje cztery koncerty pisze w latach - 1891, 1901, 1909 i 1926; Prokofiew swoje pierwsze trzy - w 1912, 1913 i 1921; i mały skok w czasie - Czajkowski swoje - w latach 1875, 1880 i 1893.
Na pewno słychać u AA jego rosyjskich mistrzów i przyjaciół - Rimskiego-Korsakowa i Czajkowskiego, słychać Chopina i Liszta, Mendelssohna i Griega. Ale ... ale słychać przede wszystkim nadciągającego Rachmaninowa, bo kiep, kto w tym koncercie nie usłyszy Rach2 i Rach3.

Niezwykłej urody jest ta muzyka - i naprawdę dotyczy to i obydwu koncertów, i przepięknej Fantazji na temat rosyjskich pieśni ludowych. I ileż tam melodii! ileż pomysłów! porywających harmonii i temp. Jeden i drugi koncert - po to te daty powyżej - jest w jakiś sposób nowatorski i wizjonerski.
Od samego początku bardzo lubiłem tę płytę - nic się nie zmieniło; wręcz lubię ją jeszcze bardziej.
Pora wyciągnąć z półki płyty z koncertami Lyapunova (Hamish Milne) i vol. 5 - z Bałakiriewem i Rimskim-Korsakowem (Malcolm Binns).

środa, 16 grudnia 2015

Bach - Goldberg Variations- Alexandre Tharaud [16 grudnia 2015]



Dzisiaj rano przeczytałem, że Angela Hewitt właśnie skończyła nagrywać GV po raz drugi ...
(https://www.facebook.com/Angela-Hewitt-201013549988366/?fref=ts)

Po genialnej i naprawdę Olbrzymiej płycie z Wariacjami Igora Levitta - nowe nagranie AT pasowało jak ulał na celebrację dobrych wieści od AH.

Dosyć zaskakująco ocenia nagranie Kate Molleson z Guardiana :(http://www.theguardian.com/music/2015/oct/22/bach-goldberg-variations-cd-review-alexandre-tharaud)
w sumie dobrze - to skąd tylko 3 gwiazdki? Czy to właśnie jest recenzja w klimacie 'lukeworm'...?

A tutaj coś znacznie ciekawszego:
http://www.archyfra.com/2015/11/goldberg-variations-sacred-and-profane/

wtorek, 15 grudnia 2015

"Brazilian Adventures" - Ex Cathedra, Jeffrey Skidmore [15 grudnia 2015]


Ależ fantastyczna płyta! Mam ją już ze dwa tygodnie a słucham po raz pierwszy (i nie mogę przestać!) Genialna i przecudna! I jaka ciekawa!! 
Niewiarygodne jakie perły wychodzą spod palców tych muzyków (hmm - i gardeł śpiewaków).
Czy w dyskografii Ex Cathedra jest choćby jedna 'średnia' płyta? ja nie znam.

Wklejam krótką recenzję z Sinfini - 5 gwiazdek - nic dodać:
http://www.sinfinimusic.com/uk/reviews/recordings/daily-reviews/ex-cathedra-brazilian-adventure-2015

I jeszcze Erica Jeal z Guardiana (która usłyszała i poczuła dokładnie to samo co ja :))
http://www.theguardian.com/music/2015/oct/29/ex-cathedra-brazilian-adventures-cd-review-jeffrey-skidmore

W zasadzie nie mam nic więcej do dodania - sam oceniam tę płytę maksymalnie - to na pewno jedna z najciekawszych płyt tego roku. Przepyszne są te dęciaki - klarnety - rzeczywiście Boskie! I jakie mozartowskie! :)
Pomyśleć tylko - na jak podatny grunt trafił po drugiej stronie Atlantyku wiedeński klasycyzm...
Jose Mauricio Nunes Garcia - w zasadzie główny bohater płyty - kompozytor trzech (a wszystkie napisane na Boże Narodzenie!) mszy z pięciu prezentowanych - brzmi naprawdę jak najlepszy uczeń Haydnów, WAM czy Hummla.

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Lully - " Le Triomphe de l'Amour" - La Simphonie du Marais, Hugo Reyne [11-14 grudnia 2015]


Kolejny jesienny koncert w Wersalu - 15 listopada 2002 roku.
Hugo Reyne wystawia ballet de Cour skomponowany przez Lully'ego w 1681 roku, 
I daje nam szanse na wysłuchanie - szkoda, że nie na obejrzenie :( - jednego z ostatnich dzieł tego gatunku. Po tym jak Ludwik stracił zainteresowanie nie tylko występowaniem w głównych rolach , ale i oglądaniem kolejnych dzieł, jego nadworny kompozytor przestał je tworzyć. Ale że mieli z Molierem głowy nie od parady - stworzyli całkiem nowy gatunek - tragedie-ballet - z 'Psyche'  (1671) na początek. Niestety - jak to zbyt często bywa - chyba byli dla siebie Janowie-Baptyści za wielcy i rychło na super-kreatywna spółka został z hukiem rozwiązana. 
Lully nawiązuje współpracę z Quinault - i od 1673 roku poczynając przez niemal kilkanaście kolejnych lat rok w rok spod ich piór wychodzą jedno arcydzieło za drugim - wielki 'tragedie liryczne'.
Dosyć niespodziewanie jednak Ludwikowi przychodzi ochota na re-animację dworskiego baletu i dworskich fet, którymi żył dwór za czasów jego młodości. Szczodrobliwie postanowił podzielić się tym wszystkim ze swoimi dziećmi, które to miały zająć jego miejsce na scenie.
Ale ponad dekadę później, ponad tych kilkanaście wielkich tragedii później, Lully niczego nie ma zamiaru odtwarzać. Zatem by uczcić ślub Delfina z Marią-Anną Bawarską tworzy rzecz naprawdę niezwykłą. (To mogę bez namysłu napisać po dwukrotnym posłuchaniu tej płyty z rzędu jednego popołudnia.)
Maria-Anna ponoć świetnie tańczyła, Delfin zamiłowanie do sztuk przejął od ojca; a na scenie, obok nich, miała pojawić się cała rzesza potomków Ludwika ... książąt i księżniczek za najprzedniejszych rodów Francji. Ostatecznie młodzi małżonkowie pochorowali się i w premierze baletu nie wzięli udziału.
Swoją drogą ... esej napisał sam Philippe Beaussant - jest tak ciekawy, pełen tylu niesamowitych informacji ... że ja go sobie na spokojnie poczytam i pisać dokończę jutro ...




Lully - "Le Carrousel", "Les Plaisirs de l'Ile Enchante", "La Grotte de Versailles" - La Simphonie du Marais, Hugo Reyne [11-14 grudnia 2015]


...czyli cyklu "Lully ou Le Musicien du Soleil" część 3-cia... I zarazem świetna!
Kolejna - po części drugiej - realizacja w ramach serii koncertów Operze Królewskiej w Wersalu - 6-7 grudnia 2000 roku (znowu rocznica!)
Okazją i poniekąd inspiracją przedsięwzięcia była 300 rocznica śmierci wielkiego Le Notre - twórcy wersalskich ogrodów. Stąd słuchamy muzyki wybitnie plenerowej - powiedzmy: 'ogrodowej'.

Nieco HR zaburzył chronologię - ale całość bardzo zmyślnie został zmontowana.
"Zmontowana" albowiem całość programu jest czymś w rodzaju rekonstrukcji.

Na początek dostajemy przeuroczy zestaw - niczym jak Lully in a Nutshell - zatytułowany 'Les Airs de Trompettes, Timbales et Hutbois pour le Carrousel de de Monseigneur' z roku 1686; następnie dzień pierwszy - 1ere Journee - z 'Les Plaisirs de l'Ile Enchante' z roku 1664; a na koniec Eglogue de Musique z roku 1668 'La Grotte de Versailles'.

Z muzyki napisanej dla Delfina - następcy tronu - zachowało się tylko tyle. Było to ostatnie tego typu wydarzenie w Wielkich Stajniach w Wersalu - rok wcześniej muzykę dostarczył Andre Philidor. To ledwo 5 minut muzyki - ale za to jakiej! Serce boli na myśl co tam jeszcze mogło być.
Bardzo przyjemne jest 'Les Plaisirs' - wśród występujący wtedy artystów był inny Jan-Baptysta ... znany jako Moliere :)
'La Grotte' - mimo iż to nie jest mój ulubiony gatunek - jest przyjemną kompozycją. Pierwszą, do której Lully'emu libretto dostarczył Philippe Quinault! Co było potem - wszyscy dobrze wiedzą ...
Tutaj obydwaj panowie stają się prekursorami nowego gatunku - określonego później jako 'petit opera'. 'La Grotte' była wielokrotnie później wystawiana i wznawiana nawet w kolejnym stuleciu.
Dzieła w tej konwencji tworzyli potem Delalande, Desmarest i Campra...
I z bagażem tej wiedzy trzeba tego słuchać. Pierwszą "tragedię liryczną" Lully (z Quinault'em) stworzył dopiero 5 lat później! Nie da się ukryć, podzielając opinię HR, że to jest coś więcej niż wprawka. Że Lully daje przedsmak tego wszystkiego czym będzie czarował już od "Cadmusa..."


czwartek, 10 grudnia 2015

Lully - "Le Bourgeois Gentilhomme" - La Simphonie du Marais, Hugo Reyne [10-11 grudnia 2015]


Znowu namieszałem w kolejności ... ale to jest jakiś "palec boży" w tym, że akurat dzisiaj i tutaj wypadło na tę właśnie płytę ...
Chociaż naprawdę trudno porównywać molierowskiego Pana Żurdinę z licznymi Żurdinami, które rozpanoszyły się nad Wisłą. Tamten był nieszkodliwy i przeuroczy w swej gamoniowatej naiwności i ambicjach... A tutaj coraz mniej jest do śmiechu.

To jest jedna z moich ulubionych płyt z serii. Przedstawienie odbyło się 8 listopada 2001 roku (ależ to leci ...) w Operze Królewskie w Wersalu. Jean-Paul Farre jako Monsieur Jourdain jest przegenialny! Zdecydowanie inny niż nieoceniony Bogumił Kobiela w spektaklu z Teatru TV, ale kapitalny.

środa, 9 grudnia 2015

"In the Shadow of War" - Bloch, Bridge, Hough - Steven Isserlis, Deutsches Symphonie-Orchester Berlin, Tapiola Sinfonietta; Hugh Wolf, Gabor Takacs-Nagy [9 grudnia 2015]


Mam nadzieję, że KT nie urwie mi niczego, jak wyjdzie na jaw, że słucham płyt z jego stajni, których u niego nie kupiłem...
Wygląda na to, że kiedyś trzeba będzie kupić cały pakiet płyt Isserlisa nagranych dla hyperiona i BIS - bo co jedna to lepsza i ciekawsza.
To brzmienie wiolonczeli! Od pierwszych taktów 'Schelomo' po prosty włos z zachwytu dęba staje.
SI gra na naprawdę niezwykłej wiolonczeli - to Stradivarius o wdzięcznej nazwie 'Marquis de Carberon' , użyczony przez Royal Academy of Music, który kiedyś należał do Zary Nelsovej. A Zara Nelsova nagrała 'Schelomo' pod dyrekcją samego kompozytora... (jest co nieco ZN na Spotify)

Trzy kompozycje na płycie: 'Schelomo' Blocha z roku 1916, 'Oration' (Concerto Elegiaco na wiolonczelę solo i orkiestrę - Franka Bridge'a (1930) i ... (uwaga, uwaga!) - "Elegia na wiolonczelę i orkiestrę" 'The Lonelinest Wilderness' z roku 2005 - Stephena Hough'a. Tak, tak - tego samego!


wtorek, 8 grudnia 2015

Vivaldi - "L'Estro Armonico" (12 Concertos for Violins and String Orchestra) - Rachel Podger, Brecon Baroque [7-8 grudnia 2015]


(To tego zbioru koncertów AV miałem planowo słuchać - a nie "La Cetra" - skądinąd - znakomitej!)
Żadnej straty - wyszło przy okazji nadzwyczajnie ciekawe porównanie.

Do każde kolejnego nagrania kompletnego zbioru koncertów Vivaldiego, Rachel Podger zaprasza inną orkiestrę. W "La Stravaganza" wspierali ją (i to jak!!!) Arte dei Suonatori, w "La Cetra" - Holland Baroque Society - a tutaj zespół, z którym skrzypaczka zdaje się związała na dłużej - Brecon Baroque.

Ja dodałem temu słuchaniu ekstra uroku - kolejny raz pliki wymieszały się dosyć swobodnie, w związku z czym mogłem nie tyle skupić się na genialnej muzyce AV, co na jakości samego wykonania :)

Jedna rzecz mnie dosyć wcześnie w trakcie słuchania wręcz uderzyła... może to efekt bardzo świeżej lektury niezwykle ciekawego tekstu:
http://www.earlymusicworld.com/hip.html
i fragment:
"In fact, rather than become more HIP orchestral directors have shown an increasing disregard for such considerations, preferring to add spurious continuo instruments (records of Italian opera orchestras in the 18th century do not anywhere list the employment of a plucked continuo instrument of the lute family, let alone a harp) to a thin body of strings. "
Tutaj mamy w obsadzie teorban i gitarę... które miejscami brzmią wręcz zaskakująco. [Słucham teraz tej kapitalnej płyty Biondi'ego - i tam też szarpią struny równo ...]

piątek, 4 grudnia 2015

Sibelius - "Jedermann", "Two Serious Melodies", "In Memoriam" - Turku Philharmonic Orchestra, Leif Segerstam [3-4 grudnia 2015]

SIBELIUS, J.: Jokamies (Jedermann) / 2 Pieces, Op. 77 / In Memoriam (Pajala, Katajala, Söderlund, Palmu, Turku Philharmonic, Segerstam)

Wierzyć się nie chce jak znakomita jest ta muzyka - od początku płyty do samego jej końca!
I jak podaje Naxos - to jest dopiero drugie (DRUGIE!!!) nagranie płytowe "Jedermanna"....
Pierwszy był BIS - ta płyta jest na Spotify - tej słuchanej jeszcze nie ma - porównuję.
W zasadzie już na samym początku słychać, że orkiestra z Turku pod Segerstamem grają nieco lepiej od orkiestry z Lahti pod Osmo Vanską (ups ..) - wystarczy posłuchać pięknej 'Tanssilaulu'...

I to jest muzyka powstała w 1916 roku ... niesłychane. Piękne, poruszające i cudownie mroczne.
I jeszcze te niezwykłe (rzeczywiście niemal bachowskie!) organy w chorale w części 13-tej ...

(tutaj więcej o płycie)
http://www.naxos.com/mainsite/blurbs_reviews.asp?item_code=8.573340&catNum=573340&filetype=About%20this%20Recording&language=English#

czwartek, 3 grudnia 2015

William Walton - Film Music vol. I "Hamlet" - John Gielgud, Catherine Bott, The Academy of St. martin in the Fields, Neville Marriner [3 grudnia 2015]


Mało słychać tego Gielguda ... a szkoda.
Miał WW smykałkę i nosa do pisania muzyki do filmów - wystarczy obejrzeć "Bitwę o Anglię". I szkoda, że tylko ona nadal funkcjonuje w telewizyjnym obiegu. 
Bardzo ciekawa jest jedna i druga ścieżka - Hamlet - miejscami przypomina Aleksandra Newskiego Prokofiewa - taki bywa mroczny i posępny - ale 'Preludium' do As You Like It jest dla odmiany przeurocze!
Tak czy owak - przez Brytyjczykami, którzy jak mało kto potrafią propagować swoją muzykę, trzeba paść plackiem. 
Ponieważ ta płyta - i przynajmniej dwie kolejne z serii Chandosa - są dostępne na Spotify - ... robię miejsce.

William Billings - "A Land of Pure Delight" (Anthems and Fugung Tunes" - His Majestie's Clerks, Paul Hillier [3 grudnia 2015]


William Billings (1746-1800) to bostoński garbarz (!) i kompozytor-samouk, Jedna z najważniejszych postaci "muzycznej sceny kościelnej" Nowej Anglii u zarania Stanów Zjednoczonych. Niezwykle ponoć doceniany i popularny.
Ciekawostka historyczna dla wszystkich - na pewno. A gratka dla wielbicieli gatunku.


Ludomir Różycki - Piano Concertos 1 & 2, Ballade - Jonathan Plowright, BBC Scottish SO, Łukasz Borowicz [2-3 grudnia 2015]

CDA68066 - Rózycki: Piano Concertos

LUDZIE!!! Jedna z płyt roku!!! I cholerna szkoda, że w sprzedaży (oficjalnie) pojawi się dopiero za kilka tygodni. Fenomenalne koncerty - fenomenalne wykonania!
I po raz 350-ty można zapytać: "w repertuarach których polskich filharmonii można znaleźć te koncerty??"

środa, 2 grudnia 2015

Erik Chisholm - Piano Concertos - Danny Driver, BBC Scottish SO, Rory Macdonald [1-2 grudnia 2015]

CDA67880 - Chisholm: Piano Concertos

"Who was Erik Chisholm?" - tak zaczyna się krótka notka o tej płycie na stronie Hyperionu (
(http://www.hyperion-records.co.uk/dc.asp?dc=D_CDA67880
i booklet: http://www.hyperion-records.co.uk/notes/67880-B.pdf )

No właśnie ... ktokolwiek wie, ktokolwiek słyszał? Ja - nic a nic.
I ze wstydem muszę przyznać, że po tym jak obydwie płyty z sonatami CPEB podniosły mi zdecydowanie ciśnienie, a album poświęcony Handlowi rzucił na kolana .... nie przekopałem się przez inne nagrania DD.
A jest przez co.
Trafiłbym nie tylko na Sonatę Bałakiriewa czy kilka płyt z muzyką Yorka Bowena (w tym vol. 46 arcygenialnej serii The Romantic Piano Concerto!) ale właśnie na tę dosyć niezwykłą płytę.

Może nie wywołuje trzęsienia ziemi informacja, że Erik Chisholm - dyrygent a przede wszystkim 'composer-pianist' (jak to się dzisiaj określa) odgrywał szkockie premiery koncertów Rachmaninowa (3) i Bartoka (1) ale bez wątpienia świadczy o jego pianistycznych umiejętnościach.
Ale kolejna... że EC przyjaźnił się z Kaikhosru Sorabji'm umiarkowanie mocne tąpnięcie wywołuje :)
I miał ciekawe życie nasz bohater. Pod koniec II wojny służył na dalekim wschodzie - w Indiach i Singapurze (gdzie zakładał miejscową orkiestrę symfoniczną!)

więcej - http://www.erikchisholm.com/biography.php

Pierwszy koncert - Piobaireachd Concerto ('pipe-music' czyli 'kobziarski koncert'!) pochodzi z 1932 roku. I wcale się nie dziwię, że usłyszałem w tej muzyce jakieś echo koncertów Tveitta! W końcu to sąsiedzi przez niezbyt szerokie morze! On rzeczywiście wprost tętni odniesieniami do szkockiej muzyki - co chwila je słychać - chociaż miejscami tak przetworzone, że słuchać trzeba bardzo uważnie. Bardzo ciekawa muzyka.
Ale naprawdę dużego formatu wyzwanie to nasłuchiwanie hinduskich rag w drugim koncercie - skomponowanym w 1949 roku Hindustani Concerto. Tutaj pomaga częste słuchanie - za 3-4 razem zaczynają się z tej naprawdę niezwykłej dźwiękowej chmury wyłaniać.




{przy okazji - jaki ciekawy blog odkryłem http://classicalmjourney.blogspot.com/  :)) }

wtorek, 1 grudnia 2015

Lully - "Idylle sur la Paix", "Le Temple de la Paix" - La Simphonie du Marais, Hugo Reyne [1 grudnia 2015]


Cytat:
"We are in 1685, the year J.S. Bach and G.F. Handel were born. Lully, already 53 years old, composes his Idylle su la Paix followed, a few weeks later, by his ballet Le Temple de la Paix." 
:)
Pióra tym razem (Idylle) - po raz pierwszy i ostatni -  użycza Lully'emu nie kto inny jak sam Jean Racine. Zawdzięczamy to ponoć niełasce w jaką popadł po premierze Isis Quinault, który miał znudzić Madame de Montespan. 
Quinault, nie w ciemię bity, biegnie na audiencję do Króla, pada do nóg, zalewa się łzami ... Ludwik mięknie - Q. pisze Le Temple ...
Ciekawa jest historia wystawienia Idylli. Produkcja miała uświetnić królewską wizytę w pałacu w Sceaux - u syna Wielkiego Colberta - markiza de Segnelay, królewskiego Sekretarza Marynarki (na język współczesny).
Francuska flota dowodzona przez Młodszego Colberta odniosła spore sukcesy w wojnie z Hiszpanią i Cesarstwem - zbombardowała nie tylko Genuę ale także Algier i Trypolis! Dzieło - szczególnie muzyka Lully'ego - ponoć niezwykle przypadło Królowi do gustu, do tego stopnia, że nie raz życzył ją sobie odgrywać. 
Jeszcze jedna historia wiąże się z Idyllą - właśnie wtedy Lully został przyłapany w całkowicie jednoznacznej sytuacji z królewskim paziem ... we własnym domu, niemal w obecności żony i dzieci. Gdy wieści dotarły do króla, dalsza kariera Lullyego zawisła na włosku. Napisał niebywale uniżenie pokorną dedykację dla Ludwika Króla, a w samo dzieło włożył cały swój talent. Co słychać w każdej części, w każdym takcie niemal - nie jedna Chaconne dla księżnej Conti tutaj zachwyca ...
Pomogło mało wiele - Ludwik, od dwóch lat potajemnie żonaty ze zdewociałą do trzewi Madame de Maintenon, stracił zainteresowanie do rozrywek i muzyki.
Lully komponuje jeszcze jedną - za to jaką!! - tragedię liryczną - Armidę.

Nagranie dokonane w 300. rocznicę śmierci Racine'a w przepięknym opactwie Saint-Michel  en Thierache (http://www.abbaye-saintmichel.com/abbaye.html) na przełomie czerwca i lipca 1998.
JR urodził się dosłownie o rzut kamieniem stąd ...