poniedziałek, 28 sierpnia 2017

"Exploring Time with My Piano" - Sergei Kasprov [27 sierpnia 2017]



Teodorico Pedrini - Complete Violin Sonatas Op. 3 - Nancy Wilson, Joyce Lindorf [27 sierpnia 2017]


Wybór niemal jak Mozart MAHa - ale tym razem nie ze względu na poprzednie zasługi wykonawcy, co raczej w uznaniu za doprowadzenie do końca tego równie ambitnego, co ciekawego, przedsięwzięcia. Ja słyszałem raptem jedną płytę z muzyką Pedriniego - i jakimś cudem tego Białego Kruka mam na półce. Tak jest - to nagranie Auvidis z roku 1996 z XVIII-21 Musique des Lumieres pod wodzą Jean Christophe Frischa. Na nim sonaty TP przeplecione są kapitalnymi chińskimi 'divertimentami'. (JCF jest niezwykle ciepło wspomniany w książeczce.)
Kilkakrotnie, na przestrzeni aż 7 niemal lat! - spotykały się te dwie artystki w auli seminarium teologicznego w Princeton, by nagrać komplet tych sonat. Wydała je niezwykle ciekawa austriacka wytwórnia Paladino Music (www.paladino.at).
Obydwie panie - niezwykle zasłużone na amerykańskiej scenie - grają tę intrygującą muzykę naprawdę znakomicie. A trzeba wiedzieć, że klawesynistka Joyce Lindorff, dla naszej recepcji muzyki Pedriniego zasłużyła się jak mało kto.
A cóż to była za postać ten Pedrini, jakaż z jego podróżą i pobytem w Chinach wiąże się historia!
I co to za koncept, by ewangelizować Chińczyków za pomocą ... sonat Arcangelo Corellego z opusu 5!
Jest rok 1711 (!), Perdini, osobiście wybrany przez papieża Clemensa XI, opływa Przylądek Dobrej Nadzieji, przez Chile, Peru, Gwatemalę, Meksyk, (dzisiejsze) Filipiny i Macau dociera na cesarski dwór. Jak zaznacza sama Joyce Lindorff, podróż trwała niemal dokładnie tyle, co nagrywanie płyty! Aż do śmierci w 1746 - Pedrini jest nadwornym muzykiem, obdarzonym względami i przyjaźnią samego cesarza Kangxi i jego następców! Ale nie była to li tylko sama sielanka. Rzecz jasna, obecność na cesarskim dworze Europejczyków różnych nacji i religijnych obrządków, nie mogła zakończyć się niczym dobrym. Gdy Chińczycy postanowili w końcu ukrócić te kuriozalne cudzoziemskie waśnie, ofiarą "porządków" padł sam Pedrini - solidnie obity i uwięziony.
Szkoda wielka, że z samą płytą wydawca nie dostarcza zbyt wielu informacji, czy o samym Pedrinim, czy o azjatyckich 'peregrynacjach' europejskiej muzyki ery baroku. Na szczęście, uprzejmy udostępniacz dołączył do nagrania kilkunastostronicowy tekst JF i Petera Alsoppa - "Teodorico Pedrini: The Music and Letters of an 18th-century Missionary in China", wydany w roku 2008 przez DePaul University.

środa, 23 sierpnia 2017

Mozart - Piano Sonatas - Marc-Andre Hamelin [23 sierpnia 2017]



M-AH zasłużył sobie na miejsce w tej '10' przynajmniej kilkunastoma poprzednimi płytami.
Jeśli to już nie wręcz - kilkadziesiąt - skoro sam mam ich ponad 30 ....
To nagranie nie jest wyjątkowe - głównie dlatego, że mnie muzyka Mozarta po prostu nigdy nie poruszała. Rośliny ponoć przy niej rosną lepiej, krowy dają więcej mleka ... na mnie - nie działa. I to niemal od zawsze, od pierwszego kontaktu. A nie był on zły - jeśli się nie mylę była to winylowa płyta z ostatnimi symfoniami, wydana przez radziecką 'Melodię'.
I nie ma co kryć - poza wybranymi kompozycjami - znam muzykę WAM słabo. Relatywnie - bo słyszałem najważniejsze opery, znam (i mam) koncerty fortepianowe, komplet sonat i wariacji (Brautigam), Requiem znam w kilkunastu wykonaniach ... itd., itp. Ale mnie ta muzyka nie porusza. I już.

Ale uwielbiam Hamelina, jego autograf na Rzewskim zostawię wnukom w spadku, a moment gdy tę płytę mi podpisywał będę zawsze pamiętał. Nie dość, że to Pianista wybitny, to i Człowiek nietuzinkowy, o ciepłej i ujmującej osobowości.

No i co tu zrobić? Jasne, wolałbym posłuchać jak MAH gra sonaty Beethovena ... może Schuberta. Bo wolę je od tych WAM .... nie pomaga mi wiedza, że bez tych drugich nie byłoby pierwszych...
Wystarczy posłuchać uważnie (na wskroś 'beethovenowskiej') sonaty F-dur K332 ...
Że i pewnie Chopina sonaty byłyby inne .... można tak długo. Mam chyba na pieńku z całym tym okresem w historii muzyki - i tyle. Ofiarami nie są jedynie Mozart i Haydn (chociaż widać tutaj mój brak konsekwencji - nagrania MAHa sonat Haydna mam na płytach, Mozarta - tylko w plikach), żniwo jest większe, obrywa się i młodemu LvB, i wielu jego rówieśnikom.
Płyta zebrała ciepłe recenzje, raczej bez szału, wielkim bestsellerem też nie była. W kwietniu 2015 płyta dotarła do '10' miejsca na brytyjskich listach. A najnowsza płyta z kompozycjami Mortona Feldmana - w tym miesiącu jest na miejscu '3'...

Wybór i sonat, i 'encores' dopełniających obydwie płyty, jest naprawdę przedni. To niemal sonatowe 'the best of WAM'.

wtorek, 8 sierpnia 2017

Handel - "Water Music" - Les Musiciens du Louvre - Marc Minkowski {7-8 sierpnia 2017}


Nie pisałem tutaj o tej płycie??? Widać nie, bo wpisu ani śladu...
Ale kończąc drugie odsłuchiwanie - dokładam ją raczej przez sentyment do MM i jego orkiestry, bo ... słyszałem chyba ciekawsze wykonania 'Muzyki na wodzie' ... (dobrze, że PK tego nigdy nie przeczyta, bo by mnie zadźgał piórem i zerwał znajomość). Ale jakkolwiek trudno w to uwierzyć - nawet MM ma słabsze chwile, słabsze koncerty i słabsze nagrania. Ot, choćby jak Msza h-moll, która niespecjalnie mi się podobała....
I to był chyba jeden z nich. Brakuje mi tutaj celebry, spektakularności, werwy! Minkowski, który tyle razy pokazywał, jak kapitalnie potrafi się bawić wykonywaną muzyką, tutaj jakby stracił pazur, zgubił wenę ... jakby czymś się męczył. A może - kolejny raz przyglądając się okładce płyty - może zrobił to specjalnie. I zamiast nagrać 'MnW' na królewską wycieczkę, od oglądania której stojącym na brzegach Tamizy gapiom pospadają kapelusze, nagrał taką 'Muzykę do moczenia nóg'...?
I to wszystko bardzo zaskakuje ... Bo kto jak kto, ale MM zęby zjadł na muzyce, która powinna go wręcz doprowadzić do Wykonania Idealnego 'Mnw' - opery handlowskie, opery Rameau i Lully'ego. I - moim zdaniem - tę najbardziej z francuskich z charakteru kompozycji GFH, Minko położył....
Trzy suity - na dokładkę uwertura i orkiestrowe drobiazgi z "Rodrigo" z moją ukochaną 'Tra le fiamme' wplecioną w temat Passacagli ...- ale jak nie poruszała, tak nie porusza.
Chyba pora zapodać dla porównania nagranie AAM z Berlina!

poniedziałek, 7 sierpnia 2017

"I Mercanti di Venezia" - Bande Montreal Baroque, Eric Milnes [6 sierpnia 2017]



Handel - "The Complete Solo Sonatas for Wind Instruments" - Barthold Kuijken, Peter Van Heyghen, Marcel Ponseele [5 sierpnia 2017]


Płyta w '10' oczywista. Przez repertuar i wykonawców. A poza trójką bohaterów-solistów z okładki, grają tutaj: Robert Kohnen i Wieland Kuijken (sonaty na flet poprzeczny), Kris Verhelst (sonaty na flet prosty), Ewald Demeyere i Richte Van Der Meer (sonaty obojowe).
Płyta to re-edycja - sonaty na traverso Kuijkenowie nagrali 1991 roku, a Van Heyghen i Ponseele swoje na przełomie 1998 i 1999. 
Jak gra Barthold Kuijken to każdy wie - gra bajecznie. Robert Kohnen i brat Wieland - tworzą kapitalne continuo, nieco wycofane - ale bez dwóch zdań intencją Handla (czy raczej ówczesnych londyńskich wydawców) było stawianie instrumentu solowego na piedestale.
Pytanie bowiem całkiem do rzeczy: "co tu jest grane?" Czy raczej: "KTO tu jest grany?"
Ale tego pewnie się nigdy już nie dowiemy. Autorstwo GFH jest niewątpliwe jedynie przy nielicznych sonatach, reszta to mogą być równie dobrze kompilacje z innych jego sonat - tworzone właśnie na zlecenie wydawców. Londyńskie towarzystwo w pierwszych dekadach XVIII w. miało całkowitego hopla na punkcie fletów prostych;  a nieco później - fletu poprzecznego (traverso, czy jak go wtedy nazywali 'fletu niemieckiego' {Boże! jak go wykorzystywał Bach!}). Skrzętnie zapobiegliwy Walsh potrafił czynić wydawnicze cuda!
Swoją droga, to i sam Handel sprawy nie ułatwiał: mało kto mógł mu dorównać w sztuce 'muzycznego recyclingu' - zarówno dzieł własnych, jak i cudzych. Ale jak tu się dziwić!?
Dzięki temu właśnie słuchanie tych sonat to taka przyjemność - i śledzenie, i wyłapywanie pojawiających się tematów, a potem słuchanie ich w ... koncertach organowych z opusów 4 i 7.
Bo jeszcze więcej tych smakowitych kąsków na płycie drugiej - z sonatami na flet prosty.
I Marcel Ponseele na zakończenie - w jakże niesłusznie za rzadko nagrywanych sonatach obojowych.
Gra cudnie - jak zawsze - chociaż te sonaty są jednak nieco słabsze od poprzednich.
Tak czy siak - płyta wręcz pomnikowa.

"Bach for Viola" - Esther Apituley [5 sierpnia 2017]


Całkiem nieoczekiwanie - pierwsza z płyt (ułożonych na J3 w alfabetycznej kolejności) okazała się idealną kandydatką na pierwszą z tej symbolicznej '10' do tysiąca.
Niezwykle ciekawa, niezwykle piękna płyta.
Fragmenty: sonat na skrzypce 1001 i 1003, partity 1004, suit na wiolonczelę 1009, 1010, 1011 i 1012. Niezwykle intrygująco przeplecionych i ułożonych. Początek - Adagio z sonaty 1001 i koniec - Chaconne z partity 1004 - to naprawdę niezwykła klamra.
I niezwykła jest ta płyta. Zachwycająca. Długo można by pisać ... ale szkoda w sumie czasu.
Trzeba tego często i dużo słuchać! Piękne czasy - co kilka lat pojawia się kolejny muzyk, który czyta i gra Bacha po swojemu. Który dokłada malutką cegiełkę do tej, wydawałoby się dawno temu ukończonej, budowli.

Warto przeczytać, co o jej nagrywaniu napisała sama EA:
(http://www.challengerecords.com/products/14557966537288/)
Piękne i mądre słowa.
I tamże, nieco dalej, o artystce: http://www.challengerecords.com/artists/118278370460/