piątek, 30 grudnia 2011

Bruckner - Symphony No. 7 - Karajan, Berliner Philharmoniker (EMI) [29-30 grudnia 2011]

Słuchając coraz więcej symfonii Brucknera, najwyższa pora zacząć temat traktować bardziej serio - zacząć podawać edycje. Dzięki nim bowiem symfoniczny opus AB niemal się dubluje!
Karajan nargał ze swoimi filharmonikami dla EMA wersję Haasa z roku 1885. Nagrania dokonano w berlińskiej Jesus-Christus Kirche w październiku 1970 i styczniu 1971 roku. Szmat czasu... Trochę słychać - ot, choćby w porównaniu z Sinopolim (ed. Nowak!).
Ale to są średnio istotne technikalia. Karajan prowadzi orkiestrę wybornie - trzy razy zaczynałem słuchać trzeciej części i z każdym razem musiałem przerwać. A tam już się dzieją rzeczy niezwykłe - kulminacja w Scherzo jest wstrząsająca.

środa, 28 grudnia 2011

Bach - Cantatas vol 8- Bach Collegium Japan, Suzuki [28 grudnia 2011]


Vol 8: BWV 22 - 1+, BWV 23 - 1*, BWV 75 - 1.

Hmmm... pora postawić się Crouchowi  okoniem - jakoś mi jego oceny tym razem nie pasują. Za wysoko - na pewno 23, a i 22 też zasługuje na zwykłą '1'. Wszystkie trzy kantaty są piękne, ale czegoś w nich jednak brakuje. Żadna z nich nie dotyka tego bachowskiego absolutu, nie zatyka tchu w piersiach, nie zatrzymuje w pół kroku. Ciekawe, jakie nagrania SC do takich ocen skłoniły. Bo skoro nie Suzuki ... Muszę sprawdzić, jak zagrał to Gardiner... MS ma świetnych solistów - znowu Mera - Midori Suzuki; ale to głównie płyta Turka i Kooji'a - bo najwięcej tu partii na tenor i bas. Do wykonania nie ma się co czepiać - świetne - to moment, gdy seria była no mocno wznoszącej się fali.Chyba to Bacha wina ... ale głowy nie daję - jutro porównam!
(dopisuję 2 lutego 2012 - po dwukrotnym wysłuchaniu płyty z rzędu!: To są przecudne kantaty, każda warta w/w oceny! Coś mi ewidentnie padło na głowę, że te powyższe dyrdymały napisałem. Bez wątpienia 23. to arcydzieło, 75. wcale niewiele brakuje...)

wtorek, 27 grudnia 2011

Handel HWV 56 - "Messiah" - Polyphony, Britten Sinfonia, Stephen Layton [26-27 grudnia 2011]


Dosyć wyjątkowe nagranie. Orkiestra, chór i dyrygent - kojarzą się głównie i przede wszystkim z muzyką komponowaną współcześnie, ale nie z Handlem! Fakt - Layton nagrał dla Hyperiona dwie handlowskie płyty: "Chandos Anthems" i "Dettingen Te Deum" ale prowadził inny chór, a co najważniejsze - inną orkiestrę - Academy of Ancient Music! I jakoś wielkiego wrażenia na mnie nie wywarły.
Ale tutaj "coś" się dzieje, jest ciekawie; Layton podejmuje bardzo ciekawą narrację i to naprawdę wciąga. Jedyną względną 'słabością' tego nagrania jest dla mnie orkiestra - trochę zbyt kameralna, jakby zepchnięta na drugi plan. Ale to wrażenia dopiero z połowy.
I zagwozdka po przesłuchaniu całości... Bo nie jest to na pewno takie cudo, jak nagranie Butt'a .. ale to bardzo ciekawa interpretacja, całkiem przekonująca wizja. Warto zajrzeć do książeczki - bo w niej zarówno wzorcowy esej o Mesiaszu ('standard' hyperionowski) i bardzo ciekawy test samego Laytona. Jak się słyszało M na żywo w wieku kilku lat - i potem rokrocznie w ramach rodzinnego zwyczaju; jak się go wykonywało w różnych konfiguracjach, składach, edycjach i 'temperamentach' ... powstaje głos, którego nie sposób zlekceważyć. Chyba pora porównać to z Jacobsem ...

środa, 21 grudnia 2011

Bach - Cantatas vol 7- Bach Collegium Japan, Suzuki [20-21 grudnia 2011]



Vol 7: BWV 61 - 1, BWV 63 - 1, BWV 132 - 2+, BWV 172 - 2.

Kolejna płyta z Merą! I naprawdę bardzo solidna płyta. Choć nie do końca rozumiem oceny SC. Na moje ucho dwie pierwsze kantaty są nieco przeszacowane a 132. niedoszacowana.

(...)
Widać coś mi 20 grudnia przytkało to ucho, bo kantaty 61 i 63 bez wątpienia na tak wysokie noty zasługują!
I na dodatek ich wykonanie przez BCJ dokładnie pokazuje, na czym - moim zdaniem - polega wyjątkowość tej serii. Na niezwykłym potraktowaniu ... instrumentów, wykonujących tak ważne części solowe, akompaniujące, współgrające ze śpiewakami. Czy to skrzypce, czy wiolonczela, flet czy obój, czy nawet 'zwykłe' continuo, u Suzukiego słychać klarowną intencję Bacha: że te instrumenty grają na takich samych prawach, jak głosy. Że są równie ważnymi elementami całości.

czwartek, 15 grudnia 2011

Bach - Cantatas vols 5 & 6 - Bach Collegium Japan, Suzuki [15 grudnia 2011]

 

Vol 5: BWV 18 - 2, BWV 143 - 3, BWV 152 - 1, BWV 155 - 2+, BWV 161 - 1*.
Vol 6: BWV 21 - 1*, BWV 31 - 2+.

W każdej podobnej serii moment prawdy przychodzi wtedy, gdy pojawiają się utwory wyraźnie słabsze. Bo to w sumie żadna sztuka, wykonać rzecz genialną. Sztuka zagrać genialnie rzecz średnią. A co tu kryć - wśród 200 kantat i Bachowi zdarzyły się rzeczy średnie lub słabe. OK - może tylko średnie. Pewnie niejeden kompozytor JSB współczesny chciałby takie słabe kantaty komponować.
Vol. 5 wypada u mnie identycznie, jak u Croucha - kantata 161 jest przecudna.
Vol. 6 zawiera jedną z najbardziej znanych kantat - "Ich hatte viel Bekummernis", która była by jeszce lepsza gdyby powszechnie wykonywano duet "Komm, mein Jesu" w wersji na tenor i bas a nie sopran i bas. Nic na to nie poradzę ale ta ostatnia nieodmiennie mnie irytuje, bez względu na to, kto śpiewa i kto dyryguje.
Nie są to najlepsze płyty w cyklu - na pewno nie najlepsze nawet z pierwszej dziesiątki - ale mocno i wyraźnie pokazały, ze ten japoński głos będzie wię w konkurencji z Gardinerem czy Koopmanem liczył.

środa, 14 grudnia 2011

Bernardo Pasquini - "Caino e Abele" - Il teatro Armonico, Alessandro De Marchi [14 grudnia 2011]


Moja fenomenalna pamięć przypomniała o sobie kolejny raz - pół roku temu pisałem o tej płycie ...
Ale ... niemal od razu miałem wrażenie, że już tego nie tak dawno temu słuchałem.
I nie ma tego złego bo: dodam okładkę oryginały Symphonii, i znalazłem przy okazji płytę z utworami klawesynowymi BP w wykonaniu Roberto Loreggiana (Chandos) - jak i tym razem nie zapomnę, posłucham jej lada dzień.
Oratorium wykonane w roku 1671 w kaplicy księcia Borghese - na tej płycie poprzeplatane sonatami Corellego - i jedną Stradelli. Naprawdę - bardzo udane i bardzo ciekawe. I bardzo dobrze zagrane!
Są miejsca niezwykłej urody i inwencji - przywodzące na myśl różnego rodzaju 'bizzarie' w stylu Meruli i podobnych.  Świetna płyta.

wtorek, 13 grudnia 2011

Handel HWV 56 - "Messiah" - The Sixteen, Harry Christophers [12-13 grudnia 2011]


Niezwykle poprawny, taki brytyjsko 'klasyczny' "Mesjasz" - na pewno jedno z lepszych nagrań lat 80-tych.
Zmontowane z kilku wykonań koncertowych z kościoła św. Jana w Londynie w grudniu 1986. Czyli niemal zabytek fonograficzny. Fajna obsada - świetnie znana z innych mnogich nagrań z tego okresu - jak klasyka to klasyka. Dawson, Denley, James, Davies, George ... chór dobry, orkiestra przyzwoita. Ale ciśnienia nie podnosi, obiegu krwi nie przyspiesza. Nie po nagraniu Butt'a i Dunedin Consort ...
Bo tam rzeczywiście wszystko jest na niebywałym wprost poziomie. I jak brzmi .... Ale na Christophersa nie będę narzekał. Nagrań "M" jest na rynku kilkadziesiąt - to na pewno mieści się w pierwszej '10'.

sobota, 10 grudnia 2011

Handel HWV 56 - "Messiah" - Dunedin Consort & Players, John Butt [9-1 grudnia 2011]



Mesjasz Mesjaszy? Mesjasz idealny?
Zacytuję niezawodnego Johna Wall'a z http://www.newolde.com/:
"The best Handel recording to date. It excels in every respect: research, performance practice, performers and recording."
Niezła rekomendacja na początek... Słucham.
No ... ciekawe, co by PK na powyższe słowa... Nie wiem, czy rzeczywiście "the best" ale całkiem blisko. To jest naprawdę wyjątkowe nagranie - pod każdym względem. Technicznie - REWELACJA! Dawno nie słyszałem niczego tam świetnie nagranego, klarownie, odpowiednio dynamicznie, przestrzennie ... można to "ochy!" mnożyć. A to dopiero początek. Soliści są kapitalni! Nie często udaje się słyszeć wyraźnie każde spiewane słowo!

czwartek, 8 grudnia 2011

Vivaldi - "Teuzzone" - Le Concert des Nations, Jordi Savall [7-8 grudnia 2011]

Już 49. płyta z tej jednej z najciekawszych 'dawnych' serii ostatnich lat. I 16. z kolekcji "Opere teatrali". Jak informuje sam wydawca - to już niemal połowa. Ikończenie prokjektu przewidziana na rok 2015. Czyli chyba doczekamy! :)
Nie ma słowa na dostępnych skanach kiedy i gdzie dokonane było nagranie - p.podobnie na żywo, być może, że w trakcie koncertów w Wersalu.
Pliki akurat nie najlepszej jakości - ale lepszy rydz ... Ale że swietnie grają i spiewają - słychać! Orkiestra Savalla ma bardzo ciepłe brzmienie - nie masakruje Vivaldiego na modłę Spinosi'ego.
Ciekawe obsada - śpiewaczki zjawiskowe - ku pamięci nazwiska: Delphine Galou (ta sama!!! http://www.youtube.com/watch?v=bordvUxHk-s&feature=related), Roberta Mameli i Raffaella Milanesi. Dwie pierwsze (a niech to!) śpiewały w Krakowie w ramach Opera Rara ... co to rok w rok się wybieram a nigdy nie dojeżdżam. Milanesi - znana chocby z niedawnej Armidy. I Makoto Sakurada - bardzo dobry znajomy od Suzuki'ego.
"Teuzzone" premierę miał w czasie karnawału - a ściśle 26 grudnia - 1718 roku w Mantui. Vivaldi spędził tam prawie 3 lat, pisząc mnóstwo rzeczy, prawdopodobnie także te nieszczęsne "Cztery Pory Roku".
Jak się okazuje, a porównania używa autor eseju, "Teuzzone" to taki "Turandot" AV! Akcja opery dzieje się bowiem w Chinach! Wykorzystując gwałtownie przybierającą falę zainteresowania publiki wszelką egzotyką - libretto pisze Apostolo Zeno. Efekt musiał się wydać współczesnym wręcz idealny - przed AV wystawiono do tego tekstu aż 10 produkcji! Jak Włochy długie i szerokie. Przy okazji - ta seria ma szczęście do autorów esejów publikowanych w ksiażeczkach - np. ten czyta się jak sensacyjną powieść!
W połowie drugiej płyty naszły mnie wątpliwości czy ja tego jużaby kiedyś nie słyszałem - a i owszem! AV bowiem, zwyczajem epoki, obicie czerpał ze swoich wcześniejszych dzieł.
Póki co wszystko bardzo dobre i ciekawe ... słucham dalej!

Całej tej egzotyki w muzyce nie ma ani śladu - to jeszcze widać nie te czasy. A szkoda wielka, bo że można było głową ruszyć pokazał choćby Lully w "Mieszczaninie...". Zostaje wierzyć, że chociaż kostiumy i dekoracje były "chińskie". Libretto - draczne; jak zwykle gubię się w akcji już w połowie drugiego aktu i nie mam pojęcia kto z kim i kogo. Ale gdyby tak pozbyć się połowy recytatywów ... Ale i mimo nich to bardzo zgrabna opera. Naprawdę świetnie zaśpiewana i zagrana. I tylko trzeba mieć nadzieję, że nie ostatnia od Savalla ....

wtorek, 6 grudnia 2011

Liszt - Piano Concertos 1 & 2; Beethoven - Piano Sonatas Nos 10, 19 & 20 - Sviatoslav Richter, London SO, Kirill Kondrashin [5-6 grudnia 2011]


Philips wznowił tę płytę w serii "50 Great Recordings" - i bardzo dobrze zrobił, interpretacja tych dwóch koncertów to jest po prostu coś na wydanie "50 Greatest Recordings"!
Nagrania z dwóch różnych lat - niestety bez szczegółów podanych na płycie - Liszt z 1961, Beethoven z 1963 roku. Ciekawy pomysł to połączenie - jakby niezbyt trafne za pierwszym razem, przy kolejnych można się przekonać. Bo w końcu ani koncerty L. nie są jakieś romantycznie dramatyczne, ani te sonaty klasycystycznie romantyczne :) Niemal jak repertuar prawdziwego koncertu...
Piękno tych jakże często zaniedbywanych koncertów Liszta aż bije w uszy w tym wykonaniu. To jest właśnie ten 'mercurial pianism', o jakim czasem piszą krytycy. Kondraszyn prowadzi orkiestrę niebywale - grają genialnie! Altówki i wiolonczele wprost łapią za gardło. WIELKA PŁYTA!

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Bach - Mass in B Minor BWV 232 - Taverner Consort & Players, Andrew Parrott [5 grudnia 2011]


Niebywałe! Emma Kirkby, Emily Van Evera, Covey-Crump, David Tomas jako soliści, niby świetny zespół i dyrygent... ale strasznie blade to wykonanie. Jakaś pierwsza połowa lat 80-tych, za mało stron książeczki w dostępnych skanach, a szukać mi się nie chce. Nie słuchane na J3 tylko na komputerze, ale cóż to w sumie za różnica ... skoro i tak nie porywa. Nawet w najbardziej dramatycznych momentach. Choć w drugiej części nieco to brzmi lepiej. Ale - niestety - to jedno z gorszych 'autentycznych' wykonań Mszy, jakie słyszałem.

Handel HWV58 - "Semele" - Early Opera Company, Cristian Curnyn [4-5 grudnia 2011]



Niby zaliczana dzisiaj do 'oratoriów' ale zdecydowanie bliżej "Semele" do opery. GFh wykorzystał libretto, które napisał William Congreve dla Johna Eccles'a (trzeba będzie dla tej "Semele" wkrótce znaleźć czas). A ten skomponował klasyczną operę! Handel będąc w środu sezonu oratoryjnego w Royal's Theatre, dokonał zabiegu, jaki pewnie na wylot poznał w trakcie pobytu w Rzymie - przybrał klasyczną operę w ledwo dostrzegalny kostium oratorium. Niezadowoleni byli wszyscy - zwolennicy oratoriów spodziewali się kolejnego dzieła czerpiącego z Biblii, wielbiciele opery - czegoś na modłę włoską, nowości! ekstrawagancji!; a nie czegoś tak mocno opartego na angielskiej tradycji.
PK pewnie by się zatrząsł bowiem mną "S' nie wstrząsnęła. Ale zwalam to na karb wykonania. To nie są jakieś muzyczne siły specjalne. Trzeba porównać z Gardinerem; i Minkowskim!, któremu - o zgrozo! - nie dane było to nagrać na płycie!

piątek, 2 grudnia 2011

Malcolm Arnold - Film Music Volume 1 - London Symphony Orchestra, Richard Hickox [1-2 grudnia 2011]


Ależ genialna płyta! Czy ktokolwiek ma pojęcie, że muzykę do "Mostu na rzece Kwai" skomponował Malcolm Arnold? Ten sam, który prowadził z Deep Purple ich "Koncert na Orkiestrę"?
Ponoć sam MA miał powiedzieć: ‘If a film-score comes out uninfluenced by Berlioz, it’s no damn good!’ I to jest święta prawda! Prócz Berlioza, w swojej filmowej twórczości inspirował się muzyką Alwyna i Waltona. Fantastyczna jest ta muzyka, także z tych całkiem nieznanych filmów! A zupełną już rewelacją jest suita "The Inn of the Sixth Happiness" - w filmie z 1958 roku główną rolę zagrała Ingrid Bergman. I to jest bez wątpienia najbardziej poruszająca część płyty. Ale całość jest znakomita - WIĘCEJ!!!

czwartek, 1 grudnia 2011

Bruckner - Symphony No.9 - Wand, Berliner Philharmoniker (1998) [1 grudnia 2011]


Ciekawa i pożyteczna odmiana po tylu 'Mesjaszach'. Ale Boże broń by można było mówić o ich nadmiarze! W dobrym wykonaniu można słuchać w kóło i w kółko.
Ale 9. Brucknera pod Wandem to jest naprawdę niezwykle solidny 'przerywnik'. Po brucknerowsku 'alpejska' ta symfonia - chyba najbardziej z tych, których wcześniej słuchałem. Uderzająco plastyczna wręcz. I wyjątkowo - nawet jak na Brucknera - majestatyczna. I kolejna "Niedokończona". Wand prowadzi ją na koncercie w berlińskiej filharmonii, we wrześniu 1998 roku, w wersji oryginalnej.
Wiele ciekawych rzeczy i o 9., i o wszystkich pozostałych w kapitalnym tekście:
Autorzy wymieniają to nagranie obok 9. Waltera, podkreślając jednak, że 8. wyszła Wandowi znacznie lepiej ... czyli wiem już czego będę słuchał po dużym oratoryjnym secie Jacobsa! :)

środa, 30 listopada 2011

Handel HWV 56 - "Messiah" - Gabrieli Consort & Players, Paul McCreesh [29-30 listopada 2011]


Zamrożony od kilku lat http://gfhandel.org/ nie podaje tego nagrania wśród recenzowanych. Tam - ale jedynie wśród wymienionych! - najwyższą notę dostaje Parrott - aż 9! Ani słowa o Pinnocku czy Gardinerze; podobnie - o Jacobsie. Ale to może właśnie efekt zamrożenia.
McCreesh robi na mnie niemal równie wielkie wrażenie co Pinnock - w zasadzie to chętnie bym je postawił obok siebie. Bo na dobrą sprawę różnią się w detalach, ja zauważam największe różnice w dużych chórach. Solistów McC dobrał bez zarzutu - Roschmann, Gritton, Fink, Daniels i Davies. Że i jego Consort, i Players to mistrzostwo - wiadoma sprawa. Znakomite wykonanie - stawiam tuż obok Pinnocka - ale nie powiedziane, że pewnego dnia mi się nie odmieni ...
Pora na Jacobsa i Gardinera!

wtorek, 29 listopada 2011

Handel - "Ottone, re di Germania" HWV 15 - The King's Consort, Robert King [28-29 listopada 2011]


Straszliwie pokręcona historia - klasycznie barokowe wywracanie na drógą stronę autentycznych historii!
Na kanwie życia Ottona I, rywalizacji między Bizancjum, młodym Cesarstwem Niemieckim i Saracenami o ziemie italskie, osnute zakręcone i zawiłe romansidło, w którym już w drugim akcie nie wiadomo, kto-z-kim i kto-kogo. Ale to - jak zwykle - niemal bez znaczenia. Liczy się piękno muzyki. A ta nie jest zła - chociaż to nie jest arcydzieło Handla.Klasyczny przekładaniec recytatyw - aria w zasadzie nie męczy. Bo niektóre arie są naprawdę przepiękne (a recytatywy zwięzłe!). Mogłoby tu być więcej dramatu - bo oryginalna historia aż się o to prosi! Ale tak to i bywa z librettami z drugiej ręki: Haym opracował tekst Pallavicino dla Lottiego o pierwotnym tytule 'Teofano'. Wchodzący w erę masowej produkcji dla Royal Academy of Music Handel, zaczyna pisać coraz więcej oper .... powiedzmy: 'umiarkowanie wybitnych'.

poniedziałek, 28 listopada 2011

Handel HWV 56 - "Messiah" - The English Concert, Trevor Pinnock [27 listopada 2011]


Hmmm .... świetny "Mesjasz"! Majestatyczny, mocny i jednocześnie głęboki. Wspaniale się tego słucha! Niezwykle klarowna orkiestra - wlewa się ta genialna muzyka do uszu niczym jakiś eliksir. Almo jaka małmazja .... ale już nie do uszu!
Nagranie z 1988 roku! Któż tu śpiewa! Arleen Auger! von Otter! Chance! Crook! Tomlinson! I chór EC jaki dobry! Po prostu rzucające na kolana wykonanie!

Boismortier - "Daphnis & Chloé" - Le Concert Spirituel - Herve Niquet [25 listopada 2011]


Cudna pastoralna ... 'operka' (bo przecież nie 'pastorałka'!)  z 1747 roku. Czyli Paryż już słyszał i widział 'Hippolyte et Aricie', 'Les Indes ...' i 'Castora...' Rameau. I chyba słusznie Boismortier z JPR rywalizować nie zamierzał. Dramatycznego talentu nie miał ale potrafił komponować cudnej urody melodie; wielka forma chyba go uwierała ale a mniejszych ... ho, ho! A tu się od takich faktycznie roi! I wykonanie - ale dla tego zestawu to już norma - przednie.

środa, 23 listopada 2011

Handel HWV 56 - "Messiah" - Boston Baroque, Martin Pearlman [22-23 listopada 2011]

Hmm ... uwielbiam Pearlmana - za Bacha, za Monteverdiego. To jest bardzo dobry "Mesjasz" ale ... to nie to. Miejscami za wolno, miejscami za słabo, za mało dramaturgii... włosa na grzbiecie nie jeży.

poniedziałek, 21 listopada 2011

Ives - Symphonies Nos. 1 & 4 - Andrew Litton, Dallas Symphony Orchestra [21 listopada 2011]



Trochę chronologii: 1. Symfonia z lat 1898-1901, 4. z lat 1912–18; po przeróbkach w 1924–26.
Dla ciekawych kapitalny - jak zwykle w Hyperionie - booklet:
http://www.hyperion-records.co.uk/dc.asp?dc=D_CDA67540&vw=dc
Pierwsza - klasycznie neo-romantyczna - niezwykle ciekawa. Krótka, treściwa, wciągająca. Brzmi w niej cała europejska klasyka. Niepokojąco - niestety - wyziera z niej ... Mahler, którego - jeszcze bardziej 'niestety' - dużo więcej w Czwartej. A ta już dużo mniej mi się podoba.
Na okrasę - na koniec - 'Central Park in the Dark'.

niedziela, 20 listopada 2011

Handel HWV55 - "L'Allegro, il Penseroso ed il Moderato" - Robert King [20 listopada 2011]



Dziwna sprawa... bo chyba w wyborze "L'Allegro" PK ma rację - mimo tego koszmarnego "boy soprano"! Całość u Gardinera chyba jednak brzmi nieco lepiej - ma mocniejszych solistów i mocniejszą orkiestrę. Mimo niemal 20 lat różnicy! JWG - 1980, King - 1999... Długą - i tak szkoda, że w najlepszym miejscu przerwaną! - drogą dochodził King do swego Handla. Do czegoś takiego, czym mógłby się  Gardinerem mierzyć. Niestety - "L'Allegro" choć jużdo miary się nadaje - w rezultacie nieco przy tym starym wyjadaczu blednie. Ale mimo to wszystko - to znakomita płyta!

piątek, 18 listopada 2011

Handel - Organ Concertos Op.4 - Richard Egarr, Academy of Ancient Music [18 listopada 2011]


Widać tak musi być, że zostawiając tę płytę na J3, będę jej słuchał co kwartał lub co pół roku. Anie nie zostawić jej - to byłaby zbrodnia! Zaraz obok koncertów z opusu 7. to najpiękniejsza muzyka na świecie.
I koronny dowód, że wykonawstwo tzw. "muzyki dawnej", po uporaniu suę z ekstremami i ahistorycznymi pomysłami, zmierza w dobrym kierunku. I że każdy może się tego w końcu nauczyć! Ewolucja, jaką przeszła AAM jest wprost trudna do uwierzenia. GENIALNA płyta!

czwartek, 17 listopada 2011

Handel - "L'Allegro, il Penseroso ed il Moderato" HWV55 - Gardiner [17 listopada 2011]


Jak zapytałem PK, jakie nagrania oratoriów GFH by zabrał ze sobą "bezludną wyspę" - niemal na czele listy wymienił to nagranie. Hmm ... ja bym go jednak nie zabrał. Nagrania - tej konkretnej interpretacji - bo samo oratorium jest znakomite - nie ma sporu.
Handel napisał je niemal równo w dwa tygodnie! Dosyć ciekawy zabieg zastosował tutaj autor libretta - Charles Jennens - wykorzystał dwa poematy Johna Miltona - tytułowe "L'Allegro" i "Il Penseroso", i by powiązac je w spójną całość - dopisał trzecią część "Il Moderato". Może nazwa oratorium nie jest tutaj najbardziej właściwa - jest to bowiem 'pastoral ode'.
Muzyka jest fantastyczna, nagranie brzmi przednio mimo, że już stareńkie! (1980), EBO Gardinera grają znakomicie. Zresztą kogo tam nie ma!? Standage, Goodman, Caudle, Steele-Perkins .... śmietanka angielskiej "Early Music", trzon większości porządnych orkiestr. Oni wszyscy z Niego - z JEGa.
I tylko gdyby nie ten nieszczęsny Michael Ginn - "boy soprano" .... w chwili nagrania 12-latek. Mało tu go w sumie ale i tak za dużo. Jak dla mnie - po prostu psuje całość. Na szczęście u Kinga wszystkie trzy soprany to będą kobiece głosy.

wtorek, 15 listopada 2011

Handel - "Israel in Egypt" HWV54 - Gardiner [15 listopada 2011]



Uh! Dzieje się tutaj bardzo dużo. Prócz naprawdę wielkiego wykonania "Izraela w Egipcie" w komplecie "The Ways of Zion do Mourn" (Funeral Anthem for Queen Caroline, HWV 264) [mroczny, dostojny, rozdzierający ... przywołujący na myśl Purcella] i wywołujący ciarki na plecach "Zadok the Priest" ('coronation anthem, HWV 258).
To są te właśnie chwile, gdy Handel po prostu ściska za gardło, zapiera dech i nieprzytomnie zachwyca. Gdy pokazuje swoją wielkość, swój niebotyczny geniusz.
I to jest niezwykle reprezentatywna próbka jego możliwości, w trzech różnych gatunkach. Wielkie chóralne oratorium, nowatorskim jak na swoje - i chyba nie tylko - czasy. W którym bohaterem jest właśnie tenże "lud Izraela", reprezentowany przez chór. Cudny anthem, którym Handel udowadnia, że pretensje do przejęcia orfeuszowej liry po Purcellu, to nie jakiś wybryk. I porywający "Zadok". Towarzyszący od tamtych czasów każdej brytyjskiej koronacji. I każdemu meczowi Ligi Mistrzów!!!