środa, 31 października 2012

Christoph Graupner - Fagott- und Violinkonzerte - Sergio Azzolini, Ensemble il capriccio [30-31 października 2012]

Dziwna sprawa ... nagranie z roku 2007, płyta wydana ledwo rok temu; z sześciu koncertów (cztery na fagot, jeden na skrzypce - zdecydowanie najciekawszy - i jeden potrójny - na szałamaję! {protoplastę klarnetu}, fagot i wiolonczelę)  aż trzy mają swoją nagraniową premierę. Sergio Azzolini nagrał m.in. już trzy płyty z koncertami AV dla Naive (pierwsze dwie - kapitalne) - wydawało by się, że powinna być bomba ...
A nie jest. I to chyba wina Graupnera, bo większość koncertów jest po prostu taka sobie. Ciekawy mógłby być koncert potrójny - też nie jest; najlepiej wypada - o ironio - koncert na skrzypce. Jeden, jedyny koncert na skrzypce, jaki Graupner skomponował!
Niestety, Graupnerowi nie udało się wykorzystać fagotu tak, jak to po wielokroć zrobił Vivaldi.
Michael Wersin - autor eseju - stara się, jak może, wzbudzić entuzjazm do tej muzyki - w moim przypadku bezskutecznie, nawet ciekawości nie wywołuje. Nie broni się ani muzyka, ani - o zgrozo - wykonanie.

wtorek, 30 października 2012

Vivaldi - "Bellezza Crudel" (Cantatas & Concertos) - Tone Wik, Barokkanerne [29-30 października 2012]



Co tu mamy: kantaty - RV 679, 660, 664 i 678; i koncerty - RV 441 (na flet prosty) i 484 (na fagot).
Zawstydzająco dobra płyta ... bo wstyd przyznać, nazwa "Barokkanerne" do tej pory kompletnie nic mi nie mowiła. Podobnie jak nazwisko solistki - uroczego sopranu - Tone Wik...
A zespół ma już swoją - całkiem długą - historię; założony w 1989 roku. Na koncertach prowadzili go m.in Rolf Lislevand, Alfredo Bernardini czy Kati Debretzeni. Niestety aktywność na stronie B. kończy się na roku 2011 - nie wiadomo, czy zespół jeszcze działa czy nie...
Tone Wik ma znakomity, ciepły głos. Cudne są te wszystkie kantaty.
'Cudność' cechuje także obydwa koncerty - jeden lepszy od drugiego - fagotowego chyba wcześniej nie słyszałem. To klasycznie "północne" wykonanie - nie ma tu szaleństw i ognia Europa Galante czy Giardino Armonico, ale i tej nieznośnej przesady Spinosi'ego. Wyważone i stonowane wykonania - świetnie nagrane.
Niezwykle sympatyczna płyta.

A! Nie znalazłem choćby jednej więcej płyty B. niż ta - ale ciekawie wygląda strona wytwórni 2L:
http://www.2l.no/

środa, 24 października 2012

Vivaldi - "L'Oracolo in Messenia" - Europa Galante, Fabio Biondi [23-24 października 2012]



Szkoda wielka, że Kraków - gdzie odbyła się światowa premiera koncertowa "L'Oracolo" - nie dysponuje takimi warunkami do nagrania płyt (albo skutecznie się nie postarał), by premiera nagraniowa także stamtąd pochodziła.
Od pierwszych taktów i numerów, od samego początku słychać jak znakomitym zespołem jest Europa Galante, w jak fantastycznie wysokiej formie cały czas się utrzymuje. Muzycznie jest to wykonanie przepyszne! Gorzej z tym, co AV wykonawcom przed laty zapodał... to nie jest dzieło najwyższych lotów. Chociaż pod koniec pierwszej  płyty zaczyna się dziać i więcej, i lepiej. Słucham dalej, nadstawiam uszu.
No... ot, taka i ciekawostka. Może nawet więcej...(?) Wiele do naszej wiedzy o AV nie wnosi ale że był to kompozytor wybitny, po prostu trzeba nagrywać wszystko co się da, cokolwiek znane było, czy cokolwiek udało się w zapomnianych archiwach odnaleźć. Może nie ma czym się zachwycać ale znać trzeba!

[dopisane 7.01.13.]
Słuchałem i pisałem powyższe bez żadnej wiedzy o tym, czego słucham! AV dwukrotnie wystawiał tę operę - w Wenecji w 1738, i w Wiedniu w 1742. Nie zachowała się ani jedna jego oryginalna partytura. Biondi zapodaje nam dosyć grubymi nićmi fastrygowaną rekonstrukcję - i stąd wartość muzyczna taka a nie inna.Jak się okazuje większość podłożonej pod libretto muzyki jest dzieła Geminiano Giacomellego, który wyprzedził AV o 4 lata. Reszta to muzyka do arii z innych oper Vivaldiego.Ot, takie coś z niczego ... swoją drogą .. może uczciwiej by było wystawić i nagrać "La Merope" - oryginalne dzieło GG ? No ... ale Vivaldi jednak lepiej się sprzedaje - marketingowo - znowu sukces.

wtorek, 23 października 2012

Gershwin & Grainger - "An American in Paris", "Porgy and Bess" - Katia & Marielle Lebeque [22 października 2012]


Gershwin i Grainger - bo tak jak wersja na dwa fortepiany "Amerykanina" jest dzieła samego Gershwina (i na tej płycie miała swoją nagraniową światową premierę!), to Fantazja na temat "P&B" jest autorstwa Percy Grainger'a.
Płyta z 1984 - czyli dosyć leciwa - wydana przez EMI - jak nic przez 'zwykłą' branch, a nie klasyczną. Okładka mówi sama za siebie...
I złą płyta to na pewno nie jest - chociaż "Amerykanin w Paryżu" brzmi po prostu źle. Nie wiem czy to sprawa instrumentów czy nagraniowców - fortepiany mają taki nieznośny metaliczny pogłos. W zasadzie rujnuje to przyjemność słuchania.
W "Fantazji" PG tego już nie słychać - i pewnie dlatego wypada on znacznie lepiej.

piątek, 19 października 2012

Beethoven - Symphonies & Ouvertures - Anima Eterna, Jos van Immerseel [19 października 2012]


Jak nic van Immerseel zasługuje by jego komplet wgrać na Cowona... Słuchanie na tych śmiesznych głośniczkach Creative, w tym miejscu i tych warunkach jednak urąga przyzwoitości. 
Chociaż ... nie raz się zdarzyło, że genialnemu nagraniu te warunki nie przeszkadzały. 
A tutaj chyba nie ma tego czegoś, czego pod dostatkiem jest u Osmo Vanski ...

czwartek, 18 października 2012

Beethoven - Symphonies - Minnesota Orchestra - Osmo Vanska [17- października 2012]



Nijaka symfonia Arnella skłoniła mnie do posłuchania czegoś w charakterze muzycznego 'antidotum'.
LvB wydał się idealny - tym bardziej, ze cykl OVz orkiestrą Minnesotty głośny i uznany, w IX po prostu znakomita.
Chronologię diabli wzięli - na pierszą próbę poszła VII potem były III, VI, I, VIII ... dzisiaj rano II i V ... Niemal cykl się zrobił.
I od razu chęć porównania z czymś innym - stąd van Immerseel w kolejnym poście.

MO to wielka orkiestra, Vanska jest wybitnym - bez wątpienia jednym z ciekawszych naszych czasów - dyrygentem. To są wielkie interpretacje - wspaniale gra ta orkiestra - smyki - szczególnie z niskich rejestrów - wiolonczele i kontrabasy - jak grają 'attacca', to wywołują ciarki na grzbiecie.

czwartek, 11 października 2012

Nino Rota - Symphonies 1 & 2 - Norrkoping SO - Ole Kristian Ruud [11 października 2012]


No i proszę ... płyta słuchana w ramach akcji "czyszczenie dysku" i wyszła całkiem przyjemna niespodzianka. To świetna płyta! Symfonie pochodzą z lat 1936-41 ale wcale się tego nie słyszy. A słyszy się wiele tego, czego po NR można by się spodziewać - jest i filmowo, niemal na modłę hollywoodzką, i włosko. Bardzo przyjemna rzecz.


poniedziałek, 8 października 2012

Lully - "Proserpine" - Le Concert Spirituel, Herve Niquet [8-9 października 2012]

   

Uff ... ależ odmiana, ależ oddech po tych strasznych wagnerowskich germańskich demonach.
A to wcale nie jest najlepsza opera JBL!
Nie mierzyć się jej z 'Atysem', 'Amadis', 'Persee' czy 'Rolandem' ale to bardzo przyzwoita opera. Może wrażenia byłyby lepsze przy innych wykonawcach - gdyby to nagrał Rousset czy Reyne. Czegoś mi tutaj brakuje.

środa, 3 października 2012

Wagner - "Die Walkure" - Wiener Philharmoniker, Georg Solti [2-3 października 2012]



Niestety - nie dam rady przesłuchać wszystkich części "Pierścienia" równolegle z drugim tomem biografii Hitlera Iana Kershaw'a ... Tam już marzec 1945 a tutaj ledwo koniec "Walkirii" ...
Początek 4. płyty - Walkirie cwałują ... ale zdecydowanie bardziej mi się podobało "Złoto"... w tym przypadku nawet nie mam ochoty na powtórkę....
No ... i chociaż tej ostatniej - 4. - płyty słuchałem chyba ze cztery razy; chociaż naczytałem się o "W", o jej wyjątkowości w ramach cyklu, itd., itp. ... "Walkiria" dla mnie pozostaje i za "Tannhauserem", i za "Lohengrinem".

poniedziałek, 1 października 2012

Enescu - Three Symphonies, Violin Sonata No, 3 - Lawrence Foster [1 października 2012]

Enescu: Three Symphonies - Violin Sonata No 3 (2 CD, FLAC)

Orkiestry - bo aż dwiema dyryguje LF - Orchestre National de Lyon i Orchestre Philharmonique de Monte-Carlo; a sonatę grają Valery Sokolov i Svetlana Kosenko.
Pierwsza płyta i dwie pierwsze symfonie jakoś przechodzą bez większego echa - pobrzmiewają wpływy Brahmsa czy Wagnera (teraz to chyba będę je wszędzie słyszał!) ale gdzie ta słynna "rumuńska nuta"!? Skoro słynne Rapsodie pochodzą niemal z tego samego okresu (1901-2)?  S1 z 1905, S2 z 1912-14, S3 - 1916-18. Czyżby Enescu aż tak koniecznie chciał być bardziej 'wiedeński', 'paryski' itp., od tych których twórczością się inspirował? Szkoda, że nie był jednak rumuńskim Bartokiem.
Trzecia symfonia brzmi znacznie ciekawiej - więcej tutaj pomysłów, mniej wpływów niemieckich, zdecydowanie więcej inspiracji znad Sekwany, bardzo ciekawa skrzypce, intrygujący chór w zakończeniu.
A na deser - w końcu! - kapitalna sonata na skrzypce i fortepian - w końcu na rumuńską nutę. Fascynująca rzecz.