czwartek, 21 lipca 2011

Shostakovich - Symphonies No. 5 & 6 - Kirov Orchestra, Valery Gergiev [20-21 lipca 2011]


Ależ ja symfonii Szostakowicza dawno nie słuchałem! I pomyśleć, że mam ich komplet (niemal) na radzieckich winylach w piwnicy .... i że słuchałem ich kiedyś na okrągło...
Dobry moment na powrót. O specjalną oprawę postarała się aura ... gdy słuchałem V symfonii, niebo nad Warszawą wyglądało tak:
Burza widziana ze Starego Miasta. Zdjęcie od czytelniczki
jeszcze nie padało, z jednej trony te chmury i - póki co - bezgłośne błyskawice; z drugiej - niemal słoneczne niebo. Niemal jak symbol ... może bardziej pasujący do VII, ale jeśli przestudiować los DS w czasie, gdy pisał V, los Rosjan ... chwyta za gardło.
V jest genialna, po prostu zapierająca dech w piersi. I to jest świetne wykonanie.
VI jest całkiem inna w wymowie - wierzyć się nie chce, że powstała jesienią ... 1939 roku... pierwsze wykonanie miała w listopadzie. Ciekaw jestem co Szostakowicz myślał o ówczesnym aliansie sowiecko-niemieckim ... jak go odbierał, czy oczekiwał wielu lat pokoju i promiennego rozwoju swojej sowieckiej ojczyzny? czy miał nadzieję, że Stalin poluzuje, że Rosjanie będą mogli w końcu normalnie żyć?
Bo trochę tych oczekiwań w VI słyszę ... i stąd pewnie wstrząs znany z pierwszej części VII "Leningradzkiej"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz