środa, 11 stycznia 2012

Handel HWV 57 - "Samson" - The Sixteen, Harry Christophers [10-17 stycznia 2012]


Jest dobrze! Przedni to był pomysł, by słuchać oper i chociaż co kilka, przeskakiwać na oratorium. Z operami jestem w głębokim lesie - gdzieś między lutym 1725 a marcem 1726 - 'Rodelinda' & 'Scipione'.
Warto wspomnieć - swoją ostatnią operę Handel kończy w styczniu 1741 roku, "Mesjasza" skomponuje dopiero rok później... "Samson" powstał w lutym 1743. Skomponowany tuż po "Mesjaszu", płynie niemal na tej samej genialnej fali. I nic dziwnego, że w pierwszym sezonie miał aż siedem wystawień. Zawsze niemal był grany - w całości lub co bardziej popularnych fragmentach; i nigdy - co stało się przecież losem tylu innych dzieł - nie został zapomniany.
Od samego początku to mocna, 'bohaterska' muzyka. Nie ma co się dziwić, że pojeni takimi treściami, podawanymi w takim genialnym sosie, Brytyjczycy nabrali wiatru w żagle i w przeciągu kilku dziesięcioleci podbili świat, jak długi i szeroki. Bo jak się ma niemal za praprzodków takich jak Samson herosów ...
Dzieło jest wielkie a to nagranie wybitne. Les Robarts na gfhandel.org wystawia tej płycie "8" ale "9" wydaje się dużo bardziej sprawiedliwe. Są chwile, które wręcz zatykają - choćby zachwycająca aria Dalili "With plaintive notes and am'rous moan" - niezwykle ... bachowska, niemal wyjęta z Pasji wg. Mateusza...
Nie sposób się nie zachwycać partiami chóralnymi - ciarki na plecach niemal za każdym razem. A "Let the bright Seraphim" wykonany tak, że powinno się ten fragment umieścić w jakiejś kosmicznej kapsule, która zabierze przegląd wszelakich dokonań naszego gatunku.
Wielka płyta aż się obawiam porównania ze starym Harnoncourtem .... ale to potem, teraz pora na 'Admeto' i 'Riccardo Primo'.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz