niedziela, 3 lipca 2016

Różycki & Friedman - Piano Quintets - Jonathan Plowright, Szymanowski Quartet [1-3 lipca 2016]

Na gorąco.
Niemal jak koncert Stojowskiego, Kwintet Różyckiego jest niewiarygodną niespodzianką i rewelacją. PRZEPIĘKNY!


I bez krztyny przesady - po parokrotnym przesłuchaniu - to zjawiskowa kompozycja. Niebywale wręcz piękna... Dla Różyckiego warto tę płytę mieć - bo słuchać jej trzeba także dla Friedmana. Niestety jego Kwintet temu Różyckiego nie dorównuje.
Zdumiewająca jest 'kariera' muzyki polskiej na Wyspach - rozkręcana głównie przez Hyperion i Chandos. Może troszkę szkoda, że dzieł dużego formatu nie grają polskie orkiestry .. ale one same muszą jeszcze popracować nad swoim formatem. Tę pracę natomiast już chyba wykonali niektórzy polscy dyrygenci, soliści, a szczególnie zespoły kameralne. Chociaż "dobre" (i duże) obce nazwisko nadal gwarantuje tam sukces.
Tak wyszło z JP, niestrudzonym naprawdę propagatorem polskiej muzyki (czy On nie zasłużył już aby na Orła Białego? Nie, nie! Miałby stanąć obok takiego np. Wildsteina?? Brrr.)
Te trzy części Kwintetu c-moll w jakimś stopniu są niemal samodzielnymi dziełami. Łączy je głęboka melancholia (bo raczej jeszcze nie smutek). We wstępie i zakończeniu Adagia od początku słyszę "Serce" ... Marka Grechuty i Anawa ... Czyżby Jan Kanty studiował Różyckiego??



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz