Wierzyć się nie chce - obydwa koncerty Kalkbrennera mają na tej płycie swoją nagraniową premierę!
Muzyczny idol swoich czasów - po śmierci w zasadzie sponiewierany i zapomniany.
Człowiek, któremu Chopin w dużej mierze zawdzięcza swoją błyskotliwą paryską karierę, który miał wręcz ochotę być Chopina nauczycielem - z czego młody Freyderyk dosyć zręcznie się wyplątał.
Fenomenalny technicznie pianista - bez dwóch zdań. Jak słusznie podaje autor tekstu w książeczce - partie orkiestry w zasadzie są tutaj po to, by dać pianiście odpocząć między kolejnymi morderczymi pasażami.
A to naprawdę błyskotliwa muzyka - szczególnie koncert No 2 e-moll.
Sporo tutaj i wpływu Hummla, i Fielda, czy samego Beethovena. Ale podanego faktycznie na modę 'paryską' - inną od klasycznej szkoły wiedeńskiej czy romantycznego (w średnio znośny sposób) Fielda.
To naprawdę niezwykle przyjemna muzyka - nawet lepiej się tego słucha niż koncertów Fielda. Wygląda na to, że pianistyczne fajerwerki stylu 'brilliant' lepiej przetrwały próbę czasu niż - nieco dęte - porywy i uniesienia Fielda i jego naśladowców.
Bardzo ciekawea płyta i kolejny raz wielkie brawa dla Shelleya i jego Tasmańczyków!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz