Nadal pastoralnie - konfrontując z Gardinerem. I nadal mnie to mało porusza, chociaż samo wykonanie wydaje się ciekawsze. JEG to dla wielu handlowski wzorzec metra, a mnie jednak bardziej pasuje King.
I tylko cieszyć się trzeba, że po kilku latach niesławnej przerwy wrócił do zespołu, koncertuje i pewnie już nagrywa. I trzeba mieć nadzieję, że wrócił pod każdym względem mądrzejszy. Także muzycznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz