Końcówka ubiegłego roku będzie mi się kojarzyć w znacznym stopniu z Le Concert Brise.
Płyta z sonatami Schmelzera była (niemal na pewno) moją ulubioną płytą ubiegłego roku.
Scheidemann - nawet jeśli nie był tego samego kalibru kompozytorem (IMHO) - zostawił po sobie spuściznę niezwykłą. Różnorodną i naprawdę ciekawą. A wpływ na rozwój muzyki niemieckiej miał niepośledni. Sam będąc uczniem Sweelincka, był później nauczycielem Weckmanna i Reinckena. A stąd przecież już tylko krok do Bacha ... który ich wszystkich przyćmił i w jakiś sposób na kilka stuleci skazał na niepamięć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz