O kurczę ... ależ sobie wysoko zawiesili poprzeczkę. (Szkoda, że tego samego nie zrobiła pani Ewa - odpowiedzialna za 'graphic design' ... ta okładka jest koszmarna.)
Otwierać płytę dwoma motetami Vivaldiego! Cessate omai cessate i In furore... ???!!!
Trzeba mieć sporo odwagi....
Koniecznie muszę zgrać tę płytę na J3 posłuchać uważnie, i w spokoju.Na pierwsze wrażenie:
- zaskakująco ciekawie śpiewa Dawid Biwo (mąż mojej ulubionej skrzypaczki!);
- lepiej wszystkim wychodzą kompozycje Charpentiera, Rameau i Lully'ego niż Vivaldiego.
- miks (i kolejność na płycie!) dobranych utworów jest ... zaskakujący.
I kilkoro widzianych i słyszanych - z koncertów w innych składach - znajomych! Katarzyna Cichoń na wiolonczeli!
Vivaldi - w takim wykonaniu - tutaj zdecydowanie nie przekonuje. Wręcz wygrywa z wykonawcami.
I potwierdza się moje pierwsze wrażenie - chętnie posłuchałbym kolejnych płyt Dawida Biwo, co mogłoby się udać, gdyby zespół prowadziła ... jego żona :) Druga płyta IGd'A jest już bez niego...
Poza kontrybucjami DB - świetny Purcell!, bardzo dobra aria Rameau! - podoba mi się niezwykle cudowna aria Lully'ego 'Trop indiscret Amour'. (Ta druga płyta jest w całości francuska! Może nie ma się czego obawiać?)
I całkiem przezwoicie wyszło czwarte Concerto grosso z Op. 6 Corellego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz