Jak zwykle - zaczynam od Croucha: BWV 61 - 1, BWV 122 - 2, BWV 123 - 2+, BWV 182 - 1.
I jak się policzy, że kantat z ocenami 1+ i 1* SC zebrał ponad 50, nie zaskakuje raczej letnia reakcja na powyższy program. Chociaż - jak w najsłabszej kompozycji Bacha - są tutaj chwile wyjątkowej urody.
[np. o otwierającym kantatę 123. SC pisze tak: 'The opening movement of BWV 123 is one of those pieces of music that must make even the most ardent atheist wonder whether there is a God after all. If you've not heard it, then do so. Your life will be enriched.']
Bez dwóch zdań (poza kapitalną okładką!) wielkim plusem tego pochodzącego z 2007 roku nagrania są soliści - Monika Mauch, Matthew White, Charles Daniels i Harry van der Kamp. Ekstra-klasa bez dwóch zdań.
Skład MB bardzo kameralny, niemal symboliczny. Pięknie brzmi wiolonczela (zapewne Susie Napper), niezwykle ciekawie obydwa rodzaje fletów; naprawdę bardzo ładnie grają. Bardzo ciekawa płyta chociaż i tak zostaję przy Suzukim...
Zabawne ... Posłuchałem dzisiaj rano na Spotify jeszcze raz tego nagrania - i porównałem wykonanie kantaty 61. z Gardinerem, Suzukim, Harnoncourtem (ale nowszym - dla DHM) i jakieś straszne nagranie Chandos ... z Purcell Qt. (brrr.. straszne!) I MB wypada w tym towarzystwie całkiem przyzwoicie ... a wprost zadziwiająco dobrze Harnoncourt :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz