piątek, 6 października 2017

Misz-masz październikowy (wbrew pozorom całkiem spójny) [1-8 października 2017]


Trzy bardzo ciekawe płyty, całkowicie przypadkowo dobrane. Lubię porządki na dyskach, bo zwykle nie pamiętam kiksów - płyt słabych i 'do zapomnienia', a zawsze mam sporą radość z takich zestawów. 



Wiele szumu narobiła Decca przy okazji pierwszych płyt BG, czyniąc z niego pianistyczne objawienie naszych czasów. Sporo trzeba dystansu to zabiegów wytwórni, która podpisała kontrakt z Valentiną Lisitsą .... Ale Grosvenor to jednak inna liga - I Bogu dzięki. Nagrywa bardzo spójne i konsekwentne płyty. Składa swoje programy w naprawdę intrygujący sposób. I co najważniejsze - robi to bardzo odważnie, nie bojąc się mierzyć z dziełami naprawdę wielkimi, za które wielu pianistów, nawet bardziej od niego doświadczonych, wciąż boi się zabrać.
Niezwykłej urody jest bachowska Chaconne 1004 w transkrypcji Busoniego. Jak ich zwykle nie lubię - i transkrypcji JSB w ogóle, a Busoniego wręcz najmniej - ta zawsze mnie urzeka. Znakomite są Preludium, Chorał i Fuga Francka - ale tych mógłbym słuchać w kółko, boję się że wspomniana VL też mogłaby mnie zachwycić... I przecudowana Barkarola Chopina! Kończący płytę zbiór Venezia e Napoli Liszta zagrany jest przednio ale wolałbym by to Franck kończył płytę, coś mi tu umyka, coś burzy zbudowany misternie nastrój. Pytanie tylko: Liszt czy Grosvenor?
(Preludia i Fugi w transkrypcji Menelssohna mi się nie podobają.)



The Parley of Instruments to jeden z moich ulubionych zespołów. W tamtych czasach - płyta jest z 1999 roku - brałem ich nagrania w ciemno. To, co wtedy robił Hyperion, jakie płyty nagrywał, czyje(!) i ile(!!), naprawdę przechodziło wyobrażenie. Czasy już nie wrócą - złota era płyty CD bez wątpienia dobiegła końca. Hyperion nadal idzie nieco na przekór rynkowi, zobaczymy co z tego wyjdzie (ale to na inny wątek).
Dla popularyzacji muzyki powstałej w XVII i XVIII wieku na Wyspach chyba mało kto zrobił tyle, co Peter Holman i grupa jego przyjaciół.
Ta płyta to 46-ta (!!!) cześć znakomitego cyklu English Orpheus. Dyskografię w samym Hyperionie mają imponującą; szkoda że się z nim rozstali, Chandos od jakiegoś czasu muzykę tworzoną przed XIX wiekiem traktuje nieco 'per nogam'. Cisza w katalogu, cisza nawet na stronie samego PoI. Szkoda, jeszcze raz szkoda :(
Zostaje przetrzepywać te stare nagrania i cieszyć się tym, co jest. A to i tak całe dni słuchania!
Viola to jeden a instrumentów, na punkcie którego Brytyjczycy dostali w pierwszych dekadach XVII wieku kompletnego hopla - rzecz jasna: ci "szlachetnie urodzeni"! Całej ogromnej niemuzykującej większości takie fanaberie nie były nawet w głowie! Drugim - był flet prosty - że tańszy o niebo - ten trafił niemal pod strzechy. Violi basowej jest poświęcona ta płyta. Występuje w różnych konfiguracjach - solo, w duecie i w tercecie viol! I w bardzo rozmaitym towarzystwie - głównie organów, teorbanu i lutni, w sonatach Handla dołącza się klawesyn. Utwory pochodzą o kompozytorów świetnie znanych - GFH, Purcell, Corelli; znanych 'umiarkowanie' - Draghi i Finger; a kilka nazwisk całkiem nowych - Hely, Gorton, Conti czy Bocchi.
Postacią numer jeden płyt jest dla mnie Gottfried Finger, urodzony w Ołomłyńcu rodak ... Petra Wagnera, który niedawno nagrał przepiękną płytę z muzyką GF!) Uczeń Bibera (!), muzyk nadwornej kapeli króla Jamesa II, po kilkunastu latach pobytu w Londynie, dotknięty do żywego porażką w muzycznym turnieju na skomponowanie Sądu Parysa, urażony opuszcza wyspy.
(Jak niemal zwykle - esej w książeczce czyta się z wypiekami na twarzy. A Sonaty i Suity Fingera słuchałbym na okrągło!



Umiarkowanie mi mi się ta płyta do tej pory podobała - wyłącznie za przyczyną programu: tak sobie przepadam za tą formą i już. W baroku lubię skrajności - solowy instrument z jednej strony - duży zespół z drugiej.
I chodzi mi tylko o ten okres, o tych kilka dziesięcioleci na początku XVIII stulecia - dokładnie: najlepsze lata w twórczości tej Wielkiej Trójki - Bacha, Handla i Scarlattiego. Ten ostatni pojawia się tutaj nieco jak wisienka na torcie - można wciąż spekulować na ile intencją kompozytora była właśnie taka forma. Ale dzięki takim spekulacjom kolejne pokolenia muzykologów wciąż mają na chleb.
Nie sposób przejść mimo nagrania, nad którym wspólnie pochylili się Steven Isserlis i Richard Egarr.
I słuchając tej płyty po raz kolejny w ostatnich dniach - wrzucam ją na weekend ponownie na J3 - słucham w spokoju. Wiele na to wskazuje, że wszystko to, co napisałem na początku, powinno mieć już formę czasu przeszłego ...

{22 października 2017}
I odszczekuję - piękna, ciepła płyta; w sam raz na taką jesień jaka za oknem. Znakomicie grają, Isserlis na wyraźnie pierwszym planie (muszę sprawdzić co to za instrument - brzmi znakomicie); Egarr nieco w tle, w takim lekko zdystansowanym akompaniamencie. Pod palcami - także i on - ma znakomicie brzmiący instrument! Inna sprawa - robota nagraniowców - znakomita!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz